Niedawno zwróciło Waszą uwagę moje zdjęcie wykonane na rajdzie przygodowym Krajna Adventure Race. Krajeńskie krajobrazy to świetne miejsce do samej fotografii krajobrazu, a co dopiero gdy wpuścimy weń zawodników i połączymy kilka różnych dyscyplin. Oczywiście jak to na rajdach na orientację bywa, najpierw trzeba owych zawodników znaleźć na trasie, dysponując tymi samymi mapami co oni, na które naniesione są punkty kontrolne.
Taka sytuacja szczególnie wymaga zastanowienia się, co w przyadku pracy fotografa czy filmowca dokumentującego takie zmagania, zabrać do plecaka fotograficznego. Sprzęt na plecach musi zajmować niewiele miejsca, być stosunkowo lekki, by gwarantować mobilność i być na tyle urozmaicony, aby zabezpieczył wszystkie przewidziane i nieprzewidziane kadry.
Zazwyczaj pracuję na dużych, ponad czterdziestolitrowych plecakach. Pakuję tam wszystko. Od mikrofonów, powerbanków, zapasowych zestawów baterii, mini oświetlenia, po aparat z kilkoma obiektywami od ogniskowych 600mm do 15mm. Upycham gimbale do Go Pro, i kamerki sportowe, mini zestawy do czyszczenia optyki, kontrolery ruchu. Jeśli była taka potrzeba obwieszałem się dwoma statywami, głowicą filmową i dronem. Zdarza się, że na tę kupę gratów ląduje też jazda kamerowa do 160cm długości. To wszystko gwarantuje mi wykonanie zadania, które powierza mi klient na imprezach sportowych. Do niedawna taki litraż plecaka wyrył się w mojej pracy jako standard. Na pewien czas poprzestałem dociekania – co by tutaj poprawić czy zmienić. Z czasem człowiek szuka rozwiązań bardziej kompaktowych. W niektórych sytuacjach rozmiary są szczególnie pomocne, w przypadku wymogów lotniczych co do gabarytów plecaków i walizek czy poprostu chęć minimalizacji, która dotyka świat fotograficzny już od jakiegoś czasu.
Na rajdzie pojawiłem się z plecakiem Tenba Solstice w wariancie 24 litrowym. I wiecie co – w szystko oprócz jazdy kamerowej, której nie potrzebowałem, pomieściło się w tym modelu 🙂 Jeszcze do niedawna bym nie uwierzył. Zacząłem się pakować z zamiarem rezygnacji z niektórych rzeczy. Jednak w miarę „przemeblowywania” wewnętrznych ścianek mocowanych na rzepy (co akurat jest standardem u producentów plecaków foto) zdałem sobie sprawę, że zabieram wszystko, a drobiazgi poukładałem w świetnym organizerze Tenba Tools Cable Duo 8. Gdzie się podziało te 15-20 litrów. Myślę, że wszystko za sprawą świetnie pomyślanej organizacji wnętrza. Maksymalna dowolność układu, możliwość otwarcia ściany jednej z trzech komór i połączenia w jedną dużą kieszeń, to coś czego mi brakowało przez ostatnie lata zarabiania na życie włóczeniem się po lasach i górach z aparaten w dłoni. Kieszeń z głównym sprzętem otwierana od strony pleców – jest to już dla mnie standard. Gwarantuje bezpieczeństwo przed niepowołanymi łapkami, ale także chroni przed własnym zapominalstwem, gdy czasem zakładam otwarty plecak w „ferworze walki” podczas pracy na zawodach sportowych. Do tego mamy kieszeń od góry (to ta właśnie demontowalna z główną komorą) i na froncie kieszeń na drobiazgi, jedzenie czy dodatkowe ubrania. Na bocznych ścianach plecaka mamy rozciągliwe kieszenie na napoje. W przypadku wariantu 24-litrowego wchodzi tam termos do mojemności 1l. Znakomicie mieszczą się tam też nogi statywu, który dopniemy paskami kompresyjnymi. No i ta waga… 1.45kg to już naprawdę „fast and light” wśród plecaków z tego segmentu. Tenba otwarcie pisze, że stawia na jakość i wytrzymałość w stosunku do niskiej wagi, co w przypadku podróżowania czy pracy jaką wykonuję, jest zbawienne. Wszystko spinają systemy zamków i zacisków YKK®. Sam plecak jest uszyty z materiałów opierających się wodzie oraz posiada wodoodporny dolny panel. Posiada rzecz jasna także rain cover. Wracamy nad rzekę Łobżankę i na rajd przygodowy. Pogoda nie aspirowała do miana wybornej. Z ziemi szukałem naprawdę jakiegoś udanegoo kadru kajakarzy snujących się po romantycznych
serpentynach rzeczki we mgle. Biegałem z całym sprzętem na plecach od zakola do zakola, czas naglił. W końcu na jeden jedyny moment wyjrzało słońce. Poznałem już teren by zadecydować, że najlepiej to miejsce wyjdzie na zdjęciu z drona. Z górnej klapy plecaka wyjąłem Mavica Pro. Opatrzyłem jego kamerę w szary filtr ND16 i poszybowałem w górę. Po niespełna minucie mogłem już się zbierać z tego miejsca dalej. Wiedziałem, że mam już zdjęcie nr.1 z tego rajdu.