• Strona główna
  • Współpraca
  • Fotografia
    • Architektura i wnętrza
    • Astrofotografia
    • Krajobraz
    • Krajobraz miejski
  • Film
  • Blog
  • Sklep
    • Produkty
    • Rodzaje wydruku
    • Konto klienta
    • Regulamin sklepu
    • Polityka prywatności
  • Foto – wyprawa
  • Do pobrania
  • Kontakt
  • Wyszukiwanie

  • Najnowsze wpisy

    • Wydruki czarno-białe. Nadchodzą nowości.
    • 10 faktów o mnie
    • Żadne wspomnienie nie jest silniejsze niż wydrukowana fotografia.
    • Fotograficzne porażki. Zaplanowane zdjęcia, które nigdy nie powstały.
    • Co się zmieni w naszych podróżach po kryzysie?
  • Najnowsze komentarze

    • teva 5343 vs viagra australia o Theme Customizer
    • cialis fake pills australia o Theme Customizer
    • acheter viagra wikipedia o Theme Customizer
    • cialis soft gel o Theme Customizer
    • levitra cialis online australia o Theme Customizer
  • Archiwa

    • Marzec 2021
    • Sierpień 2020
    • Maj 2020
    • Kwiecień 2020
    • Marzec 2020
    • Styczeń 2020
    • Grudzień 2019
    • Listopad 2019
    • Październik 2019
    • Maj 2019
    • Kwiecień 2019
    • Marzec 2019
    • Styczeń 2019
    • Grudzień 2018
    • Kwiecień 2018
    • Marzec 2018
    • Listopad 2017
    • Wrzesień 2017
    • Lipiec 2017
    • Czerwiec 2017
    • Maj 2017
    • Kwiecień 2017
    • Marzec 2017
    • Styczeń 2017
    • Grudzień 2016
    • Listopad 2016
    • Październik 2016
    • Sierpień 2016
    • Lipiec 2016
    • Czerwiec 2016
    • Maj 2016
    • Kwiecień 2016
    • Marzec 2016
    • Luty 2016
    • Styczeń 2016
    • Listopad 2015
    • Sierpień 2015
    • Lipiec 2015
  • Kategorie

    • Aktualności
    • Blog
    • Dokument
    • Dzięki ultra jestem tu, gdzie jestem – Krzysztof Zaniewski
    • Film
    • Impresje dokumentalne
    • Reklama
  • Meta

    • Zaloguj się
    • Kanał wpisów
    • Kanał komentarzy
    • WordPress.org
0
  • Strona główna
  • Współpraca
  • Fotografia
    • Architektura i wnętrza
    • Astrofotografia
    • Krajobraz
    • Krajobraz miejski
  • Film
  • Blog
  • Sklep
    • Produkty
    • Rodzaje wydruku
    • Konto klienta
    • Regulamin sklepu
    • Polityka prywatności
  • Foto – wyprawa
  • Do pobrania
  • Kontakt
Wydruki czarno-białe. Nadchodzą nowości.
9 marca 2021 In Blog No Comment

Czarno-białe wydruki krajobrazu i architektury. Do domu, biura czy restauracji.

 

Pytania o wydruki niekolorowe pojawiają się z Waszej strony ostatnimi czasy. Oczywiście, osobiście pracuję w nurcie fotografii kolorowej, jednak zdaję sobie sprawę, że nie do wszystkich pomieszczeń pasuje taki wydruk. W niektórych przypadkach może kolorowe zdjęcie okazać się zbyt przytłaczające, mimo, że sam temat jest dla odbiorcy interesujący. Dlatego wyszedłem temu naprzeciw i wprowadzam niebawem warianty czarno-białe. Oczywiście, nie wszystkie moje fotografie bronią się w BW. Dlatego wybrałem te, które są atrakcyjne i czytelne, gdy pozbawi się  je koloru.

Oto niektóre z nich.

Zamek w Bojnicach SK
Stratowulkan Sabancaya, Peru
Stratowulkan Sabancaya, Peru
Tyrol Płd, Włochy
Tyrol Płd, Włochy
Tyrol Płd, Włochy
Jurgów, PL
Świnoujście

Warszawa
Alpy Julijskie, Słowenia
Warszawa
Płaskowyż w Peru
Poznań
Manarola, Włochy
Kwidzyń, PL
Gdańsk

Most Forth Bridge, Szkocja
Edynburg
Beskid Niski
Vernazza, Włochy
Góry Fogarskie, Rumunia
Góry Fogarskie, Rumunia
Riomaggiore, Włochy
Mgły na Podhalu

Praga, Czechy
Praga, Czechy
Kopenhaga, Dania
Warszawa
Warszawa
Tyrol Płd, Włochy
Krajna, Polska
Zaćmienie księżyca, PL

 

Jeśli nie chcesz przegapić informacji o pojawieniu się tych produktów z 30% zniżką, koniecznie zapisz się na listę i dodatkowo pobierz mój bezpłatny, wyjątkowy poradnik „Sztuka mocnego kadru”.

 

 

 

 

Tylko w dzień premiery  -30% na wydruki wszystkich moich prac z kodem: BW30. Rabat obowiązuje na warianty kolorowe i czarno-białe.

 

RODZAJE WYDRUKU JAKIE PROPONUJĘ W SKLEPIE

WYDRUK

PermaJet FB Royal Gloss 310 to doskonały papier, naturalnie biały, bezkwasowy, z niewielkim dodatkiem wybielacza optycznego, z subtelną fakturą zadziwiająco przypominający tradycyjny papier stosowany do odbitek ciemniowych. Bazę papieru tworzą włókna alfa-celulozy. Wyjątkowo   dobrze sprawdza się w wydrukach kolorowych. Ty tylko musisz zadbać o odpowiadającą Ci ramę.

PŁÓTNO 

Fotoobraz na płótnie to zdjęcie wydrukowane na grubym bawełnianym płótnie o gramaturze 360g/m2 i naciągnięte na drewniane krosno malarskie o grubości 20mm. Aby płótno było dobrze naciągnięte stosuje się dębowe kliny, dzięki którym przez długie lata będzie prawidłowo naprężone. Fotoobraz jest pokryty satynowym werniksem, który zabezpiecza przed zarysowaniami i umożliwia wycieranie kurzu z fotoobrazu za pomocą zwilżonej ściereczki. Każdy bok oprawionej pracy jest zadrukowany, wówczas możemy eksponować fotoobraz bez oprawy w ramy.

SZKŁO AKRYLOWE 5mm

Wydruk użyty do wykonania fotoakrylu wykonany jest na błyszczącym papierze fotograficznym, a potem podklejony pod płytę akrylową o grubości 5 mm . To rozwiązanie, nie tylko zabezpiecza zdjęcie na akrylu, ale nadaje mu większego nasycenia barw i lepszą jakość. Wykorzystując specjalną technikę cięcia płyt akrylowych, boki płyty pozostają przeźroczyste, a zdjęcie sprawia wrażenie trójwymiarowego. Dla wzmocnienia efektu można zamówić indywidualnie płytę grubości 10mm. Z tyłu jest przyklejony dystans, dzięki któremu oprawa odstaje od ściany o 5mm, oraz zamocowana zostaje specjalna zawieszka. Całość prezentuje się bardzo elegancko bez konieczności oprawy w ramy.

 

Wydruk na płótnie
Oprawa

Zdjęcie na szkle akrylowym o grubości 10mm
Akryl 10 mm (zamówienia indywidualne)

 

Powyższa oferta zdjęć cały czas się powiększa. Jeśli masz jakieś pytania lub interesuje Cię wariant zdjęcia w czerni i bieli, którego nie znajdziesz w sklepie NAPISZ przed końcem promocji.

Podróżowanie i realizacja zdjęć to jest coś co nie tylko robię zawodowo, ale też kocham. Niezmiernie się cieszę, gdy moje prace mogę oglądać na Waszych ścianach. Piszecie, że fotografie Was uspokajają, nadają Waszym przestrzeniom głębi lub stylu. Bardzo Wam dziękuję.

Tymczasem już niebawem premiera B&W…. bo żadne wspomnienie nie jest silniejsze niż wydrukowana fotografia.

 

 

Continue Reading

10 faktów o mnie
19 sierpnia 2020 In Blog No Comment

Dziś 19 sierpnia a więc Światowy Dzień Fotografii. Z tej okazji postanowiłem podzielić się z Wami kilkoma faktami dotyczącymi mojej osoby. Nie chciałbym być dla Was tylko wypluwarką kolorowych zdjęć, a Wasze pytania do mnie może po części znajdą tutaj swoją odpowiedź. Dla mnie będzie to też dobra zabawa i okazja do kilku wspomnień.

Fakt 1

Od piątego roku życia mieszkam w Warszawie. Zawsze jednak bardziej nosiło mnie w stronę niedalekiej Puszczy Kampinoskiej niż do wielkomiejskiego życia. W wieku dziewięciu lat wbiegłem od połowy podejścia samotnie na Giewont i tak zaczęła się moja pasja do gór, zaszczepiona przez ojca. Pochodzę z rodzinnego miksu malarzy, muzyków, lekarzy i żołnierzy.

Fakt 2

Skończyłem studia medyczne na kierunku Ratownictwo Medyczne. Jestem też Ratownikiem WOPR. Samą fotografią zajmuję się relatywnie niewiele czasu bo ok. 7 lat. W większości jestem samoukiem w tej dziedzinie, choć kształciłem się też w Polsce i za granicą.

Fakt 3

Wydaje mi się, że zawsze otaczały mnie jakieś pasje. Za małolata chciałem być gwiazdą rocka. Grałem do upadłego na gitarze sam, czy też w różnych osiedlowych zespołach. Potrafię też coś brzdąknąć na pianinie i od biedy zaśpiewać. Obecnie rosnącą moją pasją w dziedzinie muzyki jest Didgeridoo – instrument dęty australijskich Aborygenów. Kiedyś sporą część mojego życia pochłaniała terrarystyka i hodowla gadów. Dziś z tamtych czasów pozostała tylko Krystyna – boa dusiciel.

Fakt 4

Parę lat temu skończyłem moją kilkuletnią przygodę z biegami ultra w górach. Ultra to dystanse powyżej maratonu (42,195m) 50, 80. 100, 200 i więcej kilometrów. Ten sport dużo we mnie zmienił. Dojrzałem jako człowiek, zrozumiałem co to determinacja i poświęcenie.

DFBG 130 km

Fakt 5

Mało kto wie, że wywodzę się z filmu. Zanim na poważnie zająłem się fotografią, realizowałem filmy w środowisku sportowym i nie tylko. Jednym z moich ulubionych filmowych wspomnień jest materiał z Łemkowyny Ultra Trail

  • Zmęczony…
  • Na planie filmu
  • Czasami jest trudny teren przy pracy
  • Na podwójnej ciągłej
  • Z wizytą u tubylców

Fakt 6

Pracuję jako fotograf krajobrazu, architektury i jako filmowiec. Realizuję własne projekty podróżnicze, projekty z partnerami oraz fotografuję i filmuję materiały komercyjne dla klientów z branży developerskiej, branży turystycznej jak restauracje, hotele czy usługi dla biur podróży. Tworzę materiały dla klientów w konwencji outdoorowej – na przykład dla dużych i małych marek odzieżowych. Jestem współtwórcą foto-wypraw do Ameryki Płd. a także prowadzę szkolenia fotograficzne online 1:1 z zakresu postprodukcji.

Fotografia reklamowa

Fakt 7

Moim największym obecnym marzeniem jest możliwość ponownego swobodnego podróżowania. Bardzo intensywnie myślę o Australii. Nigdy tam nie byłem, ale jakoś czuję w sobie ducha tego kraju. Wydaje mi się, że coś tam na mnie czeka.

Fakt 8

Od kilku lat nagrywam autorski, duży projekt filmowy „Dziki Bo”. Akcja dzieje się w większości w Beskidzie Niskim, a bohater to niezwykle ciekawy człowiek, który jak sam twierdzi, urodził się 100 lat za późno.

Kadr z filmu

Fakt 9

W fotografii idę swoją drogą. Doceniam hiperrealistyczne obrazy krajobrazu i architektury, pełne detali i faktur. W swojej pracy stosuję wiele technik jak: Focal Blending, Blending Exposures, Time Blending, Focus Stacking czy różne złożone panoramy. Wydaje mi się, że bardziej pociąga mnie fotografia miast, gdyż stwarza ona więcej okazji do rozwoju, będąc w mojej ocenie bardziej wymagającą niż krajobraz dzikich przestrzeni. Pracuję na sprzęcie Canon, Manfrotto, Tenba, Haida, Tamron.

Moje ulubione zdjęcia

Deszcz Perseidów, Polska
Pietrapertosa, Włochy
Santorini, Grecja
Jezioro Bled, Słowenia
Karlskirche, Wiedeń
Warszawa
Beskid Niski
Wybuch stratowulkanu Sabankaya, Peru
Góry Kolorowe, Peru
Pełne zaćmienie Księżyca, Polska
Tatry
Tyrol Południowy, Włochy
Manarola, Włochy

Fakt 10

Moje wymarzone spoty fotograficzne to australijskie Uluru i Park Narodowy Mungo, Tasmania, Świetlista ściana Gaszerbruma IV w Karakorum, panorama Nowego Jorku od strony mostu Brooklińskiego, Panorama Dubaju z podniebnego tarasu widokowego hotelu Shangri-La w zimowym okresie mgieł. Kordyliera Biała i szczyt Alpamayo w Peru i na pewno wiele wiele innych.

Bonus

Warto robić w życiu to, co się kocha. Nie żałuję niczego, co doprowadziło mnie do miejsca, w którym teraz jestem. Miałem to szczęście, że dostałem wsparcie od bliskich i rodziny. Trzeba poświęcić wiele dla realizacji swoich planów, a wszystkie ruchy mają swoje skutki. Jestem dość skomplikowanym człowiekiem, a życie codzienne ze mną bywa niełatwe. Warto jednak wierzyć w swoje marzenia.

Jeśli chcecie być na bieżąco wpadajcie do mnie na Instagram i Facebooka.

View this post on Instagram

W mijającym tygodniu przypadała noc z apogeum spadających perseidów. W moim przypadku były to trzy noce. Codziennie jeździłem ok. 80 km w jedno określone miejsce, by realizować tę fotografię. Jeśli pamiętacie lubiane przez Was zdjęcie z niedawnej super pełni, to tak – to jest właśnie to drzewo. Miejsce jest relatywnie dość ciemne, gwiazdy są całkiem dobrze widoczne. Nie ma tam żywego ducha, a w nocy nad głowami latają bezszelestne sowy ganiające nietoperze. Lekko szumi pole kukurydzy, a w niej popiskują polne myszy. . . . . . @canonpolska #astrophotography #perseids #milkyway #stars #longexposure #nightscape #polska #poland #pl #noc #perseidy #gwiazdy #nightskyphotography #nightsky #drogamleczna #landscapephoto #worldtraveler #eclectic_shotz #drzewo #krajobraz #polska_w_obiektywie #world_of_poland

A post shared by Krzysztof Zaniewski (@chrisactive_) on Aug 16, 2020 at 10:18am PDT

Continue Reading

Żadne wspomnienie nie jest silniejsze niż wydrukowana fotografia.
12 maja 2020 In Blog No Comment


Żadna książka nie da tyle przeżyć co własna podróż. Żaden film nie pokaże tyle co własna wyprawa z aparatem. Żadne wspomnienie nie jest silniejsze niż wydrukowana fotografia.

Ostatnie zrobione przeze mnie zdjęcie wywołało wśród Was spore poruszenie. Cieszy mnie to bardzo. Jednak najlepsze jest to, że zastanawiałem się poważnie czy w ogóle je publikować, bo temat wydawał mi się zbyt banalny.

To była prosta, ale zwariowana historia. Czwartkowa superpełnia księżyca – ostatnia w tym roku, zmusiła mnie prawie do wyjścia z domu z aparatem. Ostatnie tygodnie niewiele miały wspólnego z fotografowaniem. Skupiłem się na nadrabianiu zaległości w innych dziedzinach firmy. Jednak w czwartkowy poranek obudziłem się z myślą, że trzeba się ruszyć. Choćby dla samego ruszenia i poprzebywania trochę na łonie natury. Jednocześnie w głowie przewijały mi się kadry oraz pytania…Czy znajdę temat na Mazowszu, który by mnie interesował do kompletu z księżycem w kadrze?

Wypracowane przez lata sposoby na wyszukiwanie zdalne kadrów nie przynosiły w pierwszej kolejności zadowalających rezultatów. Zmieniłem koncept i szukałem interesujących połaci kwitnącego rzepaku. Z każdą chwilą pomysł wydawał mi się coraz bardziej śmieszny i banalny. Zwykle nie ruszam z aparatem w takie miejsca. Pomyślałem sobie – stary, nie musisz ciągle tylko jeździć po Europie za zdjęciami. Czy uganiać się za wulkanami na innych kontynentach. Zrób choć raz coś na swoim podwórku, na Mazowszu właśnie. Te myśli zaprowadziły mnie do wizji całkiem prostego kadru. Wręcz najprostszego w swojej budowie. Znalazłem w okolicy Ciechanowa całkiem ładne drzewo. Nie tak blisko domu, bo oddalone o ok. 80 km, ale położone w ładnych sąsiedztwie rzepaku.

Jak planuję zdjęcia możecie przeczytać w moim 23-stronicowym, bezpłatnym poradniku fotograficznym a w nim:

✅Jak komponować kadry 
✅Gdzie i jak szukać spotów fotograficznych
✅Rozpoznanie na miejscu
✅Realizacja zdjęcia
?plus analiza mojego zdjęcia

➡️ https://bit.ly/bezplatnyPDF
? Przeczytaj i rób piękne, wiosenne kadry już teraz!

Dobra, jeśli mam robić prosty kadr to musi być on dobrze wykonany. Inaczej przewietrzę się tylko i wracam. Zobaczymy co będzie…

Na miejscu drzewo okazało się dużo ładniejsze. Pokręciłem się trochę za kadrem, porobiłem kilka próbnych zdjęć. Myślę sobie – zostaję. Najbardziej cieszyła mnie cisza i przestrzeń. Nie spotkałem nikogo przez ponad dwie godziny. Rzekłbym, że nawet odpocząłem. Nadchodzące chmury nie wróżyły nic dobrego jeśli chodzi o widoczność księżyca.

Potem zadziało się już wszystko szybko. Księżyc wyskoczył znad horyzontu i przechadzał się dostojnym krokiem. Znalazłem trochę przerw w chmurach i „strzał”. Potem porobiłem mu jeszcze kilka portretów i nocą wróciłem do domu. Cały kolejny dzień spędziłem na postprodukcji.

Piszecie do mnie, że na tym zdjęciu wyczuwa się spokój. Rzeczywiście było tam bardzo spokojnie. Może ta aura przelała się na obraz.

Lubię mawiać, że żadna książka nie da tyle przeżyć co własna podróż. Żaden film nie pokaże tyle co własna wyprawa z aparatem. Żadne wspomnienie nie jest silniejsze niż wydrukowana fotografia.

W związku z wielkiem zainteresowaniem tym produktem przygotowałem dla Was rabat na jego zakup w wysokości 25% KOD: superpełnia. Promocja kończy się 31 maja

Polska | Superpełnia

Przysyłajcie fotki. Jestem ciekaw jak wygląda superpełnia u Was na ścianie.

Continue Reading

Fotograficzne porażki. Zaplanowane zdjęcia, które nigdy nie powstały.
3 maja 2020 In Blog No Comment

Czy zdarzyło się Wam zaplanować wymarzoną fotografię, z której finalnie nic nie wyszło? Mnie się to czasem zdarza. Jak sobie radzić w głowie z taką sytuacją?

Vernazza, spot fotograficzny

Planowanie fotografii w moim przypadku to chleb powszedni. Rzadko się zdarza, że robię zdjęcie w przypadkowo napotkanym, ciekawym miejscu.

Jak planuję zdjęcia możecie przeczytać w moim 23-stronicowym, bezpłatnym poradniku fotograficznym a w nim:

✅Jak komponować kadry 
✅Gdzie i jak szukać spotów fotograficznych
✅Rozpoznanie na miejscu
✅Realizacja zdjęcia
?plus analiza mojego zdjęcia

➡️ https://bit.ly/bezplatnyPDF
? Przeczytaj i rób piękne, wiosenne kadry już teraz!

Dla zobrazowania tematu tego tekstu posłużę się moim konkretnym przykładem.

Widzieliście kiedyś kościół cały ze szkła? No właśnie, ja też nie – dlatego m.in. w tym celu wybrałem się do północnej Szwecji w marcu tego roku.

Kościół to instalacja artystyczna szwedzkiego artysty Kenta Karlssona. Znajduje się pomiędzy miejscowościami Vannas a Bjurholm. Jest częścią większej wystawy dzieł sztuki o długości 350 km.

Gdy tylko zobaczyłem w internecie to miejsce, od razu zapragnąłem tam pojechać. Poczułem więź z tym kadrem już na odległość. Po wstępnym przebadaniu położenia tego miejsca wyszło mi, że jest szansa na dobre zdjęcia zorzy polarnej. Ewentualnie uchwycenia kościoła w kontekście nocnego, gwiaździstego nieba. Wspomniane na początku planowanie moich zdjęć jest dość szczegółowe i skrupulatne. Zwłaszcza, gdy mam się wybierać tak daleko od kraju. Miejsce ulokowane jest w środku wielkiego lasu przez który przebiega tylko jedna droga… Pożyczyłem samochód od przyjaciół – pozostało tylko dojechać w nocy 40 km w głąb lasu.

Jeśli lubicie historie z dreszczykiem to ta, którą teraz opiszę taka będzie.

Kto pamięta początek filmu „Nieustraszeni Pogromcy Wampirów” Romana Polańskiego, ten powinien kojarzyć początek filmu. Prof. Abronsius wraz Alfredem przemierzają saniami zimową scenerię Transylwanii. Gonieni są przez wilki przy akompaniamencie psychodelicznej muzyki i głosu lektora. W powietrzu unosi się gęsta atmosfera a gdzieś czai się nie odkryte jeszcze zło.

Taki właśnie klimat towarzyszył mi tamtej nocy w drodze do szklanego kościoła.

Ciemna droga usiana co i rusz znakami „uwaga łosie” prowadziła mnie w coraz mroczniejszy i wyludniony krajobraz. Zbliżała się północ a obrany kierunek w głąb lądu, coraz mocniej gęstniejący las powodował obniżanie temperatury powietrza. -10°C… -15°C…. -17°C. Prosta droga bez zakrętów stała się już całkiem pusta. Nikt mnie nie mijał. Za oknem iglasty las okalający drogę stał się jedną zbitą smolistą masą. Jadę dalej… -20°C. Zbliżając się do miejsca mojego celu zwolniłem prędkość. Co chwila otwierałem okno i świecąc czołówką w ścianę lasu, szukałem jakiegoś refleksu, odbicia światła w kościele. Kilka takich prób i nic. W końcu znalazłem niewielką zatoczkę. To musi być gdzieś tutaj – pomyślałem. Zatrzymałem auto i wyszedłem na zewnątrz. Nieprzenikniona cisza wraz z potwornym mrozem zaatakowała najpierw moje uszy a potem oczy i nos. Przeszedłem przez zaspę śniegu przy poboczu i powoli zagłębiłem się w las. Omiatałem światłem czołówki ciemność przede mną. Cienie drzew wydłużały się i skracały, jakby prowadziły przedziwny taniec. Nic nie widzę. Nic nie błyska pomiędzy drzewami. Nigdy tu nie byłem za dnia więc ciężko cokolwiek przewidzieć – czy to tu, czy to nie to miejsce. Trzask kory drzew pękającej na mrozie odbija się echem po okolicy… Już miałem się odwracać w stronę auta, gdy coś zabłysło po lewej stronie w lesie. Zwiększyłem moc czołówki… jest coś, coś się błyska. To musi być to. Zabrałem sprzęt fotograficzny z bagażnika i wybrałem się w drogę. Przeszedłem ciemną ścianę lasu i dostałem się na niewielką polanę. Na jej środku skrzył się i błyskał w świetle gwiazd szklany kościółek. Droga do niego wydawała się łatwa. Jednak z każdym krokiem zmarznięta tafla śniegu coraz bardziej załamywała się pode mną. Co krok zapadałem się po kolana, raniąc sobie piszczele o ostre ranty zmrożonego śniegu i lodu. Ostatnie metry doszedłem na czworaka, co powodowało, że nie zapadałem się tak łatwo. Kościółek był mniejszy niż mi się wydawało. Jest zamkniętą konstrukcją o wymiarach mniej więcej 4x3x5 m. To nie miało żadnego znaczenia, bo jego wygląd w gwiaździstą noc robi niesamowite wrażenie.

Po kilku próbach zlokalizowałem swój właściwy kadr. Tej nocy aktywność zorzy polarnej nie była zbyt duża, za to miałem bezchmurne niebo i chciałem to wykorzystać na zdjęcia astrofotograficzne. Coraz bardziej dokuczał mi mróz. Pomimo odpowiedniego ubrania chłód nie tylko mroził mi ręce i nogi, ale zamrażał też jakby wilgoć w oczach. Bardzo szybko niestety zorientowałem się, że elektronika, która zawiaduje aparatem w procesie powstawania nocnego nieba odmawia posłuszeństwa. W momencie kiedy próbowałem zorientować się co dokładnie nie działa, zewsząd dochodziły mnie odgłosy pisków łosi i trzasków niedalekich drzew. Co jakiś czas sam kościół wydawał z siebie huk spowodowany napięciami materiału na mrozie. Przestraszyłem się – brzmiało to tak jakby ktoś od środka kopnął w ścianę kościoła i chciał się wydostać na zewnątrz. Po chwili znów zapadała całkowita bezwietrzna cisza.

Rozpinam kable ostatkiem sił i montuje wszystko od nowa. Niektórych operacji nie dało się wykonać w rękawiczkach. Zaczynałem mieć już problem z ogrzaniem na powrót palców u rąk. Sprzęt zamarzł – myślę sobie. Termometr wskazuje – 22°C, a temperaturę odczuwalną wyświetla jako -25°C. Mija godzina przebywania na mrozie a ja nadal walczę ze sprzętem. Znów rozlega się huk z wnętrza kościoła. Sam aparat wytrzymuje ten mróz, choć już musiałem zmienić baterię a nie zrobiłem jeszcze żadnego zdjęcia. Niestety reszta elektroniki nie daje rady. Po raz kolejny łączę sprzęt i przepinam kable. I nic. Muszę odpuścić. To nie ma sensu tutaj zamarzać już ponad 70 min. Ostatkiem sił pakuję pośpiesznie sprzęt do plecaka i wracam. Z trudem trafiam kluczykami do stacyjki. Włączam podgrzewanie foteli.

Musiało minąć trochę czasu zanim się rozgrzałem na tyle, by móc ruszyć w drogę powrotną. Z moich planów nie wyszło nic. Północ Szwecji pokazała mi, że nie wszystko musi wychodzić, a natura jest konsekwentna w swoich postanowieniach. Wracałem powoli z mieszaniną dziwnych uczuć – strachu i smutku.

Jeszcze zanim wyszedłem z auta wszystkie przemyślenia przekułem w jedno wielkie ciekawe wspomnienie. Na pewno była to mocna przygoda. Sprzęt zawiódł – ja nie. Dałem z siebie wszystko. Czego się nauczyłem? Zdjęcia to nie tylko fotka na Instagramie. To nieraz super przygoda i wspomnienie kadru, które nosisz tylko w swojej głowie. Tylko dla siebie. Dziś wiem gdzie jest dokładnie to miejsce. Być może kiedyś tam wrócę po wymarzone zdjęcie szklanego kościółka na małej polanie, pośród ciemnego lasu.

Continue Reading

Co się zmieni w naszych podróżach po kryzysie?
18 kwietnia 2020 In Blog No Comment

Mija już kilka tygodni siedzenia w domu, a ja pomimo trzymania się nałożonych na nas zasad izololacji, ciągle myślę o miejscach, w które nie pojechałem. Myślę o planach fotograficznych, których nie zrealizowałem. Nawet nie poruszam tematu pod kątem biznesowym, bo wiadomo, że dziś wszyscy zmagają się z kryzysem – ale tak normalnie, pod kątem odkrywania nowych miejsc i cieszenia się światem.

No właśnie – cieszenia się światem. Czy obecny i przyszły świat to nadal ten sam świat sprzed dwóch miesięcy?

Co się zmieni w naszych podróżach po kryzysie? Zapytałem Was o opinię na ten temat poprzez mój Instagram.

Wiele linii lotniczych może wypaść z cyrkulacji, więc ceny pewnie pójdą w górę

Wasza opinia

Otworzymy oczy dotąd szeroko zamknięte i napełnimy słońcem, zielenią i latem dusze i serca

Wasza opinia

Na pewno zmieni się postrzeganie na wolność i niezależność

Wasza opinia

Będzie drogo i mniej linii lotniczych. Okrojony wybór za dobre ceny.

Wasza opinia

Miejmy nadzieję, że w końcu ceny przejazdów pociągiem się zmniejszą.

Wasza opinia

Zbierając informacje z internetu, dochodzę do wniosku, że w kwestii latania zmieni się wszystko. Coś na kształt nowych restrykcji po 11 września. Jawi mi się to w ten sposób, że będziemy kontrolowani pod kątem zdrowotnym – już na zawsze. Nie tylko będziemy prześwietlani, nie tylko będziemy ściągać buty i paski – mierzenie temperatury i noszenie masek na lotniskach stanie się standardem. Może się zmienić zarządzanie ruchem na halach lotnisk.

Arequipa w Peru

Dużo się pisze o promocjach na loty od czerwca. Tanie linie już zapowiedziały niskie ceny na początek, ale też informują o blokowaniu środkowych foteli. Ja sądzę, że ceny na pewno nie podskoczą – trzeba będzie zachęcić ludzi do ponownego latania. Myślę, że wiele osób zacznie od podróży we własnym kraju. Nie tylko ze strachu, ale też z chęci ratowania własnej gospodarki, hoteli i restauracji. Już dziś notuje się trend wspierania lokalnych osiedlowych sklepów czy ulubionych pizzerii – tych właśnie najmniejszych, nie sieciowych i narażonych najbardziej na skutki kryzysu.

Może na początek poszukać egzotyki we własnym kraju? Jeśli cenisz przyrodę i chcesz się poczuć jak np. w lasach Kalifornii, to polecam odwiedzić Arboretum SGGW w Rogowie. Znajdziesz tam m.in. mikroklimaty roślinne odwzorowujące niektóre rejony świata.

A co na temat zmian po kryzysie ma do powiedzenia branża hotelarska? Zapytałem o to Rafała Krzyckiego z Horeca Business Club

„Goście hotelowi na pierwszym miejscu będą stawiali bezpieczeństwo i teraz hotele będą musiały zdecydowanie zmienić komunikację, ale także wiele swoich usług. Wyjątkowy widok z okna, masaże czy świetne menu, będzie dopiero na kolejnych miejscach po bezpieczeństwie, jakie hotel zaoferuje. Śniadania w formie szwedzkiego bufetu już nie będą takie same, być może część hoteli zorganizuje je w takiej wersji jaką widzimy np.w sklepach Ikea. Być może część hoteli zdecyduje się na serwis śniadań do pokoi w standardzie. Na pewno pojawi się automatyzacja pewnych procesów, np. tzw. check-in, częściej będzie realizowany przy użyciu kiosku jak w Mc Donaldzie, albo przy pomocy własnego telefonu. Być może coraz więcej hoteli będzie oferować dostęp do pokoi bez klucza, a np. przy pomocy telefonu. Być może telewizory w pokojach hotelowych będą obsługiwane głosowo lub przy pomocy telefonów. Jak widać wiele procesów gość będzie realizował najprawdopodobniej samodzielnie, zgadzając się na to ze względu na bezpieczeństwo „higieniczne”. Być może będzie to wyglądało zupełnie inaczej, ale na pewno hotelarstwo się zmieni i mam nadzieję, że większość hoteli przeprowadzi tę zmianę z korzyścią dla gości. Podróżujmy, doświadczajmy, zwiedzajmy Polskę, bo ma wiele do zaoferowania.”

Ja nie znam się zbyt mocno na ekonomii, czy giełdowych cedułach, za to znam się trochę na emocjach. Na koniec chciałbym przywołać tutaj moją refleksję, którą się podzieliłem na facebooku kilkanaście dni temu.

Jak oni pięknie mieszkają. Mogliby mnie tu zamknąć na tydzień – pomyślałem, realizując to zdjęcie w ub. roku. W życiu by mi wtedy do głowy nie przyszło, że dla wielu mieszkańców to miasteczko stanie się więzieniem … i cmentarzem. Na południu Włoch mieszka bardzo dużo osób starszych. Gdy przychodziłem parę razy w to miejsce na zdjęcia, poznałem z widzenia kilka osób… Siwą starszą panią otwierającą codziennie rano okiennice o tej samej porze, kaszlącego staruszka, przemierzającego o stałej godzinie mały ryneczek. Dziś jak nigdy wcześniej goszczą oni często w moich myślach. Nie tylko Castelmazzano, czy całe Włochy cierpią – cierpi cały świat. …i nie zmienimy obecnej sytuacji, choćbyśmy nadymali się i prężyli do losu. Nie chcieliśmy takiego czasu, ale możemy wykorzystać go najlepiej jak potrafimy. Dziś zaglądamy w głąb siebie częściej niż kiedyś. Być może po raz pierwszy od dawna czujemy, że naprawdę żyjemy i jaką życie ma wartość. Ślizgaliśmy się na prądach powietrznych w samolotach, ślizgaliśmy palcem po smartfonach. Ślizgaliśmy się przez życie często bez refleksji. 
Ja wiem, że kiedyś wszystko się uspokoi, a ja wrócę do Castelmezzano na kolejne zdjęcia. Jednak mimo, że miasteczko będzie stać nadal – ja będę widział co innego. Nie tylko piękną architekturę i krajobraz ale też ludzi – duszę tego miejsca. Ludzie to największa wartość, która nas otacza. Największa wartość, której często nie widzimy.

Castelmazzano we Włoszech..
  • INDIVIDUAL PRO – szkolenie online 1:1
    550,00 zł
    Dodaj do koszyka
  • MAGIC HOUR – szkolenie online 1:1
    200,00 zł
    Dodaj do koszyka

Krzysztof Zaniewski zawodowo zajmuje się fotografią architektury i krajobrazu. Fotografował w Andach, Alpach, Karpatach i wszystkich pasmach górskich w Polsce. Ma na swoim fotograficznym koncie większość najpiękniejszych architektonicznie miejsc w Europie. Publikował w magazynach podróżniczych i sportowych.

Dzieli czas między studio i ciągłe wyjazdy, szukając najpiękniejszych momentów w wyjątkowych miejscach.

Continue Reading

Przyroda, spokój i FIKA.
16 marca 2020 In Blog No Comment

Szwecja. Tutaj nie trzeba się śpieszyć. Czas płynie powoli a Ty czujesz się wolny od wszelkich stresów. Nawet na zdjęcia idziesz spokojny, nie martwiąc się, że spóźnisz się na zachód słońca. Jeśli jesteś samotnikiem, kochasz przyrodę – Szwecja to miejsce dla Ciebie, bo możesz wędrować przez kilka dni i nie spotkać nikogo w lesie. Oprócz łosi ma się rozumieć.

W Szwecji spędziłem tydzień na przełomie lutego i marca. Większość czasu minęło mi na północy kraju w rejonie miasta Umea. W związku z przesiadkami lotniczymi w obie strony w Sztokholmie, zwiedziłem też pokrótce to miasto – niestety pokrótce. Zacznijmy w takim razie od stolicy Szwecji.

Za względu na ograniczony czas pobytu Sztokholm jest nadal na mojej liście miejsc, do których chciałbym wrócić. Zgniatany w kleszczach czasu przylotów i odlotów na północ i do Warszawy‚ musiałem wybrać co chcę fotografować i co zwiedzić. Wybrałem trzy miejsca:

  • spot fotograficzny na stare miasto
  • zwiedzanie muzeum Vasy
  • fotografowanie przynajmniej w jednej ze stacji metra

Stary Sztokholm tzw. Gamla Stan położony jest na przepięknych wysepkach, na których gnieżdżą się kolorowe domy i niezwykłe zabytki. Daje to niezwykłe poczucie przestrzeni. Mimo, że z mojego opisu wynikałoby, że miejsc do zdjęć może być sporo, dla mnie – przynajmniej na tyle na ile zdążyłem się zorientować spacerując po centrum miasta, nie ma ich aż tak wiele. Wynika to przede wszystkim z tego, że w czasie mojego pobytu w mieście (marzec 2020) centrum było niezwykle rozkopane – wszędzie znajdowały się dźwigi, koparki i wszędobylskie baraki robotników. Praktycznie wszystkie najważniejsze zabytki mają „remontowy kubraczek”, stąd plany fotografowania ich przeze mnie umarły śmiercią naturalną. Poza jednym. W niedalekiej odległości od głównego dworca kolejowego, a pod samym ratuszem, jest przystań promowa z widokiem na sąsiednią wyspę.

Jeśli, tak jak ja w stolicy Szwecji jesteście przejazdem, to miejsce jest położone w strategicznie dobrym punkcie patrząc pod kątem komunikacji. Jeśli chodzi o obiektyw, to wystarczy Wam zasięg w granicach 70mm.

Sztokholm. Widok spod ratusza.

Zanim przejdziemy w podziemia Sztokholmu, a następnie w szwedzką północną głuszę, koniecznie muszę Wam przedstawić muzeum Vasy.

Muzeum Vasy to obecnie jedna z najciekawszych atrakcji turystycznych na świecie. Okręt Vasa zatonął w porcie w Sztokholmie, podczas wypływania w swój dziewiczy rejs w 1628r.

Po 333 latach w 1961 roku, wydobyto wrak statku z dna morza. Odrestaurowany okręt składa się w 98% z oryginalnych elementów, zdobień i rzeźb. Samo muzeum pierwotnie było suchym dokiem, do którego wprowadzono wielki okręt, a następnie zabudowano go, projektując tym samym kilkupiętrowe muzeum. Na każdym z pięter znajdują się małe wystawy m.in. nawiązujące do ludzi odnalezionych we wraku statku; procesów chemicznych, które zaszły w drewnie podczas jego 333-letniego spoczynku pod wodą; znaczenia sztukaterii i rzeźb, jakimi przyozdobiony był statek oraz wiele innych – sądzę, że każdy znajdzie coś dla siebie i warto jest zarezerwować na zwiedzanie muzeum kilka godzin.

Jednak najbardziej ukrytym skarbem jest sztokholmskie metro. To prawdziwa podziemna galeria sztuki, nad którą pracowali różni artyści, co widać po różnorodności. Każda stacja jest wyjątkowa. Witajcie w najpiękniejszym metrze na świecie.

Niestety i znów w tym przypadku zabrakło mi czasu. Zdecydowałem się tylko na odwiedzenie jednej ze stacji ok. godziny 23:00, kiedy po mieście porusza się już mniej osób. Tej, która w mojej ocenie najlepiej wygląda na fotografiach – mowa o Solna Centrum. Soczysty, karminowy kolor ścian w połączeniu z zielonymi malunkami wspierającymi w swoim przekazie ochronę przyrody, robi ogromne wrażenie. Natomiast wejście na peron metra zwane „Wrotami Piekieł”, jest kulminacyjnym miejscem stacji, a zarazem punktem, który fotografowałem.

Solna Centrum

W moim odczuciu ta stacja jest najbardziej fotogeniczna. Na pewno następnym razem, odwiedziłbym inne stacje takie jak: T-Centralen, Kungstradgarden, Stadion. Zaznaczam, że moje wybory odnoszą się do fotografowania. Oczywiście zwiedzać polecam wszystkie, a przynajmniej większość. Ciekawostką jest, że wejścia do stacji metra nie są specjalnie oznaczone. Raczej wyglądają jak przerośnięte budki telefoniczne, w których znajdują się windy. Oczywiście nie mam poglądu na wszystkie stacje.

Czas przenieść się z marcowej temperatury Sztokholmu +6°C na północ, w rejon miasta Umea gdzie witają nas temperatury – 21°C a najcieplejszą jaką odczułem w pełnym słońcu to -10°C. Nie tylko temperatury się zmieniły, ale też krajobraz i sami ludzie. Nie jest to już multikulturalne europejskie miasto, a prawdziwie szwedzkie klimaty. Sama kultura życia jest tu wyższa, spada też tempo dnia codziennego, znikają stresogenne czynniki wielkomiejskie. To mi się podoba – pomyślałem. Zaczynają nas otaczać jeziora i lasy iglaste z domieszką brzóz, a zmrożony do granic wytrzymałości śnieg trzeszczy i skrzypi pod stopami niczym pękająca szyba.

Wyjazd na północ wiązał się też z moim odpoczynkiem. Ugościli mnie mieszkający tam życzliwi znajomi (pozdrawiam Małgosię i Krzyśka). Zrozumiałem też dlaczego Ikea robi meble w takim stylu oraz co skłania, że mieszkający tu ludzie to pomieszanie domatorów ze sportowcami amatorami. Wyprzedzając tutaj Wasze pytania – tak, w szwedzkich Ikea mają więcej rodzjów klopsików.

Kult dbania o przyrodę jest tutaj mocno zakorzeniony. Nie inaczej jest z wykorzystywaniem tych pięknych krajobrazów jako plener pod różne aktywności sportowe. Narty, rower, łyżwy czy bieganie widzi się na każdym kroku w zimie. Kluby sportowe pękają w szwach, a wieczorami wszyscy zamykają się w domach, by grzać się przy ciepłej herbacie. W oknach widać wszędobylskie świecidełka i małe lampki, które dodają kontrastu do wielkiego mrozu na zewnątrz. Tu poznałem pierwsze ważne szwedzkie słowo mys, określające poczucie bezpieczeństwa, komfort, wygodę, przytulność i wewnętrzną równowagę. Oczywiście korzystałem z takowych uroków regularnie.

Umea

Były jednak momenty i to częste, gdy postanowiłem marznąć na dworze. Jadąc na północ kraju, myślałem o zorzy polarnej w kontekście fotografii, ale nie nastawiałem się. Aktywność słoneczna na nadchodzące dni nie była zbyt rewelacyjna. Mimo wszystko znalazłem sobie kadr na wypadek gdybym musiał w środku nocy startować na miejscówkę. Spokojne, zamarznięte jezioro z małym domkiem wydawało się całkiem przyjemnym miejscem. Po kilku dniach zawył alarm w aplikacji – nadchodzi szansa na całkiem niezły spektakl świateł północy. Wykąpany i w piżamie właśnie miałem kłaść się do ciepłego łóżka, gdy wnet musiałem zmienić plany. Poprosiłem znajomych o podwózkę, na moją miejscówkę, a sam zostałem tam na 2 godziny. Stanie w miejscu przy -20°C było cudownym doznaniem pod kątem wizualnym. Niestety moje odmrożone przed laty stopy nie podzielały mojej opinii. Do dziś czuję jeszcze lekkie mrowienie w czubkach palców. Nawiasem mówiąc, muszę o nie dbać do końca życia, by unikać coraz szybciej pojawiających się odmrożeń. Przyznaję, tym razem nie zabezpieczyłem się należycie.

Rejon Umea

Zostałem też zaproszony na przemiłe spotkanie w siedzibie firmy Easyrig, która jest światowej klasy producentem systemów nośnych do kamer. Odbył się też pokaz moich zdjęć i filmów, w towarzystwie zarządu i przefajnych pracowników. Zwiedziłem ich firmowe muzeum, gdzie było widać jak rozwijał się system i patenty, których są twórcami. Tu też kolejne ważne szwedzkie słówko fika, oznaczające przerwę w pracy w celu wypicia kawy czy spotkania się w gronie pracowników czy rodziny. W takiej właśnie przerwie w pracy brałem udział w firmie Easyrig. Najbardziej zdumiały mnie łóżka i hamaki dla pracowników, z których korzystają podczas przerwy na drzemkę w pracy.

2 godziny jazdy od Umea znajduje się Park Narodowy Skulskogen. Przez kilka ładnych godzin maszerowania po parku nie spotkałem żywego ducha. Nawet w chatce przy takim mrozie, nikt nie korzystał z dobrodziejstw możliwości rozpalenia kozy i przespania się.

Park Narodowy Skulskogen

Park nie należy do największych parków narodowych kraju. Wyglądem i klimatem przypomina nasze Góry Stołowe i ich okolice. Natomiast jego zbocza wpadają wprost do Zatoki Botnickiej, gdzie wieczorem przespacerowałem się jej brzegami.

To był mój pierwszy wyjazd na północ Szwecji i mam nadzieję, nie ostatni. Jest jeszcze wiele pięknych miejsc na północy kraju do odkrycia i sfotografowania. Sam region Umea nie jest jakimś oczywistym kierunkiem turystycznym w Szwecji, ale z pewnością warto wziąć go pod uwagę, wybierając się w te strony.

Jeśli jesteście ciekawi mojej relacji z wyjazdu możecie ją obejrzeć w wyróżnionych Storiesach na Instagramie.

Nadchodzące foto – wyprawy:

Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń
Continue Reading

Rozterki początkującego foto-podróżnika. Lotniska.
29 stycznia 2020 In Blog 4 099 komentarzy

Dla fotografów, którzy zaczynają podróżować, swój pierwszy lot z dużą ilością sprzętu foto mogą traktować jak wielką przeprawę, z często niemałą domieszką stresu. W tym tekście skupimy się na sprawdzaniu naszych plecaków na lotniskach oraz jak szybko i bezstresowo przejść przez kontrolę bezpieczeństwa.

Pamiętam doskonale swój pierwszy lot ze sprzętem foto. Pierwsza kontrola, same kłopoty i tłumaczenia się. Pamiętam swój stres i strach, że zaraz mnie cofną i nigdzie nie polecę. Obawy okazały się bezpodstawne, wystarczyło poznać kilka zasad.

Plecaki fotograficzne to nie jedyne rozwiązanie w podróży

WAGA I GABARYTY

Jasną sprawą jest, aby w ogóle zacząć myśleć o podróży z wykorzystaniem samolotu; warto określić jaki sprzęt bierzemy, ile tego będzie i w co się pakujemy. Przy zakupie biletu u każdego przewoźnika mamy informację, jaki bagaż możemy wnieść na pokład. Interesują nas dwa parametry – waga oraz rozmiar. Oczywiście zakładamy odgórnie, że wszystkie cenne rzeczy musimy mieć ze sobą, więc pozostaje pytanie – jak się spakować, by bez problemu przejść przez kontrolę bezpieczeństwa?

W CO SIĘ SPAKOWAĆ?

Najlepszym znanym sposobem na spakowanie i profesjonalne zabezpieczenie sprzętu są plecaki fotograficzne. Ich konstrukcja pozwala w dowolny sposób zarządzać przestrzenią plecaka poprzez modelowanie przegródek wedle potrzeb. Posiada też odpowiednie kieszenie na akcesoria. Plecaki wydają się więc najlepszą opcją do transportu.

Co w przypadku jeśli mamy tylko jeden mały aparat lub np. tylko małego drona? Czy potrzebujemy też plecaka fotograficznego? Oczywiście, że nie. W sprzedaży są specjalne futerały pod mniejszy sprzęt. Takie futerały możecie wsadzić do zwykłego plecaka turystycznego czy walizki pomiędzy ubrania, a jednocześnie będzie to nadal bezpieczne rozwiązanie.

Kolejną opcją jest Wrap. Jest to miękka, materiałowa konstrukcja zapinana na rzepy. Jej zaletą jest możliwość dopasowania do każdej fotograficznej zawartości. Od body, obiektywy, aż po drona czy nawet laptopa.

Wrap Tenba

W przypadkach awaryjnych jest jeszcze jedno rozwiązanie. Jest to trick, który może się przydać. Wykorzystuje on np. bluzę czy kurtkę, którą zapewne zawsze mamy pod ręką w torbie podróżnej.

JAK SPRAWNIE PRZEJŚĆ KONTROLĘ BEZPIECZEŃSTWA?

Prawie zawsze zostaniemy zapytani czy mamy jakąś elektronikę? Nie czekając już na to pytanie, weź skrzynkę, ustaw ją na taśmie kierującej się do skanera.

Często zdarza się, że obsługa lotniska zawraca nasz bagaż na taśmę z powodu nie wyjęcia całej elektroniki z torby do skrzynki lub złego rozmieszczenia sprzętu w skrzynce. Co to znaczy?

Ważne, aby cała elektronika leżała obok siebie. Nie może być tak, że na laptopie postawimy obiektyw czy aparat. Skaner, przez który przechodzi nasza skrzynka ze sprzętem musi mieć czytelny, nie zaburzony obraz zawartości. Ustawiamy więc obok siebie całą elektronikę jak klocki.

Z moich doświadczeń wynika, że ładowarki oraz kable do telefonu nie wymagają wyciągania z torby.

Co jest elektroniką w rozumieniu obsługi lotniska?

  • laptop
  • ładowarka do laptopa czy drona
  • aparat
  • obiektywy
  • dron
  • baterie do aparatu i innej elektroniki
  • dyski
  • powerbanki
  • smartfon
  • zegarek

Znasz już opcje w które możesz spakować sprzęt i jaki trick zrobić w sytuacji awaryjnej. Mam nadzieję, że przy następnym locie Twoje obawy o sprzęt foto znikną, a Ty skupisz się tylko na myśleniu o fotograficznych kadrach, które na Ciebie czekają.

Nadchodzące foto-wyprawy

Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń

Zapisz się na mój newsletter by nie przegapić nowości!

Continue Reading

Jak fotografować w deszczową pogodę? Po przeczytaniu tego tekstu zrozumiesz deszcz.
15 grudnia 2019 In Blog 1 936 komentarzy

Dla wielu fotografów krajobrazu czy architektury, deszcz oznacza, że plecak fotograficzny zostaje w domu czy aucie, a my co najwyżej możemy iść na spacer. Co ambitniejsi pójdą zrobić rekonesans miejscówek fotograficznych w terenie. Ci najbardziej „normalni” pójdą do baru, czy zamówią pizze do domu. Deszczowy czas nie musi oznaczać przymusowego odpoczynku od aparatu. Wystarczy kilka trików i zmiany sposobu myślenia o deszczu. Zwłaszcza, gdy jesteśmy na wakacjach czy dalekim foto – wyjeździe, gdzie odliczamy nasz czas do powrotu do domu.

  • Deszczowa Szkocja, most Forth Bridge

Zastanówmy się nad pozytywnym aspektem deszczu w kontekście fotografii. Nie ma znaczenia, czy fotografujesz smartfonem czy sprzętem z najwyższej półki.

Każdy, nawet niefotografujący, słyszał o takich pojęciach jak barwa, kontrast czy nasycenie – prawda? Co Ty na to gdybym Ci powiedział, że te składowe zapiszesz na matrycy od razu, bez destruktywnie wpływających na zdjęcie zmian w postprodukcji? Dostaniesz ten bonus kompletnie za darmo. Nie od producenta sprzętu, a od deszczu właśnie. Kwestia jest tylko jedna – co i jak fotografować, by osiągnąć bardzo dobre zdjęcie, któremu nikt nie zarzuci, że robione było w deszczu i w brzydką pogodę. Ty natomiast wrócisz zadowolony ze zdjęć bez poczucia niesprawiedliwości z tego powodu, że większą część wyjazdu padało. Ruszamy!

Przez tych co śledzą moje SM napewno jest zauważone to, że większość moich prac realizowanych jest przy bardzo ładnej, często spektakularnej pogodzie. Nic dziwnego, wyczekuję dobrych warunków lub powracam w te same miejsca po lepsze zdjęcie.

Pojęcie „zrozumienia deszczu” tak naprawdę powstało w mojej głowie nie podczas własnych foto – wypadów, a podczas pracy z klientem. Wyobraź sobie, że masz ograniczony czas na zrobienie świetnych zdjęć, a tu pada i pada. Klient liczy na wysokiej klasy fotografie swojej najnowszej, flagowej inwestycji i nie interesuje go to, że pada. Ba, tak zaczyna lać, że nawet klient się w końcu łamie i chce ustalić kolejny termin sesji na którą wiesz, że musisz przyjechać ponownie, pokonując kilkaset kilometrów czy tarabanić się samolotem.

Czas więc zmienić sposób myślenia o tej pogodzie.

CIASNE KADRY

W zdjęciach krajobrazu, czy zdjęciach architektury osadzonej w jakimś pięknym plenerze, dominuje pogoda. Najlepiej, gdy niebo eksploduje milionem barw o zachodzie słońca i zalewa kadr, wchodząc w barwną interakcję z budynkami, wodospadami, drzewami czy górami w tle. W przypadku deszczowej aury walory nieba, światła przestają mieć wiodącą rolą, a znaczenie ma temat główny. Taka pogoda sprzyja ćwiczeniom tym, którzy uczą się znajdować taki temat w fotografii. Przepiękne góry – o ile nie dzieje się w ich obecności jakieś wyjątkowe zjawisko pogodowe, są w mojej ocenie pretekstem, tłem do opowiedzenia historii – nie tematem głównym. To jest moja filozofia – do której chciałbym Cię przekonać. Zwłaszcza, jeśli marzysz o pracy fotografa, realizującego zdjęcia reklamowe obiektów architektonicznych, usług dla biur podróży, linii lotniczych itd.

  • Deszczowa Szkocja. Edynburg, Cockburn St.

Znajdź mocny, interesujący temat główny a zwłaszcza taki, który pięknie przemawia do odbiorcy w korespondencji z deszczową aurą. Jak widzisz na powyższym zdjęciu, nie mamy dominacji nieba ale obiektów architektonicznych. Dodatkowo mamy leading line, która prowadzi wzrok w głąb kadry i dodaje głębi. Oko sobie komfortowo błądzi po kadrze, a Ty nie myślisz nawet, że pada tu dasz i jest ogólnie zimno i wietrznie.

LEPSZA JAKOŚĆ DETALI i BARW ZA FREE

Skoro juz wiemy, jak zaplanować kadr by wpływ deszczu działał na korzyść zdjęcia, zobaczmy, co dostajemy w zamian od takiej pogody.

Wszelkie edycje struktur, detali, faktur i światłocieni mamy w większości z głowy. W piękny sposób zapisują się nam już na matrycy w momencie robienia zdjęcia. Tak naprawdę, niewiele trzeba potem przy tym robić, a czasami wcale. Zwróćcie uwagę jak poszczególne elementy kadru z Edynburga „żyją”. Wystawa sklepu, okna i zakamarki krzyczą do nas, byśmy się nimi zainteresowali. Soczystość barw, cieni i świateł opiera się na powłoce strukturalnej ulicy i fasad. Wszędobylskie refleksy od wilgoci działają jak reflektory sceniczne, które mają za zadanie wzbogacić spektakl, uwypuklić to co ważne i dać się nam w nim zanurzyć. To wszystko daje nam deszcz.

Jeśli do tej pory widziałeś tylko szerokie plany, panoramiczne kadry w pięknej pogodzie, to przy okazji najbliższego deszczu skuś się do nowego eksperymentu.

Jasne, ja też wolę słońce i piękne poranki. Wracając jednak do tematu fotografii na wakacjach czy na foto- wypadzie… musimy umieć wykorzystać nasz ograniczony czas. Wtedy zaczniemy uśmiechać się do deszczu.

KWESTIE LOGISTYCZNE I TECHNICZNE

No dobra.. żeby nie było, że namawiam Was do stania na deszczu, a za uszkodzony ewentualnie sprzęt już nie odpowiadam.

O ile telefony komórkowe we współczesnych wydaniach są odporne na deszcz, o tyle nie każda lustrzanka czy kompakt jest aż tak uszczelniona. Najprościej jest zaproponować Wam parasol. Możecie zawsze stać przy statywie i chronić się przed kroplami spadającymi na sprzęt. Jednak potrzeba nam czasem dwóch rąk wolnych. Musimy przecież operować przy zmianie parametrów w aparacie, czy wycieraniu kropel z obiektywu.

Proponuję Wam super proste i tanie rozwiązanie. Kupcie sobie paczkę czepków foliowych z gumką. To na razie najlepsza opcja chroniąca aparat przed deszczem, jaką testuję. Możemy szczelnie opasać korpus aparatu wraz z obiektywem (o ile nie jest to wielkie tele). Dodatkowo wiatr nie zwieje nam czepka i nie porwie w dal. Zawsze na czas realizacji zdjęcia możemy zsunąć go z obiektywu, a potem ponownie nakryć. Najlepiej znajdźmy czepki przezroczyste, bo wtedy będziemy widzieć dane wyświetlane na aparacie.

  • Castelmezzano w deszczu
  • Plecak Tenba w drodze do Machu Picchu

A co z plecakami fotograficznymi? Większość modeli oferowanych przez producentów posiada własny rain cover, który zakładamy na plecak, gdy pada. Jeśli takowego nie posiadacie, możecie dokupić często takie akcesorium oddzielnie. ,

Pamiętajmy też o zabezpieczeniu siebie w dobrą kurtkę przeciwdeszczową i warstwę ogrzewającą.

MAM DLA WAS Z TEJ OKAZJI KODY RABATOWE

10 % rabatu w sklepie Aktywny Turysta – KOD: FOTO

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/kurtki-odziez-meska/

oraz 10% rabatu w sklepie TENBA – KOD: Tenba10

https://tenba.pl/sklep/

JEŚLI NADAL CIĘ NIE PRZEKONAŁEM…

Jeśli nadal nie udało mi się Cię przekonać do moknięcia, mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Zaraz po deszczu czy burzy, gdy słońce zaczyna znów wychodzić, mamy szansę na piękną dramaturgię na niebie. Jeśli potrafisz uzbroić się w cierpliwość, możesz przeczekać deszcz w kawiarni nieopodal spotu fotograficznego.

  • Szkocja, South Queensferry. W oczekiwaniu na pogodę pod mostem Forth Bridge.

Jak tylko się przejaśni śmigaj na miejscówkę i szukaj zadowalającego Cię światła. Ciesz się fotografią i szukaj własnego pomysłu na zdjęcia.

  • Szkocja, Forth Bridge

Powodzenia!

Sprawdź najnowszą ofertę foto-wyprawy do Peru i Boliwii.

Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń
Continue Reading

10 rzeczy na prezent dla fotografa, które nie są sprzętem fotograficznym.
9 grudnia 2019 In Blog 456 komentarzy

Zbliżają się święta. Gorączka świątecznych zakupów nabiera tempa. Jeśli zastanawiasz się, co kupić swojemu partnerowi, który pasjonuje się fotografią, a zakup fotograficznego ekwipunku wykracza znacznie poza Twój budżet, ten tekst jest dla Ciebie.

Dolina Chochołowska

Jest bardzo wiele gadżetów, które mogą się przydać fotografowi. Dotyczyć one mogą zarówno akcesoriów fotograficznych, elektroniki, odzieży czy aspektów logistycznych. Dobrze trafione potrafią ucieszyć nie mniej niż najnowsze model obiektywu, pasujący do jego/jej aparatu. Poniżej przedstawię 10 pomysłów. Zaczynamy.

  1. DYSKI ARCHIWIZACYJNE / DYSKI ZEWNĘTRZNE / CZYTNIKI KART PAMIĘCI

W zależności od budżetu rozpiętość jest wielka. Od dużych macierzy robiących automatyczne kopie zapasowe projektów po małe dyski zewnętrzne. Tych drugich zazwyczaj nigdy za wiele. Sam używam ich bardzo dużą ilość, a potrzeby na nie praktycznie nigdy się nie kończą. Począwszy od małych dysków HDD o pojemności 1-2 TB po droższe, mniej zawodne, szybsze w odczycie i zapisie danych dyski SSD. Kiedy to piszę, przede mną leży kilka takich dysków, co świadczyć może, że taki prezent na pewno będzie wykorzystany. Ja w większości używam dysków marki WD. Kolejna sprawa to czytniki kart pamięci. Obecnie fotografowie korzystają zazwyczaj z trzech rodzajów kart – CF, SD i mini SD. Na rynku są czytniki posiadające sloty na wszystkie te karty razem. Będzie więc to praktyczny prezent, używany na bieżąco w domowym studio jak i w terenie.

2. TERMOS

Termos to akcesorium turystyczne, które jak najbardziej wpisuje się w świat fotografa. Co,jak nie ciepły napój pokrzepi bardziej zmarzniętego fotografa, stojącego gdzieś przy aparacie w górach czy nad wodą. Obecnie większość firm z czołówki outdoorowej produkuje przyzwoite termosy, a ich jakość utrzymywania temperatury płynów w czasie jest porównywalna. Tutaj moja mała porada, która może zaważyć o tym czy gorąca herbata wystygnie w momencie kiedy najbardziej jej będziemy potrzebować, czy przetrwa cały mroźny dzień, a nawet dłużej. Podczas wyboru kierujmy się dwoma kryteriami. Po pierwsze wybierajmy termosy zakręcane, a nie wciskane typu „one touch” Te drugie mimo, że łatwiejsze w użyciu wytracają szybciej ciepło poprzez nieszczelność tego systemu. Termosy zakręcane nie mają takiego problemu. Tutaj kolejna porada – podczas odkręcania termosu z gwintem odkręćmy korek tylko trochę – tak by płyn lał się po gwincie do kubka. Zapobiegnie to przedostawaniu się chłodnego powietrza do termosu i zwolni proces obniżania się temperatury płynu. Proponuję pojemności ok.0,5 l. Gwarantuje, że jeśli termos będzie większy, a fotograf stanie przed wyborem – albo termos albo dodatkowy obiektyw- wybierze to drugie.

3. AKCESORIA DO TRANSPORTU SPRZĘTU FOTOGRAFICZNEGO

By powyższa groźba zostawienia termosu się nie ziściła, warto przemyśleć sprawę logistyki czyli np. akcesoriów do transportu sprzętu foto. Możemy zastanowić się nad plecakiem czy dodatkowymi case-ami mocowanymi na zewnątrz plecaka. Tutaj warto zrobić małe rozpoznanie, które zajmie niewiele czasu i można to zrobić bez ryzykownego podpytywania osoby, którą chcemy obdarować.

Pierwsza kwestia – czy fotograf lata samolotami?

To ważne w kontekście pojemności i rozmiarów plecaka. Większość fotografów nigdy się nie zgodzi oddać sprzęt fotograficzny do luku (prędzej sami tam się zamkną). Plecak więc musi spełniać wymiary bagażu podręcznego jak i trzymać wagę ustaloną przez przewoźnika. Od dawna używam i testuję torby i plecaki marki Tenba. Co w kontekście lotniczym mogę polecić? Na pewno model Solstice 24 l. Trzyma wymiar, a do tego jest super lekki, co daje możliwość dopakowania większej ilości sprzętu. Być może dobrym prezentem będzie dodatkowa foto-torba wnoszona jako drugi bagaż na pokład samolotu jak model Messenger DNA 13 lub 15?

Druga kwestia – ile nosi sprzętu?

Jeśli widzisz u niego/u niej problem z pomieszczeniem sprzętu, warto zastanowić się nad większym plecakiem lub nad doczepianymi akcesoriami. Co się w moim przypadku sprawdza? Na pewno doczepiane tuby na obiektywy z serii Tools Lens Capsule lub wrapy ochronne Protective Wrap. A jeśli twój fotograf jest bałaganiarzem lub ma milion mniej lub bardziej potrzebnych gadżetów, wybierz jeden z organizerów z serii Tools Cable Duo. Plecak, który posiada dużą możliwość doczepienia akcesoriów, to model z serii Axis Tactical. Natomiast jeśli jesteś dziewczyną, która lubi podbierać rzeczy facetowi, zerknij na model Fulton. Zapewne po rozbebeszeniu z wewnętrznych przegródek udasz się z nim na miejskie zakupy.

Mam dla Was świąteczny rabat 10% na wszystko w sklepie Tenba.pl. Kod rabatowy: Tenba10

https://tenba.pl/sklep/

Tyrol Południowy

4. Bilety lotnicze

To jest jedna z rzeczy, którą ja lubię dostawać najbardziej w ostatnim czasie. Jeśli Twój fotograf lubi odwiedzać nowe miejsca z aparatem, bilet lotniczy będzie wymiatał a on/ona od razu zacznie snuć plany fotograficzne w danym miejscu. Jeśli lubi góry, poszukaj regionów z górami – kraje alpejskie czy Szkocja, a może Islandia. Jeśli jest miłośnikiem architektury, Włochy możesz brać w ciemno. Pamiętaj przy zakupie biletu o informacjach w punkcie 3, gdzie omawialiśmy ilość sprzętu foto.

5. RĘKAWICZKI

Tych również nigdy za dużo. Proponuję najlepiej dwie pary. Zewnętrzne rękawiczki ciepłe. Mogą być softshellowe, z membraną lub jakieś z klimatem np.wełniane. Strategiczną warstwą będą te cieńsze przy ciele. Dlaczego? Operowanie przy sprzęcie foto wymusza czasami ściągnięcie rękawiczek. Gdy mamy pierwszą warstwę cieniutkich, palce fotografa nigdy nie zetkną się z zimnym żelastwem, parzącym w dłonie. Po takim kontakcie bywa i tak, że jest problem z odzyskaniem ciepłoty w palcach, nawet gdy potem założymy na dłonie wszystko co mamy.

Mam dla Was świąteczny rabat 10% na rękawiczki w sklepie Aktywny Turysta. Kod rabatowy: FOTO.

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/rekawiczki-odziez-meska/

6. KURTKI

Kurtki to kolejna sprawa, warta zauważenia. W zależności od potrzeb, przydatne kurtki możemy podzielić na przeciwdeszczowe, ocieplane i chroniące przed wiatrem.

Cienkie, lekkie kurtki z powodzeniem zmieszczą się do plecaka jako dodatkowa warstwa, gdy zacznie padać, a także nic nie ważą w pakunku lotniczym. Softshelle to materiał chroniący przed wiatrem i lekko opierający się deszczowi. To także niewielkie w wadze kurtki o wszechstronnym zastosowaniu w podróży czy na plenerach fotograficznych. Ciepłe swetry puchowe czy grube kurtałki to już z przeznaczeniem na konkretne mrozy. Popatrzcie na kieszenie czy są duże i obszerne bo fotografowie na plenerach lubią w nie wpychać akcesoria foto, jak dekle od obiektywów, baterie, gdy trzeba je chronić przed zimnem, czy przechowywać jakieś przekąski.

Mam dla Was świąteczny rabat 10% na kurtki w sklepie Aktywny Turysta. Kod rabatowy: FOTO.

Softshelle

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/softshelle-odziez-meska/

Kurtki

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/kurtki-odziez-meska/

  • Peru, Góry Tęczowe 5000m n.p.m.
  • Peru, Góry Tęczowe 5000m n.p.m.

7. CZOŁÓWKA

Czołówka, dla niewtajemniczonych, to latarka umieszczana na głowie. Wykorzystywana we wszystkich aspektach działalności, gdzie jest ciemno, a potrzebujemy wolnych rąk. W tym wypadku kierując się ceną, musimy mieć na uwadze jedną kwestię. Nic po czołówce fotografowi, jeśli nie będzie miała możliwości przełączenia się na czerwoną lampkę. Świadomi fotografowie operują po zmroku, przy nocnych zdjęciach przy czerwonym spektrum światła. Działa ono mniej destruktywnie na realizowane zdjęcia, a także nie przeszkadza innym fotografom, jeśli takowi są w pobliżu.

8. BIELIZNA TERMOAKTYWNA

Podobnie jak rękawiczki czy czapka, bielizna termoaktywna w mroźne dni, to podstawa dla fotografów pracujących w plenerze. Zarówno na nogi jak i na korpus ocieplina tego rodzaju, nawet gdyby była kolejną w kolekcji bardzo się przyda. Przecież to bielizna, więc większa ilość sztuk jest bardzo pożądana.

9. POWERBANKI

Energia, energia, energia. Jak często jej brakuje w plenerze. Powerbanki zarówno takie podstawowe, którymi naładujemy telefon jak i większe stacje z zasilaniem solarnym, to idealny pomysł na prezent. W tańszych wersjach naładujemy telefon, w droższych baterie do aparatu czy laptopa. Ja osobiście takiej dużej stacji nie mam, ale nigdy bym nie pogardził.

10. RZECZY BEZCENNE

Tej rzeczy nie da się kupić za pieniądze, bo walutą jest serce. Spędź z nim czas w plenerze, zainteresuj się jego/jej pasją. Naucz się, co to jest złota godzina, co to ISO, czas naświetlania czy przesłona. Popatrzcie razem w budowany przez niego kadr. Naucz się doceniać to, co Twój fotograf widzi, delektujcie się wspólnie chwilą patrzenia w horyzont. Gwarantuję Ci, że nigdy tego nie zapomni.

DOSTĘPNE SĄ MOJE KALENDARZE

Dostępny jest mój kalendarz na rok 2020. Może być świetnym dodatkiem do prezentu lub prezentem samym w sobie. Mam nadzieję, że zdjęcia w nim zawarte zainspirują do odwiedzenia nowych miejsc i spróbowania swoich fotograficznych sił w plenerach, które ja lubię. Dostępna jest także opcja zakupu kalendarzy w dwupaku.

    http://chrisactive.pl/product/preorder-kalendarz-2020/


    Continue Reading

    Basilicata – raj dla obiektywu.
    12 listopada 2019 In Blog 176 komentarzy

    Basilicata to region czysty od wszędobylskiej turystyki Włoch. Tu możesz robić zdjęcia do woli, bez tłumów fotografów.

    EOS 90D. Widok starego miasta (Sassi) z jaskini.



    Basilicata kusiła mnie już od dłuższego czasu. Znajdujący się na samym dole włoskiego buta region, jest miejscem bardzo słabo zaludnionym. Liczy ok 600 000 mieszkańców, a tendencja jest wciąż malejąca poprzez odpływ mieszkańców w rejony lepiej rozwinięte na północy kraju. Znajduje się tu jednak kilka ciekawych miejsc, wciąż nieskażonych przez turystykę, gdzie możemy poczuć jeszcze prawdziwe Włochy. Niedawno pisałem o tym jak sobie radzić z fotografią przy tłumach turystów – w tym tekście takiego problemu nie będzie. Basilicata to wciąż region nieodkryty i nie doceniony na miarę tego, co oferuje. Wykorzystajmy ten fakt i przenieśmy się w to wspaniałe miejsce.

    Jeśli jeszcze nie śledzicie mojego Instagrama, zapraszam gorąco do moich wyróżnionych relacji z Basilicata 1 i Basilicata 2. 

    Jak się dostać?

    EOS 90D. Wschód nad Materą.

    Jeśli nie robicie tripu po całych Włoszech autem, najlepszym rozwiązaniem jest przelot samolotem do miejscowości Bari. Bari leży nad Adriatykiem w regionie Apulia. Na lotnisku radzę wypożyczyć auto, gdzie drogą SS96 a potem SS99 przedostaniemy się do Basilicaty. Trasa jest stosunkowo krótka, bo już po około jednej godzinie jazdy możemy dotrzeć do najbardziej znanego miasta regionu – sławnej Matery. Do samej Matery można dojechać pociągiem z Bari. Lecz zdaje się na tym mieście kończy się możliwość podróżowania koleją do miejsc, o których będę wspominał.

    Matera

    Mimo, że Matera jest najbardziej znanym miastem w regionie, na pewno nie wszyscy o nim słyszeli. Większość turystów wyjeżdża na północ Włoch, ewentualnie do Rzymu czy na wybrzeże Amalfi. Tymczasem jest to chyba najpiękniejsze miasto, jakie fotografowałem. W dodatku z niezwykłą historią.
    Początki Matery sięgają czasów osadnictwa jaskiniowego. Stąd mówi się, że jest to jedno z najstarszych miast świata. W latach pięćdziesiątych miasto było siedliskiem ubóstwa i najróżniejszych chorób m. in. malarii. Włoskie władze zaczęły wysiedlać rodowitych mieszkańców i dopiero w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku podjęto rewitalizację miasta, a ludzie zaczęli z powrotem napływać w te okolice. O historii miasta możecie przeczytać w książce „Chrystus zatrzymał się w Eboli”. Dobrze, że w pewnym momencie uświadomiono sobie fakt, że Matera to nie tylko największe slamsy Włoch, gdzie umieralność dzieci sięgała 50%,  ale też dziedzictwo kulturowe. Dziś miasto jest w fazie rozkwitu na nowo i wpisane jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nosi jednak ślady wysiedlenia, gdyż wiele domostw jest wciąż zamurowanych i opuszczonych, wciąż czekających na swoich nowych właścicieli. Stara Matera ma zabudowę tarasową. Chodzi się tu schodkami pomiędzy domostwami. W nich znajdziemy pensjonaty, hoteliki i urocze restauracje zatopione w skale. Nic dziwnego, że Mel Gibson wybrał sobie akurat to miasto na kręcenie filmu „Pasja”.

    Gdzie fotografować?

    Canon EOS 5D Mark III. Poranek w Materze. Widok znad Church of Saint Peter 'Barisano'.

    Właściwie można odpowiedzieć, że wszędzie. Gdzie nie spojrzymy, stara część miasta obfituje w ciekawe uliczki i przepiękne panoramy. Ja szczególnie sobie upodobałem kadr z tarasu widokowego nad Church of Saint Peter 'Barisano'. Nie spotkamy tu plagi turystów czy morza fotografów. Zwłaszcza poza sezonem. Ja odwiedziłem miasto w październiku i na wybranych przeze mnie spotach fotograficznych byłem sam. To niesamowite uczucie chłonąć tak wspaniałe widoki o poranku w zupełnej samotności, przy akompaniamencie wszędobylskich dzwonnic.

    Mniej oczywiste miejsce na fotografowanie znajduje się po drugiej stronie Wąwozu Gravina. Dostaniemy się tutaj autobusem lub samochodem  po zaparkowaniu w miejscu Belvedere su Matera e Sassi.  Jest to punk widokowy z rozległą panoramą na miasto. Jednak nie to nas interesuje. Trzeba znaleźć drogę na skraju wąwozu i trawersując w ścianie znaleźć jaskinie. Najlepiej wypatrzeć je już z miasta. Wtedy będzie łatwiej potem je odszukać. Odnajdziemy tu piękne grupy jaskiń czy raczej wielkie wnęki. Niektóre nawet o kubaturze zbliżonej do małego kościoła. Z tych najciekawiej położonych widać bardzo dobrze miasto. I tu kolejne, niemal mistyczne doznania czekają na odwiedzających. Zwłaszcza gdy się fotografuje wieczorem. Dźwięk migawki rozchodzi się echem po skalnej katedrze, mrok zagląda od wejścia do jaskini a za nim w tle błyszczy się złotymi światłami Matera. Bajka nad bajki.

    Matera to najpiękniejsze miasto jakie fotografowałem. Tajemnicze, z bogatą historią. Jednak przede wszystkim spójne w swoim wizerunku. To właściwie jednolita masa domostw wykutych w kamieniu i z kamienia zbudowane. Niektórzy twierdzą, że wyglądem przypomina Jerozolimę. W dobie kultury podróżowania i odkrywania coraz to nowych i nowych miejsc, Matera jest z pewnością punktem, do którego będę wracał. Pomimo, że nie jest dużym miastem, nie nasyciłem się nim nawet odrobinę.

    Church of Saint Peter 'Barisano'. Canon EOS 90D
    Church of Saint Peter 'Barisano'. Canon EOS 5D Mark III
    Widok z jaskini. Canon EOS 90D
    Widok z jaskini. Canon EOS 5D Mark III

    Dolomity Lukańskie

    Poranek nad Castlemezzano. Canon EOS 5D Mark III.

    70 km na zachód od Matery rozpościerają się Dolomity Lukańskie. Przepiękny zakątek Basilicaty widać już z daleka, z trasy szybkiego ruchu. Skalne urwiska i iglice pną się ostrymi grzebieniami wydawałoby się do nieba. Na zachodnich zboczach przycupnąły w cieniu skał dwa miasteczka – Pietrapertosa i Castelmezzano. Są tak pięknie wkomponowane w strukturę gór, że często tylne ściany domostw są litą skałą, co mieszkańcy chętnie  pokazują w wynajmowanych domkach. Niestety – a może i „stety” dużej bazy noclegowej tutaj nie ma. Dlatego warto się rozglądać już wcześniej przed planowanym przyjazdem. Za to zobaczymy prawdziwe Włochy i ludzi w większości w starszym wieku, bo młodzież wyprowadziła się na północ kraju. Mieszkańcy są uśmiechnięci i życzliwi. Prowadzą swój spokojny, osiadły, nieturystyczny tryb życia. Przemierzając uliczki miast, możesz dostrzec powtarzające się  schematy dnia codziennego, niezakłócone przez nic na świecie. Starsza pani, która otwiera okiennice codziennie rano o 6:15, chrząkającego ustawicznie starszego pana, co gdy wybije godzina 6 na dzwonnicy, zawsze przechadza się głównym skwerkiem miasta. Uśmiechniętych śmieciarzy żartujących sobie z siebie od samego rana. Miasteczka to oaza spokoju ulokowana w rajskim krajobrazie. Nie tylko same widoki mogą inspirować do fotografii, ale właśnie ten wspomniany klimat otwiera umysł na głębsze obszary wrażliwości i pozwala dostrzec więcej. To niby taki banał, ale naprawdę nie mamy w życiu takich chwil wiele, więc sami przed sobą powinniśmy się do tego przyznać i ten fakt docenić.

    W miasteczkach oprócz wspomnianego spokoju jest też kilka atrakcji z dreszczykiem emocji. Na szczytach skał możemy zwiedzić zamki. Dla spragnionych wrażeń są dostępne eksponowane via ferraty, a wisienką na torcie jest „Lot Anioła” czyli najdłuższa w Europie tyrolka. Lina łączy dwa miasteczka. Lecąc osiąga się prędkość ponad 100 km/h a dystans to ponad jeden kilometr. W rejonie znajduje się też Park Narodowy Pollino, który jest największym obszarem objętym ochroną we Włoszech.

    Sklepy jak to we Włoszech, a tym bardziej w tak małej miejscowości, otwierane są jak się tylko zachce właścicielom i nie przewidzisz kiedy trafisz na szyld z napisem „otwarte”. Zasada wspominana przez lokalsów „jak przyjdzie to będzie” jest w pełni uzasadniona i potwierdzona przeze mnie. Zawsze możemy się podratować otwartą małą pizzerią tu i ówdzie.




    A gdzie fotografować?

    Pietrapertosa. Canon EOS 5D Mark III

    Wiadomo – wszędzie! Gęste sploty wąskich uliczek pną się po skalnych zboczach, a niemal na każdej z nich na horyzoncie pojawiają się skalne ostańce. Brak tłumów pozwala praktycznie wszędzie na spokojnie rozstawić statyw i znaleźć dogodny dla siebie kadr. Tym razem znów upodobałem sobie dwa konkretne miejsca w tym rejonie. W Pietrapertosa widok z głównej drogi na skalne grzebienie i miasto, a w Castelmezzano podobny w wymowie kadr, tym razem z rynku głównego. Polecam też widok na Castelmezzano z asfaltowych serpentyn tuż przed miejscowością. Jeśli o drodze już mowa… miasteczka dzieli w prostej lini niewielka odległość, natomiast czas przejazdu z jednej do drugiej zajmuje ok 25 min trochę na okrętkę, przez okoliczne wzgórza.

    Na tym wyjeździe towarzyszyły mi dwie puszki Canona. Sprawdzony Canon 5D Mark III oraz nowy EOS 90D.

    Do tej pory byliście przyzwyczajeni do moich fotografii realizowanych pełnoklatkowymi Canonami. Ciekawe jak sobie zatem poradził aparat niepełnoklatkowy EOS 90D?

    Szybkostrzelny rodowód tego modelu przydaje się w sporcie czy w fotografii przyrody, bo potrafi realizować zdięcia z szybkością do 10 klatek na sekundę z pełnym wsparciem AF. Do tego filmowanie w 4K bez cropa. Natomiast w w Full HD mamy do dyspozycji 120 kl./s. Do tego płynny autofocus przy rejestracji video. Nic nie stoi na przeszkodzie, by można nim fotografować także w podróży.   Sprawdzi się nie tylko jako sprzęt dokumentujący nagłe, interesujące sytuacje podczas zwiedzania odległych miast i dzikich zakątków, ale również jako wsparty na statywie aparat do krajobrazu i architektury. Świadczy o tym chociażby tytułowe zdjęcie tego tekstu – Matery. Zdjęcie zostało wykonane z jaskini, gdzie rozpiętość tonalna w kadrze jest bardzo duża. Zachowana jakość detali jest naprawdę wysoce zadowalająca, a do tego wszystkie faktury są przejrzyste i wyraźnie wyodrębnione z tła.

    Za wszystko odpowiada matryca CMOS APS-C o rozdzielczości 32,5 megapiksela i procesor obrazu DIGIC 8.

    Poniżej surowe zdjęcia porównawcze z obu aparatów przy ISO 100/F8/ 1/125s

    EOS 90D
    EOS 90D
    Camera Connect
    Deszczowy poranek EOS 90D

    Standardowo już wspieram się aplikacją Camera Connect, która umożliwia mi wykonywanie zdjęć zdalnie, otrzymywanie podglądu prac na smartfonie, czy tworzenie kopii zapasowej na telefonie. Zwłaszcza, że mamy do dyspozycji w aparacie jeden slot na kartę pamięci. Camera Connect to świetne rozwiązanie np. wtedy gdy jest zimno, a Ty możesz schować się obok w samochodzie, zawiadując wszystkim z telefonu. Z pozycji EOS 90D możecie zawiadywać poprzez obrotowy ekran dotykowy o przekątnej 3 cali. Z drugiem strony puszki znajdziecie mocowanie obiektywu EF/EF-S (specyfikacja). Sama bateria naprawdę daje radę. Na samym wyjeździe nie wykonałem 1300 zdjęć jak podaje producent, ale bardzo długo aparat pracował w pozycji czuwania. Tutaj lepiej się sprawował niż 5D Mark III, gdzie bateria rozładowywała się (nowa bateria) prawie 2 razy szybciej. Warunki pogodowe były zmienne, od 5 do 20c. Jeśli już jesteśmy przy pogodzie, uszczelniona konstrukcja 90D sprawdziła się także podczas deszczu w Castelmezzano.

    Podsumowując. Niepełnoklatkowy EOS 90D goni w możliwościach pełną klatkę. To już nie jest taka przepaść jak kiedyś, a ewentualne braki można nadrobić w postprodukcji, chociażby niedawno wydaną nową funkcją demozaikowania w Lightroom czy Camera RAW.



    W tym roku Włochy odwiedziłem dwa razy. Najpierw w marcu, a niedawno na początku października. Nadal uważam, że to jeden z ciekawszych kierunków do fotografii architektury w krajobrazie. Pozostaje tegorocznym numerem 1 z siedmiu krajów, w których w tym roku fotografowałem.

    Castelmezzano. Jeden z najpiękniejszych wschodów słońca przy jakich fotografowałem w tym roku.

    Zbliżające się foto-wyprawy

    Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń

    Zapisz się na mój newsletter!

    Continue Reading

    1234567
    Page 1 of 7
    • Wyszukiwanie

    • Najnowsze wpisy

      • Wydruki czarno-białe. Nadchodzą nowości.
      • 10 faktów o mnie
      • Żadne wspomnienie nie jest silniejsze niż wydrukowana fotografia.
      • Fotograficzne porażki. Zaplanowane zdjęcia, które nigdy nie powstały.
      • Co się zmieni w naszych podróżach po kryzysie?
    • Najnowsze komentarze

      • teva 5343 vs viagra australia o Theme Customizer
      • cialis fake pills australia o Theme Customizer
      • acheter viagra wikipedia o Theme Customizer
      • cialis soft gel o Theme Customizer
      • levitra cialis online australia o Theme Customizer
    • Archives

      • Marzec 2021
      • Sierpień 2020
      • Maj 2020
      • Kwiecień 2020
      • Marzec 2020
      • Styczeń 2020
      • Grudzień 2019
      • Listopad 2019
      • Październik 2019
      • Maj 2019
      • Kwiecień 2019
      • Marzec 2019
      • Styczeń 2019
      • Grudzień 2018
      • Kwiecień 2018
      • Marzec 2018
      • Listopad 2017
      • Wrzesień 2017
      • Lipiec 2017
      • Czerwiec 2017
      • Maj 2017
      • Kwiecień 2017
      • Marzec 2017
      • Styczeń 2017
      • Grudzień 2016
      • Listopad 2016
      • Październik 2016
      • Sierpień 2016
      • Lipiec 2016
      • Czerwiec 2016
      • Maj 2016
      • Kwiecień 2016
      • Marzec 2016
      • Luty 2016
      • Styczeń 2016
      • Listopad 2015
      • Sierpień 2015
      • Lipiec 2015
    • Archiwa

      • Marzec 2021
      • Sierpień 2020
      • Maj 2020
      • Kwiecień 2020
      • Marzec 2020
      • Styczeń 2020
      • Grudzień 2019
      • Listopad 2019
      • Październik 2019
      • Maj 2019
      • Kwiecień 2019
      • Marzec 2019
      • Styczeń 2019
      • Grudzień 2018
      • Kwiecień 2018
      • Marzec 2018
      • Listopad 2017
      • Wrzesień 2017
      • Lipiec 2017
      • Czerwiec 2017
      • Maj 2017
      • Kwiecień 2017
      • Marzec 2017
      • Styczeń 2017
      • Grudzień 2016
      • Listopad 2016
      • Październik 2016
      • Sierpień 2016
      • Lipiec 2016
      • Czerwiec 2016
      • Maj 2016
      • Kwiecień 2016
      • Marzec 2016
      • Luty 2016
      • Styczeń 2016
      • Listopad 2015
      • Sierpień 2015
      • Lipiec 2015
    • Kategorie

      • Aktualności
      • Blog
      • Dokument
      • Dzięki ultra jestem tu, gdzie jestem – Krzysztof Zaniewski
      • Film
      • Impresje dokumentalne
      • Reklama
    • Meta

      • Zaloguj się
      • Kanał wpisów
      • Kanał komentarzy
      • WordPress.org


    © Copyright PhotoMe Theme Demo - Theme by ThemeGoods