Włochy – słona bryza, zimny lód.
Tekst do pierwszej części wyjazdu fotograficznego do Słowenii i Włoch znajduje się TUTAJ.
Jeśli jeszcze nie śledzicie mojego Instagrama, zapraszam gorąco do moich wyróżnionych relacji ze Słowenii i Włoch.
DOJAZD NOCLEG I CENY
Jak wiemy z pierwszej części wpisu za kółkiem spędziłem niezliczoną na dziś ilość godzin. Przejechałem 4100km przez Polskę, Czechy, Austrię, Słowenię, Włochy i Niemcy. Rozstawiałem statywy na kilkunastu miejscówkach fotograficznych, nie narzekając ani jeden dzień na pogodę. Czułem bryzę wodospadów, wiatr od morza, oraz deptałem po skrzypiącym śniegu pod ścianami Dolomitów. Jednego dnia marzłem w puchówce, a kolejnego opalałem twarz będąc w krótkim rękawku. Do tego jadłem smacznie, ale… niedomagałem pod względem snu. Na to wszystko miałem niecałe dziesięć dni. Marzec to świetny okres na taki wyjazd. Daje nam możliwość zarejestrowania ośnieżonych szczytów, ale i jednocześnie wiosenny krajobraz nad Wybrzeżem Liguryjskim. Zaczynamy.
Niełatwo było opuszczać Słowenię, to piękny kraj, a do tego nie jest to bardzo popularny kierunek wybierany przez Polaków. Planując wyjazd starałem się, by cały trip obfitował w zróżnicowane lokacje – takie jak góry, jeziora, wodospady, morze i miasteczka. Czas więc było zmienić totalnie klimat – kolejny drogowy odcinek podróży wiedzie nas z Alp Julijskich do włoskich miasteczek Cinque Terre. Na bazę noclegową wybrałem miasteczko La Spezia, które jest zdecydowanie tańsze od Cinque Terre, większe, ale także całkiem sympatyczne – nocleg zarezerwowałem w apartamentach Atmosfere Guest House (145€/3 noce) w sercu miasta. Z dworca kolejowego w La Spezia możemy dojechać do miasteczek Cinque Terre odpowiednio w czasie od 8 do 30 min.
Natomiast nocleg w południowym Tyrolu ulokowany był w Vilnoss w Apartamencie Fallerhoff (84,2€/2 noce) praktycznie pod nosem moich spotów fotograficznych.
Jeśli interesuje Was, w co spakowałem swój sprzęt i resztę dobytku odwiedźcie część pierwszą tekstu TUTAJ.
Przykładowe ceny we Włoszech:
- Makaron 0,5kg – 0,78€
- Pesto 190g – 2€
- Ragou 190 – 2,5€
- Ser Grana Padano 1kg – 11€
- Prosciutto 1kg -17€
- Babany 1kg – 1,40€
- Aperitif Crodino 10 butelek – 4,5€
Samo Cinque Terre jest dużo droższe. Cena np. kawałka focaccii kosztuke ok.5 €
Cena 1l ON – 1,53€
Spoty fotograficzne
We Włoszech odwiedziłem dwa totalnie różne regiony, o których w dalszej części tekstu. Poniżej możecie wspomóc się mapkami przedstawiającymi moje spoty fotograficzne wraz z miejscami noclegowymi, stacjami kolejowymi i punktami na zatrzymanie auta.
CINQUE TERRE
Fragmentem Riwiery Liguryjskiej ciągnie się pięć przeuroczych miasteczkek: Monterosso, Vernazza, Corniglia, Manarola i Riomaggiore, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO z powodu walorów kulturowych i krajobrazowych. Miasteczka te przyciągają tysiące turystów o każdej porze roku i leżą na kolejowym ciągu komunikacyjnym, ciągnącym się wzdłuż wybrzeża Riwiery Liguryjskiej. Zdecydowanie polecam ten środek transportu, jeżeli planujecie zwiedzić te miejscowości, są one niewielkie i wydają się mniejsze w rzeczywistości niż widać na zdjęciach. Spora liczba odwiedzających powoduje nie tylko gwarną, wesołą atmosferę, ale i spore wyzwanie dla fotografa. Zarówno w kwestii utrzymania estetyki kadru jak i pilnowania, by nikt nie potrącił statywu.
Przez miasteczka przewijają się pociągi znikające i wyłaniające się z górskich tuneli. Także te, które nie zatrzymują się na wspomnianych lokacjach, lecz pędzące z zawrotną prędkością przy zatłoczonym peronie. Jest to dość istotna kwestia, gdyż można się zdziwić i nieświadomie znaleźć się w dość niebezpiecznej sytuacji – na szczęście o większości nadjeżdzających pociągów dowiemy się z wyprzedzeniem z wrzeszczącego po włosku głosu wydobywającego się z megafonu. Zasada jest prosta – im bardziej tam krzyczą, tym szybciej przejedzie pociąg.
Przewoźnikiem na interesującej nas trasie jest Trenitalia, bilety można nabyć okresowe lub jednorazowe. Ja ze względu na pogodę, a właściwie jej nieprzewidywalność, wybrałem drugą opcję. Bilety kupujemy w biletomacie, wybierając stację, z której ruszamy oraz docelową. Możemy spokojnie zapłacić za podróż kartą płatniczą, Revolutem czy gotówką. Jedynym przypadkiem, gdzie nie mogłem zapłacić Revolutem jest jedna z sieci stacji benzynowych (widok na zdjęciu). Co ważne, po wydrukowaniu biletu, a jeszcze przed wejściem do pociągu, koniecznie musimy go skasować. Nieopodal biletomatów lub na samych peronach ulokowane sa kasowniki. Nie wystarczy wsadzić biletu odpowiednią stroną bilet kasownik, dodatkowo, po wsadzeniu biletu trzeba jeszcze wykonać nim ruch w lewo i dopiero wtedy usłyszymy charakterystyczny dźwięk drukarki.
Ceny biletów:
- La Spezia Centrale – Riomaggiore, 2,20€
- La Spezia Centrale – Vernazza, 2,50€
- La Spezia Centrale – Manarola, 2,20€
- Riomaggiore – Manarola, 1,90€
- Manarola – Vernazza, 2,20€
Warto też wspomnieć o drodze pieszej tzw. „Drodze Miłości” łączącej wszystkie pięć miasteczek. Jednak z tego co widziałem jest ona aktualnie w remoncie – przynajmniej na wybranych odcinkach, z powodu osuwisk i spadających z klifów kamieni.
O pełny żołądek na planie fotograficznym także nie musimy się martwić. W miasteczkach aż roi się od kawiarenek i pizzerii, gdzie można posilić się przed lub po zdjęciach, czy kupić coś na wynos.
Zaplanowałem sobię wizyty w trzech z pięciu miasteczek. Interesowały mnie Vernazza, Manarola i Riomaggiore. Dlaczego? Nic nie brakuje w urodzie pozostałym, natomiast – albo nie mieszczą się bezpośrednio nad wodą albo są zbyt rozlane, by akurat moje oko znalazło w nich interesujący kadr.
Skoro już wiemy jak dojechać, znajdźmy te spoty fotograficzne.
Vernazza
Najbardziej oddalonym z tych trzech od miejscowości La Spezia jest miasteczko Vernazza. Dotknięte najintensywniej kataklizmem z 2011 roku, gdy w paździerrniku na miasteczka zeszła lawina błotna, pochłaniając ludzi i ich dobytki. Dziś znów prezentuje się wspaniale i zachwyca od samego momentu wyjścia ze stacji kolejowej. By dostać się na mój spot fotograficzny ruszamy z prądem tłumu w kierunku portu. Bez obaw, wszystkie te trzy miasteczka mają małe porty i one są sednem wycieczek. Nie zgubicie się. Natomiast same stacje kolejowe są zgrabnie wkomponowane w miasto, by nie psuły wyglądu ciasnej, kolorowej zabudowy.
Droga do spotu zaczyna się jakieś 200 m przed portem, kiedy należy skręcić w lewo pomiędzy budynki. Ciasna uliczka pnąca się stromo schodami w górę, a następnie przemykająca pomiędzy domostwami doprowadzi nas do wspomnianej „Drogi Miłości”. Nieopodal skalnej wieżyczki rozpościera się widok w kierunku zachodnim na miasto i port. Za nim mamy piękną linię brzegową wijącą się w dal, z majaczącym miasteczkiem Monterosso – na tle tego wszystkiego będzie zachodzić słońce. Czyż nie maluje się to wspaniale?
Zatrzymajmy się więc w tym miejscu na drodze. Dla chętnych – choć nie namawiam, polecam przejść przez barierkę na wydeptane już przez turystów poletko, zawieszone nad urwiskiem. To jest moim zdaniem właśnie najlepsze miejsce to fotografowania Vernazzy. Innym interesującym miejscem jest widok z drogi już bezpośrednio nad portem. Zdecydowanie warto tu się pojawić dużo przed zachodem słońca, by zaklepać miejscówkę. Jest ona niewielka, bo ma zaledwie jeden metr kwadratowy, a zmiana położenia o jeden czy dwa metry robi dużą różnicę w kadrze. Ja byłem tutaj około dwóch godzin przed zachodem słońca, siedząc nad urwiskiem i zajadając lokalne specjały z pobliskiego sklepu. Ogniskowe, które tu się przydadzą mieszczą się w okolicy 24 mm. Trochę tutaj wieje, więc warto wesprzeć się solidną podstawą. Mój aparat zamontowałem tutaj na statywie Manfrotto x190, adapterze poziomującym oraz na głowicy kulowej X Pro, która w stabilny i precyzyjny sposób utrzymuje aparat w pozycji horyzontalnej i portretowej.
Manarola
W Manaroli, podobnie jak w poprzedniej lokalizacji kierujemy się od stacji głównym deptakiem w dół wprost do portu. Odległości od portu we wszystkich tych miejscowościach są naprawdę niewielkie, maksymalnie dzieli ich od stacji kilka minut piechotą. Manarola wyjątkowo do mnie przemawia. Nie tylko jeśli chodzi o fotografię, ale o miejsce czysto wypoczynkowe. Szczególnie mogę polecić przy samym porcie po lewej stronie dwie knajpki – jedna z lodami, druga z pizzą. Proponuję zabrać zakupione tam smakołyki i wybrać się na ścieżkę z prawej strony portu i usiadłszy na skalnych ławeczkach, możecie delektować się zarówno jedzeniem jak i widokiem na port i całe miasteczko. W tym miejscu również znajduje się nasz spot fotograficzny, możecie postawić statyw przy barierkach dzielących skalne urwisko od ścieżki lub – czego nie polecam i tylko dla chętnych i świadomych swojego wyboru, warto przejść przez tę barierkę (o ile nie jest otwarta furteczka) i zejść kilka metrów niżej. Stąd moim zdaniem jest najlepszy widok. Zrównoważony pod względem kadru i zbalansowany, jeśli chodzi o położenie wody i miasta.Najlepiej budować tutaj kadr szeroko. Myślę, że okolice 14-15mm ogniskowej będą najlepsze. Możecie pokusić się o panoramę, o której napiszę przy okazji kolejnego miasta. W tym przypadku jak w żadnym innym warto posilić się głowicą poziomującą gdyż teren jest tu tak nierówny, że ustawianie indywidualnie długości nóg statywu i poziomowanie go zwłaszcza pod panoramy jest wielką udręką. Zasady działania tego wyjątkowo poręcznego elementu opisywałem w poprzednim tekscie w przypadku zdjęć nad wodospadem Kozjak
W porywisty dzień, gdy fale są duże, nie schodzcie zbyt nisko, bo Was zaleje woda rozbryzgująca się o skały. Wystawa kadru jest w stronę wschodnią, odwrotnie niż w poprzednim przypadku. Słońce pięknie odbija się w głównych fasadach domków wiszących majestatycznie nad klifem. Wieczorem natomiast świeci setkami światełek z okien, zwłaszcza w szczycie sezonu. Oczywiście możecie tu przybyć na wschód słońca. Pociągi docierają tu od bardzo wczesnych godzin do późna w nocy. Wschód też jest ciekawy, jednak – tu mała rada – nie możecie wtedy liczyć na zbyt wiele świateł miasta, bo po prostu ludzie będą jeszcze spali. W takich lokalizacjach jak te, warto posilić się filtrami dla wykreowania własnego wyrazu artystycznego i wedle własnego gustu. Ja stosuję najnowszy zestaw Haida M10, o którym możecie przeczytać TUTAJ. O filtrach szerzej napisałem TUTAJ
Zwródźcie uwagę, jakie to proste. Zapraszam na film.
Więcej o filtrach Haida mówię TUTAJ.
Riomaggiore
To ostatnie miasteczko, które chciałbym Wam przyblizyć. Droga od stacji do portu w tym wypadku już jest trochę mniej oczywista. Po wyjściu z peronów kierujemy się w oznaczony tunel, który przeprowadzi nas przez wnętrze skalnego klifu. Następnie schodami w dół (cały czas za oznaczeniami portu) dostajemy się kolejnym tunelem wprost w objęcia portu. Trzymając się lewej strony deptaka, dochodzimy do czegoś w rodzaju tarasu widokowego, odgrodzonego od skalnego urwiska murkiem z czerwonej cegły. W tym miejscu rozpościera się nam widok w kierunku zachodnim na morze, klify i portowe miasteczko. Tutaj są dwa dobre spoty fotograficzne. To na którym stoimy oraz poniżej niego. Znajdują się tam skalne falochrony, na które możemy się dostać z dwóch stron – furtką z poziomu wspomnianego tarasu lub wprost z poziomu deptaka portowego. Obie z tych dróg mogą być zamknięte np. z powodu złej pogody i dużej fali. Ja wybrałem opcję pierwszą. Kompozycji jest tu kilka. Dla mnie najlepszą opcją jest kadrowanie jak najszerzej w granicach 14-15 mm ogniskowej lub pokuszenie się o panoramę. Taras widokowy nie jest szczególnie duży. Zbiera się na nim dużo gapiów. W poprzednich dwóch lokacjach nie uświadczysz tak dużo turystów jak tutaj. Vernazza i mój spot jak i zejście poza barkierkę w Manaroli były oazami spokoju. Tutaj już trzeba pilnować sprzętu, by nikt go nie poruszył czy nie przewrócił. Moja pozycja statuwu ulokowana była w narożniku wspomnianego murka, wysuniętego najbardziej w kierunku morza. Dodatkowo zrobiłem zawczasu zasieki z plecaka i butelki z piciem licząc, że to wystarczy, by zwrócić uwagę turystów na mój statyw. Niestety, pojawił inny problem. Liczna, znana wszystkim, zorganizowana wycieczka z Japonii przejęła kontrolę nad terenem. Co prawda nie zniszczyła moich zasieków, ale widząc, że jestem fotografem, usilnie starała namówić mnie do tego, bym robił im zdjęcia (każdemu z osobna) ich telefonami.
Panorama to moim zdaniem sposób fotografowania, który pokaże najwięcej w tej lokalizacji. Wróćmy do kwestii panoramowania, którą obiecałem poruszyć w pierwszej części tekstu o Słowenii. Do tej techniki stosuję zaawansowany system Manfrotto – głowicę panoramiczną QTVR
Jaki jest w ogóle sens i potrzeba stosowanie tego typu rozwiązań? Można przecież panoramować z ręki czy z głowicy kulowej. Niestety, nie obywa się to bez strat dla kadru. Liczne wypaczenia, czy złe poskładanie kadrów przez oprogramowanie – nawet te specjalistyczne do panoram, czyni często takie zdjęcia bezużytecznymi. Zwłaszcza jeśli chodzi o architekturę. Jest to temat złożony i może kiedyś o tym napiszę więcej. Warto jednak wiedzieć o istnieniu czegoś takiego jak punkt nodalny, mieszczący się w środku głównej kolumny statywu czy na jego szczycie. By uniknąć efektu paralaksy, musi on się zbiegać ze środkiem punktu optycznego danego obiektywu tak, by podczas panoramowania zbieżne tych dwóch punktów były zawsze w tym samym miejscu i nie zmieniały położenia. Finalnie uzyskujemy piękną, bezstratną pod każdym względem panoramę. Nie bez znaczenia jest też odpowiednie wypoziomowanie takiej głowicy, Świetnie do tego nada się wspomniany adapter poziomujący by obrót głowicy panoramicznej odbywał się idealnie w płaszczyźnie poziomej. Dodatkowo w głowicy panoramicznej możemy ustawić skok obrotu. Ja najczęściej stosuje skok 15 stopni. Jeśli wszystkie elementy podczas realizacji zdjęcia przebiegną pomyślnie, pracy nad podstawową postprodukcją mamy niewiele. Wiadomo, że budynki zawsze są proste a horyzont niezmiennie jest idealnie poziomy. Oczywiście poza obiektami, które realnie są przekrzywione.
To tyle w kwestii tego zjawiskowego rejonu Włoch. Czas przenieść się w totalnie inny krajobraz tego kraju.
Południowy Tyrol
Gdy dojechałem do miejscowości Villnöß (Trydent – Górna Adyga, prowincja Bolzano), zahaczając po drodze o jeszcze kilka miejscówek w ramach rekonesansu, znów trzeba było wyciągać puchówki. Zabawne, bo dzień czy dwa wcześniej paradowałem po Cinque Terre w krótkim rękawku. Tutaj natomiast przywitał mnie wielki opad śniegu, a wraz z nim największe odśnieżanie auta jakie spotkało mnie tej zimy. Położenie mojego noclegu było idealne – dwie miejscówki, które zaplanowałem, mieściły się w granicach kilometra od tego miejsca. Obcujemy znów z obiektami UNESCO, a mianowicie z przepięknym masywem Odle w Dolomitach. Jest to jedna z najbardziej znanych ścian górskich na świecie, a opodal nich w Villnöß właśnie wychowywał się i uczył się wspinać Reinhold Messner. Cała dolina, w której się znajdujemy jest przepiękna. Cicha i majestatyczna. Zaledwie kilkanaście minut jazdy od autostrady kieującej nas z Włoch do Austrii. To azyl i oaza kontemplacji w okresie marcowym, wyciszyła mnie od samego początku. Gwar wybrzeża liguryjskiego zostawiłem już całkiem za sobą. Jest tylko wiatr i skrzypienie śniegu pod stopami. Pogoda dotychczas dopisywała. Niestety z moim przyjazdem tutaj, zbiegł się fakt pogorszenia pogody. Przyszedł mocny opad śniegu, wiatr i gęsta mgła. Nie licząc na ciekawy poranek, wstałem mimo wszystko na długo przed świtem i udałem się autem na swoją miejscówkę. Plan totalny doliny uzyskamy wjeżdzając serpentynami na stok po przeciwnej stronie masywu Odle (patrz mapa). Auto możemy zaparkować na poboczu. Drogi asfaltowe są tu wąskie, jednopasmowe i prowadzą do prywatnych domostw. Dlatego warto zachowywać ciszę i nie zastawiać autem drogi by inni, którzy zechcą tu fotografować, nie dostali na miejscu bana od lokalsów. Wszystko we mgle. Statywy aż parzą z zimna w ręce podczas rozkładania się ze sprzętem. W tym wypadku wsparłem aparat na prezyzyjnej, trzyosiowej głowicy Manfrotto X Pro 3W, która towarzyszyła mi do końca wszystkich kadrów w tym regionie.
Nic nie widać. Z doświadczenia wiem, że jak mgła dostanie lekko pierwszego promienia światła nawet jeszcze przed wschodem, lubi lekko zafalować. Liczyłem na ten fakt. Wiedziałem, że będzie to tylko chwila, która może nie doczekać właściwiego wschodu słońca.
Otworzyła się przede mną nieziemska panorama szczytów. Na kilka minut zafalowały mgły, odsłaniając również Kościół św. Magdaleny w dolinie. Po chwili było po wszystkim. Ogniskowe skuteczne w tym miejscu to ok 30-60 mm.Czas wracać na śniadanie. Rozgaszczając się w pensjonacie pod piecem kaflowym, grzałem nogi i ręce, a zapach lokalnych przysmaków już napawał mnie energią na wieczorne zdjęcia, tym razem przy Kaplicy St. Johann in Ranui. Od tego momentu wszystkie warianty zdjęć w tych dwóch miejscówkach, które realizowałem przez kolejne dwa dni, odbywały się już w sprzyjającej pogodzie.
Kaplica St. Johann in Ranui to maluteńki obiekt sakralny niedaleko stoku narciarskiego, a położony na prywatnym terenie. Wiedzie do niego niewielka, specjalnie wydzielona dróżka zabezpieczona traserami. Widok na kaplicę z górami w tle znajduje się w pewnym oddaleniu. Jak pokazuje mapka, auto zatrzymujemy na parkingu lub jeśli jest wolne miejsce, parkujemy na żwirowym poboczu. Na skraju polany znajduje się specjalnie postawiony taras widokowy. Kiedyś go nie było, ale od jakiegoś czasu zarządcy wpadli na pomysł i postawili z drewnianych bali platformę widokową. Jak wspominałem teren pomiędzy platformą i kaplicą jest prywatny i warto uszanować ten fakt. Możemy za to szafować różnymi ogniskowymi pomiędzy 50 a 70 milimetrów. To jeden z najbardziej znanych obiektów sakralnych w regionie. Urokliwy, malutki obiekt kontrastujący z potężnymi ścianami Dolomitów.
To już koniec tej dziesięciodniowej podróży. To był świetny czas spędzony głównie za kierownicą i przy statywie. Góry, jeziora, wodospady i morskie klify pozostawiłem za sobą. Wracając do kraju zajechałem jeszcze na zdjęcia do Monachium i do Zamku Czocha w Polsce. Niebawem kolejne wyjazdy, lokacje i kolejne kadry.
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie wyjazdu, czy spotów fotograficznych, piszcie w komentarzach – postaram się na wszystkie odpowiedzieć.
Całkowite koszty wyjazdu do Słowenii i Włoch
- ubezpieczenia auta – 99zł
- ubezpieczenie zdrowotne 75zł
- paliwo: tankowanie za granicą – 209€ + w kraju 459zł (4100km)
- winiety: Czechy, Austria, Słowenia – 209 zł, w tym opłata pośrednictwa sprzedaży 31,50zł
- autostrady we Włoszech 77,8€
- tunele (Schönberg, Rosenbach) – 9,5€ i 7,40€
- noclegi 321€/7 nocy, 2os – jeśli chcielibyście otrzymać zwrot 50zł za zrealizowaną rezerwację z Boooking – dokonajcie jej za pomocą [tego linku]
SPRZĘT
Na wyjeździe korzystałem z następującego sprzętu.
Statywy:
- Manfrotto X190
- Manfrotto befree advanced
Głowice:
- Manfrotto X Pro 3W
- Manfrotto X Pro
- Manfrotto Głowica panoramiczna QTVR
- Manfrotto adapter poziomujący
- Manfrotto Ramię ”L”
Plecaki i torby:
- Tenba Axis Tactical 24l
- Tenba Tools BYOB 10 DSLR BP Insert
- Tenba Tools Lans Capsule 36×15 cm
- Tenba Cable Duo 8- Cable Pouch
Filtry Haida:
- Uchwyt Haida M10, adapter 82mm plus filtr polaryzacyjny
- Filtr wsuwany pełny szary ND 3.0 (NDx1000) Haida M10
- Filtr połówkowy szary Haida Red Diamond ND8 / ND 0.9 Grad Medium (100×150)
Zestawy Syrp: