• Strona główna
  • Współpraca
  • Fotografia
    • Architektura i wnętrza
    • Astrofotografia
    • Krajobraz
    • Krajobraz miejski
  • Film
  • Blog
  • Sklep
    • Produkty
    • Rodzaje wydruku
    • Konto klienta
    • Regulamin sklepu
    • Polityka prywatności
  • Foto – wyprawa
  • Do pobrania
  • Kontakt
  • Wyszukiwanie

  • Najnowsze wpisy

    • (brak tytułu)
    • Zestaw Haida M15
    • Wydruki czarno-białe. Nadchodzą nowości.
    • 10 faktów o mnie
    • Żadne wspomnienie nie jest silniejsze niż wydrukowana fotografia.
  • Najnowsze komentarze

    • exotic bullies - Portfolio
    • exotic bullies - Blog
    • clima en atizapán de zaragoza - Blog
    • clima tultitlán - Portfolio
    • clima en atizapán de zaragoza - Fotografia
  • Archiwa

    • listopad 2022
    • lipiec 2022
    • marzec 2021
    • sierpień 2020
    • maj 2020
    • kwiecień 2020
    • marzec 2020
    • styczeń 2020
    • grudzień 2019
    • listopad 2019
    • październik 2019
    • maj 2019
    • kwiecień 2019
    • marzec 2019
    • styczeń 2019
    • grudzień 2018
    • kwiecień 2018
    • marzec 2018
    • listopad 2017
    • wrzesień 2017
    • lipiec 2017
    • czerwiec 2017
    • maj 2017
    • kwiecień 2017
    • marzec 2017
    • styczeń 2017
    • grudzień 2016
    • listopad 2016
    • październik 2016
    • sierpień 2016
    • czerwiec 2016
    • maj 2016
    • kwiecień 2016
    • marzec 2016
    • luty 2016
    • styczeń 2016
    • listopad 2015
    • sierpień 2015
    • lipiec 2015
  • Kategorie

    • Aktualności
    • Blog
    • Dokument
    • Dzięki ultra jestem tu, gdzie jestem – Krzysztof Zaniewski
    • Film
    • Impresje dokumentalne
    • Reklama
  • Meta

    • Zaloguj się
    • Kanał wpisów
    • Kanał komentarzy
    • WordPress.org
0
  • Strona główna
  • Współpraca
  • Fotografia
    • Architektura i wnętrza
    • Astrofotografia
    • Krajobraz
    • Krajobraz miejski
  • Film
  • Blog
  • Sklep
    • Produkty
    • Rodzaje wydruku
    • Konto klienta
    • Regulamin sklepu
    • Polityka prywatności
  • Foto – wyprawa
  • Do pobrania
  • Kontakt
10 rzeczy na prezent dla fotografa, które nie są sprzętem fotograficznym.
9 grudnia 2019 In Blog 456 komentarzy

Zbliżają się święta. Gorączka świątecznych zakupów nabiera tempa. Jeśli zastanawiasz się, co kupić swojemu partnerowi, który pasjonuje się fotografią, a zakup fotograficznego ekwipunku wykracza znacznie poza Twój budżet, ten tekst jest dla Ciebie.

Dolina Chochołowska

Jest bardzo wiele gadżetów, które mogą się przydać fotografowi. Dotyczyć one mogą zarówno akcesoriów fotograficznych, elektroniki, odzieży czy aspektów logistycznych. Dobrze trafione potrafią ucieszyć nie mniej niż najnowsze model obiektywu, pasujący do jego/jej aparatu. Poniżej przedstawię 10 pomysłów. Zaczynamy.

  1. DYSKI ARCHIWIZACYJNE / DYSKI ZEWNĘTRZNE / CZYTNIKI KART PAMIĘCI

W zależności od budżetu rozpiętość jest wielka. Od dużych macierzy robiących automatyczne kopie zapasowe projektów po małe dyski zewnętrzne. Tych drugich zazwyczaj nigdy za wiele. Sam używam ich bardzo dużą ilość, a potrzeby na nie praktycznie nigdy się nie kończą. Począwszy od małych dysków HDD o pojemności 1-2 TB po droższe, mniej zawodne, szybsze w odczycie i zapisie danych dyski SSD. Kiedy to piszę, przede mną leży kilka takich dysków, co świadczyć może, że taki prezent na pewno będzie wykorzystany. Ja w większości używam dysków marki WD. Kolejna sprawa to czytniki kart pamięci. Obecnie fotografowie korzystają zazwyczaj z trzech rodzajów kart – CF, SD i mini SD. Na rynku są czytniki posiadające sloty na wszystkie te karty razem. Będzie więc to praktyczny prezent, używany na bieżąco w domowym studio jak i w terenie.

2. TERMOS

Termos to akcesorium turystyczne, które jak najbardziej wpisuje się w świat fotografa. Co,jak nie ciepły napój pokrzepi bardziej zmarzniętego fotografa, stojącego gdzieś przy aparacie w górach czy nad wodą. Obecnie większość firm z czołówki outdoorowej produkuje przyzwoite termosy, a ich jakość utrzymywania temperatury płynów w czasie jest porównywalna. Tutaj moja mała porada, która może zaważyć o tym czy gorąca herbata wystygnie w momencie kiedy najbardziej jej będziemy potrzebować, czy przetrwa cały mroźny dzień, a nawet dłużej. Podczas wyboru kierujmy się dwoma kryteriami. Po pierwsze wybierajmy termosy zakręcane, a nie wciskane typu „one touch” Te drugie mimo, że łatwiejsze w użyciu wytracają szybciej ciepło poprzez nieszczelność tego systemu. Termosy zakręcane nie mają takiego problemu. Tutaj kolejna porada – podczas odkręcania termosu z gwintem odkręćmy korek tylko trochę – tak by płyn lał się po gwincie do kubka. Zapobiegnie to przedostawaniu się chłodnego powietrza do termosu i zwolni proces obniżania się temperatury płynu. Proponuję pojemności ok.0,5 l. Gwarantuje, że jeśli termos będzie większy, a fotograf stanie przed wyborem – albo termos albo dodatkowy obiektyw- wybierze to drugie.

3. AKCESORIA DO TRANSPORTU SPRZĘTU FOTOGRAFICZNEGO

By powyższa groźba zostawienia termosu się nie ziściła, warto przemyśleć sprawę logistyki czyli np. akcesoriów do transportu sprzętu foto. Możemy zastanowić się nad plecakiem czy dodatkowymi case-ami mocowanymi na zewnątrz plecaka. Tutaj warto zrobić małe rozpoznanie, które zajmie niewiele czasu i można to zrobić bez ryzykownego podpytywania osoby, którą chcemy obdarować.

Pierwsza kwestia – czy fotograf lata samolotami?

To ważne w kontekście pojemności i rozmiarów plecaka. Większość fotografów nigdy się nie zgodzi oddać sprzęt fotograficzny do luku (prędzej sami tam się zamkną). Plecak więc musi spełniać wymiary bagażu podręcznego jak i trzymać wagę ustaloną przez przewoźnika. Od dawna używam i testuję torby i plecaki marki Tenba. Co w kontekście lotniczym mogę polecić? Na pewno model Solstice 24 l. Trzyma wymiar, a do tego jest super lekki, co daje możliwość dopakowania większej ilości sprzętu. Być może dobrym prezentem będzie dodatkowa foto-torba wnoszona jako drugi bagaż na pokład samolotu jak model Messenger DNA 13 lub 15?

Druga kwestia – ile nosi sprzętu?

Jeśli widzisz u niego/u niej problem z pomieszczeniem sprzętu, warto zastanowić się nad większym plecakiem lub nad doczepianymi akcesoriami. Co się w moim przypadku sprawdza? Na pewno doczepiane tuby na obiektywy z serii Tools Lens Capsule lub wrapy ochronne Protective Wrap. A jeśli twój fotograf jest bałaganiarzem lub ma milion mniej lub bardziej potrzebnych gadżetów, wybierz jeden z organizerów z serii Tools Cable Duo. Plecak, który posiada dużą możliwość doczepienia akcesoriów, to model z serii Axis Tactical. Natomiast jeśli jesteś dziewczyną, która lubi podbierać rzeczy facetowi, zerknij na model Fulton. Zapewne po rozbebeszeniu z wewnętrznych przegródek udasz się z nim na miejskie zakupy.

Mam dla Was świąteczny rabat 10% na wszystko w sklepie Tenba.pl. Kod rabatowy: Tenba10

https://tenba.pl/sklep/

Tyrol Południowy

4. Bilety lotnicze

To jest jedna z rzeczy, którą ja lubię dostawać najbardziej w ostatnim czasie. Jeśli Twój fotograf lubi odwiedzać nowe miejsca z aparatem, bilet lotniczy będzie wymiatał a on/ona od razu zacznie snuć plany fotograficzne w danym miejscu. Jeśli lubi góry, poszukaj regionów z górami – kraje alpejskie czy Szkocja, a może Islandia. Jeśli jest miłośnikiem architektury, Włochy możesz brać w ciemno. Pamiętaj przy zakupie biletu o informacjach w punkcie 3, gdzie omawialiśmy ilość sprzętu foto.

5. RĘKAWICZKI

Tych również nigdy za dużo. Proponuję najlepiej dwie pary. Zewnętrzne rękawiczki ciepłe. Mogą być softshellowe, z membraną lub jakieś z klimatem np.wełniane. Strategiczną warstwą będą te cieńsze przy ciele. Dlaczego? Operowanie przy sprzęcie foto wymusza czasami ściągnięcie rękawiczek. Gdy mamy pierwszą warstwę cieniutkich, palce fotografa nigdy nie zetkną się z zimnym żelastwem, parzącym w dłonie. Po takim kontakcie bywa i tak, że jest problem z odzyskaniem ciepłoty w palcach, nawet gdy potem założymy na dłonie wszystko co mamy.

Mam dla Was świąteczny rabat 10% na rękawiczki w sklepie Aktywny Turysta. Kod rabatowy: FOTO.

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/rekawiczki-odziez-meska/

6. KURTKI

Kurtki to kolejna sprawa, warta zauważenia. W zależności od potrzeb, przydatne kurtki możemy podzielić na przeciwdeszczowe, ocieplane i chroniące przed wiatrem.

Cienkie, lekkie kurtki z powodzeniem zmieszczą się do plecaka jako dodatkowa warstwa, gdy zacznie padać, a także nic nie ważą w pakunku lotniczym. Softshelle to materiał chroniący przed wiatrem i lekko opierający się deszczowi. To także niewielkie w wadze kurtki o wszechstronnym zastosowaniu w podróży czy na plenerach fotograficznych. Ciepłe swetry puchowe czy grube kurtałki to już z przeznaczeniem na konkretne mrozy. Popatrzcie na kieszenie czy są duże i obszerne bo fotografowie na plenerach lubią w nie wpychać akcesoria foto, jak dekle od obiektywów, baterie, gdy trzeba je chronić przed zimnem, czy przechowywać jakieś przekąski.

Mam dla Was świąteczny rabat 10% na kurtki w sklepie Aktywny Turysta. Kod rabatowy: FOTO.

Softshelle

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/softshelle-odziez-meska/

Kurtki

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/kurtki-odziez-meska/

  • Peru, Góry Tęczowe 5000m n.p.m.
  • Peru, Góry Tęczowe 5000m n.p.m.

7. CZOŁÓWKA

Czołówka, dla niewtajemniczonych, to latarka umieszczana na głowie. Wykorzystywana we wszystkich aspektach działalności, gdzie jest ciemno, a potrzebujemy wolnych rąk. W tym wypadku kierując się ceną, musimy mieć na uwadze jedną kwestię. Nic po czołówce fotografowi, jeśli nie będzie miała możliwości przełączenia się na czerwoną lampkę. Świadomi fotografowie operują po zmroku, przy nocnych zdjęciach przy czerwonym spektrum światła. Działa ono mniej destruktywnie na realizowane zdjęcia, a także nie przeszkadza innym fotografom, jeśli takowi są w pobliżu.

8. BIELIZNA TERMOAKTYWNA

Podobnie jak rękawiczki czy czapka, bielizna termoaktywna w mroźne dni, to podstawa dla fotografów pracujących w plenerze. Zarówno na nogi jak i na korpus ocieplina tego rodzaju, nawet gdyby była kolejną w kolekcji bardzo się przyda. Przecież to bielizna, więc większa ilość sztuk jest bardzo pożądana.

9. POWERBANKI

Energia, energia, energia. Jak często jej brakuje w plenerze. Powerbanki zarówno takie podstawowe, którymi naładujemy telefon jak i większe stacje z zasilaniem solarnym, to idealny pomysł na prezent. W tańszych wersjach naładujemy telefon, w droższych baterie do aparatu czy laptopa. Ja osobiście takiej dużej stacji nie mam, ale nigdy bym nie pogardził.

10. RZECZY BEZCENNE

Tej rzeczy nie da się kupić za pieniądze, bo walutą jest serce. Spędź z nim czas w plenerze, zainteresuj się jego/jej pasją. Naucz się, co to jest złota godzina, co to ISO, czas naświetlania czy przesłona. Popatrzcie razem w budowany przez niego kadr. Naucz się doceniać to, co Twój fotograf widzi, delektujcie się wspólnie chwilą patrzenia w horyzont. Gwarantuję Ci, że nigdy tego nie zapomni.

DOSTĘPNE SĄ MOJE KALENDARZE

Dostępny jest mój kalendarz na rok 2020. Może być świetnym dodatkiem do prezentu lub prezentem samym w sobie. Mam nadzieję, że zdjęcia w nim zawarte zainspirują do odwiedzenia nowych miejsc i spróbowania swoich fotograficznych sił w plenerach, które ja lubię. Dostępna jest także opcja zakupu kalendarzy w dwupaku.

    https://chrisactive.pl/product/preorder-kalendarz-2020/


    Continue Reading

    Basilicata – raj dla obiektywu.
    12 listopada 2019 In Blog 176 komentarzy

    Basilicata to region czysty od wszędobylskiej turystyki Włoch. Tu możesz robić zdjęcia do woli, bez tłumów fotografów.

    EOS 90D. Widok starego miasta (Sassi) z jaskini.



    Basilicata kusiła mnie już od dłuższego czasu. Znajdujący się na samym dole włoskiego buta region, jest miejscem bardzo słabo zaludnionym. Liczy ok 600 000 mieszkańców, a tendencja jest wciąż malejąca poprzez odpływ mieszkańców w rejony lepiej rozwinięte na północy kraju. Znajduje się tu jednak kilka ciekawych miejsc, wciąż nieskażonych przez turystykę, gdzie możemy poczuć jeszcze prawdziwe Włochy. Niedawno pisałem o tym jak sobie radzić z fotografią przy tłumach turystów – w tym tekście takiego problemu nie będzie. Basilicata to wciąż region nieodkryty i nie doceniony na miarę tego, co oferuje. Wykorzystajmy ten fakt i przenieśmy się w to wspaniałe miejsce.

    Jeśli jeszcze nie śledzicie mojego Instagrama, zapraszam gorąco do moich wyróżnionych relacji z Basilicata 1 i Basilicata 2. 

    Jak się dostać?

    EOS 90D. Wschód nad Materą.

    Jeśli nie robicie tripu po całych Włoszech autem, najlepszym rozwiązaniem jest przelot samolotem do miejscowości Bari. Bari leży nad Adriatykiem w regionie Apulia. Na lotnisku radzę wypożyczyć auto, gdzie drogą SS96 a potem SS99 przedostaniemy się do Basilicaty. Trasa jest stosunkowo krótka, bo już po około jednej godzinie jazdy możemy dotrzeć do najbardziej znanego miasta regionu – sławnej Matery. Do samej Matery można dojechać pociągiem z Bari. Lecz zdaje się na tym mieście kończy się możliwość podróżowania koleją do miejsc, o których będę wspominał.

    Matera

    Mimo, że Matera jest najbardziej znanym miastem w regionie, na pewno nie wszyscy o nim słyszeli. Większość turystów wyjeżdża na północ Włoch, ewentualnie do Rzymu czy na wybrzeże Amalfi. Tymczasem jest to chyba najpiękniejsze miasto, jakie fotografowałem. W dodatku z niezwykłą historią.
    Początki Matery sięgają czasów osadnictwa jaskiniowego. Stąd mówi się, że jest to jedno z najstarszych miast świata. W latach pięćdziesiątych miasto było siedliskiem ubóstwa i najróżniejszych chorób m. in. malarii. Włoskie władze zaczęły wysiedlać rodowitych mieszkańców i dopiero w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku podjęto rewitalizację miasta, a ludzie zaczęli z powrotem napływać w te okolice. O historii miasta możecie przeczytać w książce „Chrystus zatrzymał się w Eboli”. Dobrze, że w pewnym momencie uświadomiono sobie fakt, że Matera to nie tylko największe slamsy Włoch, gdzie umieralność dzieci sięgała 50%,  ale też dziedzictwo kulturowe. Dziś miasto jest w fazie rozkwitu na nowo i wpisane jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nosi jednak ślady wysiedlenia, gdyż wiele domostw jest wciąż zamurowanych i opuszczonych, wciąż czekających na swoich nowych właścicieli. Stara Matera ma zabudowę tarasową. Chodzi się tu schodkami pomiędzy domostwami. W nich znajdziemy pensjonaty, hoteliki i urocze restauracje zatopione w skale. Nic dziwnego, że Mel Gibson wybrał sobie akurat to miasto na kręcenie filmu „Pasja”.

    Gdzie fotografować?

    Canon EOS 5D Mark III. Poranek w Materze. Widok znad Church of Saint Peter 'Barisano’.

    Właściwie można odpowiedzieć, że wszędzie. Gdzie nie spojrzymy, stara część miasta obfituje w ciekawe uliczki i przepiękne panoramy. Ja szczególnie sobie upodobałem kadr z tarasu widokowego nad Church of Saint Peter 'Barisano’. Nie spotkamy tu plagi turystów czy morza fotografów. Zwłaszcza poza sezonem. Ja odwiedziłem miasto w październiku i na wybranych przeze mnie spotach fotograficznych byłem sam. To niesamowite uczucie chłonąć tak wspaniałe widoki o poranku w zupełnej samotności, przy akompaniamencie wszędobylskich dzwonnic.

    Mniej oczywiste miejsce na fotografowanie znajduje się po drugiej stronie Wąwozu Gravina. Dostaniemy się tutaj autobusem lub samochodem  po zaparkowaniu w miejscu Belvedere su Matera e Sassi.  Jest to punk widokowy z rozległą panoramą na miasto. Jednak nie to nas interesuje. Trzeba znaleźć drogę na skraju wąwozu i trawersując w ścianie znaleźć jaskinie. Najlepiej wypatrzeć je już z miasta. Wtedy będzie łatwiej potem je odszukać. Odnajdziemy tu piękne grupy jaskiń czy raczej wielkie wnęki. Niektóre nawet o kubaturze zbliżonej do małego kościoła. Z tych najciekawiej położonych widać bardzo dobrze miasto. I tu kolejne, niemal mistyczne doznania czekają na odwiedzających. Zwłaszcza gdy się fotografuje wieczorem. Dźwięk migawki rozchodzi się echem po skalnej katedrze, mrok zagląda od wejścia do jaskini a za nim w tle błyszczy się złotymi światłami Matera. Bajka nad bajki.

    Matera to najpiękniejsze miasto jakie fotografowałem. Tajemnicze, z bogatą historią. Jednak przede wszystkim spójne w swoim wizerunku. To właściwie jednolita masa domostw wykutych w kamieniu i z kamienia zbudowane. Niektórzy twierdzą, że wyglądem przypomina Jerozolimę. W dobie kultury podróżowania i odkrywania coraz to nowych i nowych miejsc, Matera jest z pewnością punktem, do którego będę wracał. Pomimo, że nie jest dużym miastem, nie nasyciłem się nim nawet odrobinę.

    Church of Saint Peter 'Barisano’. Canon EOS 90D
    Church of Saint Peter 'Barisano’. Canon EOS 5D Mark III
    Widok z jaskini. Canon EOS 90D
    Widok z jaskini. Canon EOS 5D Mark III

    Dolomity Lukańskie

    Poranek nad Castlemezzano. Canon EOS 5D Mark III.

    70 km na zachód od Matery rozpościerają się Dolomity Lukańskie. Przepiękny zakątek Basilicaty widać już z daleka, z trasy szybkiego ruchu. Skalne urwiska i iglice pną się ostrymi grzebieniami wydawałoby się do nieba. Na zachodnich zboczach przycupnąły w cieniu skał dwa miasteczka – Pietrapertosa i Castelmezzano. Są tak pięknie wkomponowane w strukturę gór, że często tylne ściany domostw są litą skałą, co mieszkańcy chętnie  pokazują w wynajmowanych domkach. Niestety – a może i „stety” dużej bazy noclegowej tutaj nie ma. Dlatego warto się rozglądać już wcześniej przed planowanym przyjazdem. Za to zobaczymy prawdziwe Włochy i ludzi w większości w starszym wieku, bo młodzież wyprowadziła się na północ kraju. Mieszkańcy są uśmiechnięci i życzliwi. Prowadzą swój spokojny, osiadły, nieturystyczny tryb życia. Przemierzając uliczki miast, możesz dostrzec powtarzające się  schematy dnia codziennego, niezakłócone przez nic na świecie. Starsza pani, która otwiera okiennice codziennie rano o 6:15, chrząkającego ustawicznie starszego pana, co gdy wybije godzina 6 na dzwonnicy, zawsze przechadza się głównym skwerkiem miasta. Uśmiechniętych śmieciarzy żartujących sobie z siebie od samego rana. Miasteczka to oaza spokoju ulokowana w rajskim krajobrazie. Nie tylko same widoki mogą inspirować do fotografii, ale właśnie ten wspomniany klimat otwiera umysł na głębsze obszary wrażliwości i pozwala dostrzec więcej. To niby taki banał, ale naprawdę nie mamy w życiu takich chwil wiele, więc sami przed sobą powinniśmy się do tego przyznać i ten fakt docenić.

    W miasteczkach oprócz wspomnianego spokoju jest też kilka atrakcji z dreszczykiem emocji. Na szczytach skał możemy zwiedzić zamki. Dla spragnionych wrażeń są dostępne eksponowane via ferraty, a wisienką na torcie jest „Lot Anioła” czyli najdłuższa w Europie tyrolka. Lina łączy dwa miasteczka. Lecąc osiąga się prędkość ponad 100 km/h a dystans to ponad jeden kilometr. W rejonie znajduje się też Park Narodowy Pollino, który jest największym obszarem objętym ochroną we Włoszech.

    Sklepy jak to we Włoszech, a tym bardziej w tak małej miejscowości, otwierane są jak się tylko zachce właścicielom i nie przewidzisz kiedy trafisz na szyld z napisem „otwarte”. Zasada wspominana przez lokalsów „jak przyjdzie to będzie” jest w pełni uzasadniona i potwierdzona przeze mnie. Zawsze możemy się podratować otwartą małą pizzerią tu i ówdzie.




    A gdzie fotografować?

    Pietrapertosa. Canon EOS 5D Mark III

    Wiadomo – wszędzie! Gęste sploty wąskich uliczek pną się po skalnych zboczach, a niemal na każdej z nich na horyzoncie pojawiają się skalne ostańce. Brak tłumów pozwala praktycznie wszędzie na spokojnie rozstawić statyw i znaleźć dogodny dla siebie kadr. Tym razem znów upodobałem sobie dwa konkretne miejsca w tym rejonie. W Pietrapertosa widok z głównej drogi na skalne grzebienie i miasto, a w Castelmezzano podobny w wymowie kadr, tym razem z rynku głównego. Polecam też widok na Castelmezzano z asfaltowych serpentyn tuż przed miejscowością. Jeśli o drodze już mowa… miasteczka dzieli w prostej lini niewielka odległość, natomiast czas przejazdu z jednej do drugiej zajmuje ok 25 min trochę na okrętkę, przez okoliczne wzgórza.

    Na tym wyjeździe towarzyszyły mi dwie puszki Canona. Sprawdzony Canon 5D Mark III oraz nowy EOS 90D.

    Do tej pory byliście przyzwyczajeni do moich fotografii realizowanych pełnoklatkowymi Canonami. Ciekawe jak sobie zatem poradził aparat niepełnoklatkowy EOS 90D?

    Szybkostrzelny rodowód tego modelu przydaje się w sporcie czy w fotografii przyrody, bo potrafi realizować zdięcia z szybkością do 10 klatek na sekundę z pełnym wsparciem AF. Do tego filmowanie w 4K bez cropa. Natomiast w w Full HD mamy do dyspozycji 120 kl./s. Do tego płynny autofocus przy rejestracji video. Nic nie stoi na przeszkodzie, by można nim fotografować także w podróży.   Sprawdzi się nie tylko jako sprzęt dokumentujący nagłe, interesujące sytuacje podczas zwiedzania odległych miast i dzikich zakątków, ale również jako wsparty na statywie aparat do krajobrazu i architektury. Świadczy o tym chociażby tytułowe zdjęcie tego tekstu – Matery. Zdjęcie zostało wykonane z jaskini, gdzie rozpiętość tonalna w kadrze jest bardzo duża. Zachowana jakość detali jest naprawdę wysoce zadowalająca, a do tego wszystkie faktury są przejrzyste i wyraźnie wyodrębnione z tła.

    Za wszystko odpowiada matryca CMOS APS-C o rozdzielczości 32,5 megapiksela i procesor obrazu DIGIC 8.

    Poniżej surowe zdjęcia porównawcze z obu aparatów przy ISO 100/F8/ 1/125s

    EOS 90D
    EOS 90D
    Camera Connect
    Deszczowy poranek EOS 90D

    Standardowo już wspieram się aplikacją Camera Connect, która umożliwia mi wykonywanie zdjęć zdalnie, otrzymywanie podglądu prac na smartfonie, czy tworzenie kopii zapasowej na telefonie. Zwłaszcza, że mamy do dyspozycji w aparacie jeden slot na kartę pamięci. Camera Connect to świetne rozwiązanie np. wtedy gdy jest zimno, a Ty możesz schować się obok w samochodzie, zawiadując wszystkim z telefonu. Z pozycji EOS 90D możecie zawiadywać poprzez obrotowy ekran dotykowy o przekątnej 3 cali. Z drugiem strony puszki znajdziecie mocowanie obiektywu EF/EF-S (specyfikacja). Sama bateria naprawdę daje radę. Na samym wyjeździe nie wykonałem 1300 zdjęć jak podaje producent, ale bardzo długo aparat pracował w pozycji czuwania. Tutaj lepiej się sprawował niż 5D Mark III, gdzie bateria rozładowywała się (nowa bateria) prawie 2 razy szybciej. Warunki pogodowe były zmienne, od 5 do 20c. Jeśli już jesteśmy przy pogodzie, uszczelniona konstrukcja 90D sprawdziła się także podczas deszczu w Castelmezzano.

    Podsumowując. Niepełnoklatkowy EOS 90D goni w możliwościach pełną klatkę. To już nie jest taka przepaść jak kiedyś, a ewentualne braki można nadrobić w postprodukcji, chociażby niedawno wydaną nową funkcją demozaikowania w Lightroom czy Camera RAW.



    W tym roku Włochy odwiedziłem dwa razy. Najpierw w marcu, a niedawno na początku października. Nadal uważam, że to jeden z ciekawszych kierunków do fotografii architektury w krajobrazie. Pozostaje tegorocznym numerem 1 z siedmiu krajów, w których w tym roku fotografowałem.

    Castelmezzano. Jeden z najpiękniejszych wschodów słońca przy jakich fotografowałem w tym roku.

    Zbliżające się foto-wyprawy

    Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń

    Zapisz się na mój newsletter!

    Continue Reading

    Jak poradzić sobie z tłumami turystów w fotografii? Ten materiał Tobie pomoże.
    17 października 2019 In Blog 187 komentarzy

    Każdy ma prawo chodzić kiedy chce i gdzie chce.

     

    Nieraz każdemu z nas zdarzyło się zwiedzać jakieś miejsce, które szczególnie nas urzekło. Wtedy zazwyczaj pojawia się potrzeba strzelenia sobie pamiątkowej fotki. Chcemy uwiecznić chwilę i oglądać potem widok zwiedzanego miasta na telefonie czy to w drodze powrotnej samolotem czy w domu, chwaląc się wakacjami przed znajomymi.  To normalna sprawa. Nie dziwią nas już tłumy turystów a nad nimi las rąk trzymający aparaty czy smartfony, celujący solidarnie w jakiś bardzo znany obiekt czy widok zwiedzanego miasta.

    Ile razy zdarzyło się nam też rozgrzewać do czerwoności ze złości na ludzi, którzy stoją nam w kadrze i psują nasz wymarzony zarejestrowany obraz. Złość głównie miała swoje podłoże w fakcie, że nie możemy nic z tym zrobić. Kady ma prawo stać nam w kadrze na tyle długo na ile ma ochotę i nie masz prawa zwrócić nikomu dosadnie uwagi.

    Tylko od Ciebie zależy co z tym zrobisz.

    Poranek w Pradze

    Oto kilka moich porad dla Ciebie:

    1. Niezależnie czy jesteś profesjonalnym fotografem czy tylko amatorsko fotografujesz, jedna powszechna zasada jest niezmienna. Najlepsze światło do zdjęć znajdziesz w rejonach wschodów i zachodów słońca. To właśnie w tym świetle wszystko wygląda uroczo i nawet prosty temat potrafi „ożyć” w niesamowity sposób. Zazwyczaj ludzie wybierają zachody słońca… no bo komu by się chciało wstawać przed wschodem na tyle wcześnie by dojechać w dane miejsce i przygotować się do zdjęcia. No właśnie – są takie miejsca szczególnie zatłoczone, gdzie w ciągu dnia czy wieczorem nie ma szans na tzw. „czysty strzał” bez ludzi w kadrze. Mimo, że zazwyczaj wieczorami miasto wydaje się bardziej tętniące życiem na zdjęciach, nieraz nie mamy wyboru – musimy zwlec się z łóżka dużo przed świtem. Zwiększymy wtedy nasze szanse by nie spotkać tłumu turystów. Poza tym nic nie nastraja tak optymistycznie na resztę dnia jak piękny wschód słońca oglądany w samotności, w wyjątkowym miejscu gdy inni jeszcze śpią.
    2. Niezależnie o której porze dnia fotografujesz obecność statywu zawsze zwraca na Ciebie uwagę. Ludzi wtedy zazwyczaj szanują Twoją pracę i podświadomie schodzą Tobie z „linii strzału”. Statyw to nie tylko dobre narzędzie dzięki którym uzyskasz stabilne i nieporuszone zdjęcia, ale zyskujesz aspekt psychologiczny w walce z turystami.
    3. Bywają szczególnie topowe miejsca, gdzie nawet wstanie potwornie rano nie daje Tobie gwarancji, że powyższe porady będą skuteczne. Ludzie będą się pojawiać i napaleni urokiem lokacji będą się kręcić wokoło Ciebie jakby mieli klapki na oczach. Taka sytuacja może wymagać dodatkowych zabezpieczeń. Gdy już wstaniesz rano, dotrzesz na miejsce odpowiednio wcześnie, rozłożysz statyw musisz się „okopać”. Co to znaczy? Nie jest to fortunne słowo ale w moim przypadku, gdy często jeżdzę czy latam daleko po jedno jedyne zdjęcie nie mogę sobie pozwolić na nieprzygotowanie. Fotografowie krajobrazu wiedzą, że zabezpieczenie statywu przed przypadkowym przesunięciem przez przechodniów to ważna sprawa. Czasami przypadkowe potrącenie statywu może popsuć całą pracę. Zastosuj się do tej metody. Wykorzystaj plecak fotograficzny jako element dystansu od Twojej strefy pracy. Nie chodzi o to by bezczelnie blokować ludziom przejście czy zabierać przestrzeń do fotografowania. Dyskretnie zadbaj o swój komfort pracy. Możesz oszczędzić sobie wtedy czyichś łokci czy głowy w kadrze.

      Wieczór w Dreźnie

    4. Kolejna sprawa to już dość techniczny aspekt. Osobiście dość ambitnie podchodzę do wszelkiego rodzaju trudności przy realizacji zdjęć. Lubię wyzwania także w postprodukcji więc nie zrażam się kłopotami podczas fotografowania. Gdy ludzi jest sporo, kręcą się tłumnie nawet wcześnie rano możesz wydłużyć czasy naświetlania lub zastosować multiekspozycję by pozbyć się problemu. Jeśli jest zbyt dużo światła polecam zastosować filtry szare.  Jeśli jesteś amatorem fotografii długi czas naświetlania będzie dla Ciebie użyteczny. Natomiast jeśli sprawnie poruszasz się w programach do edycji takich jak Photoshop pamiętaj o zgodnym i zunifikowanym pożenieniu wszystkiego ze sobą. Nie zostawiaj duszków ani samotnie wędrujących cieni. Zepnij wszystkie światła ze sobą w całość. Pamiętaj – najważniejsza jest naturalność i wiarygodność. Jeśli nie umiesz tego zrobić – nie martw się niedługo będzie okazja nauczyć się tego ode mnie.
    5. Ostatnia rzecz. Gdy już naprawdę ktoś wykazuje się brakiem klasy i celowo blokuje Tobie wykonanie zdjęcia, zawsze możesz grzecznie poprosić o ustąpienie lub współpracę jeśli to jest fotograf. Grzecznie powiedziane prawie zawsze działa!
      Poranek na Moście Karola w Pradze
      Filtry Haida
      Wieczór w Dreźnie
      System mocowania Haida M10

    Continue Reading

    Santorini
    30 maja 2019 In Blog 143 komentarze

    Dla niektórych Santorini to „sen” – dla mnie Santorini to był brak snu.

    Malownicze niebiesko-białe domki, romantyczne uliczki, ciche zakątki i niebiańskie zachody słońca – tak określa się często Santorini, a właściwie miejscowość Oia,  leżącą na północnym skraju wyspy Thira. No niestety nie wszystko tak wygląda, jak to opisują. Najważniejsze, że to na czym mi zależało, było takie jak sobie wymarzyłem.

    Jeśli jeszcze nie śledzicie mojego Instagrama, zapraszam gorąco do moich wyróżnionych relacji z Santorini1, Santorini2

    Panorama Oia / EOS 5D Mark III

    Santorini tworzący wraz z wyspami przynależny do Grecji mały archipelag o tej samej nazwie, a wchodzący w skład archipelagu Cykladów. Wyspa leży ok 175 km na południowy wschód od wybrzeża Grecji. W wyniku silnego wybuchu wulkanu sprzed ponad 1600 lat, wyspa zapadła się, pozostawiając tylko zbocza, które stały się obecnie wyspami i tworzą jedną z największych na ziemi kalder o średnicy ok 10 km. Przed wybuchem wulkanu Thera, na wyspie kwitła kultura minojska. W skład obecnego archipelagu wchodzą wyspy: Thira, Tirasia, Nea Kameni, Palea Kameni, Aspronisi. Dzisiaj w archipelagu kwitnie głównie turystyka, zwłaszcza na wyspie Thira. Skupimy się dzisiaj na tej wyspie, a głównie na miejscowości Oia – najbardziej znanej i obfitującej w najznamienitsze widoki w kontekscie fotografii krajobrazu i architektury.

    LOGISTYKA

    Droga na Santorini zacząła się z podwarszawskiego lotniska w Modlinie. Przesiadkę w drugi samolot miałem w Atenach, gdzie spędziłem dodatkowe dwa dni fotografując Akropol. Na Santorini spędziłem już cztery noce i pięć dni.

    Tym razem zważywszy na większą ilość sprzętu foto spakowałem się w dwa bagaże o łącznej wadze 20kg. Większość sprzętu zmieściłem w super lekki, sprawdzony w niedawnym locie do Wiednia Tenba Solstice 24l. Drugim – mocno wszechstronnym plecakiem był  Tenba Messenger DNA 15. Można napisać, że to taki lotniskowy cwaniak. Nie tylko nie wzbudza podejrzeń, ale też świetnie się kompresuje, jeśli chodzi o jego gabaryty. Został poddany lekkiemu tuningowi na tę okazję. W górnej, zwijanej przegrodzie typu roll-top zmieściłem ubrania, natomiast z dolnej części wyjąłem oryginalny fotograficzny kufer, a wstawiłem niezależny case Tenba Tools BYOB 10 DSLR BP , w którym trzymałem resztę sprzętu fotograficznego. W ten sposób uzyskałem łatwość oddzielenia elektroniki nie tylko podczas kontroli bezpieczeństwa na lotnisku, ale także możliwość zostawienia jej w hotelu i posiadania zwykłego turystycznego plecaka na wycieczki.

    Moje plecaki ze sprzętem.
    Honorowa zmiana warty pod Grobem Nieznanego Żołnierza w Atenach
    Widok na Akropol.
    Mieszkanie w Oia

    W Atenach zadekowałem się w The Gallery Apartment , chłodnym mieszkanku na parterze, w którym na wyposażeniu była też gitara. To niepotrzebny element, ale bardzo przeze mnie lubiany gadżet wyposażenia domu. the Gallery Apartment oddalony jest o ok. jeden kilometr od Akropolu. Dystans w sam raz, by piechotą dostać się na zdjęcia  lub przespacerować sie do najfajniejszych knajpek czy kawiarni.

    W Oia na Santorini udało się znaleźć tani nocleg w samym sercu Oia – czyli tam, gdzie fotografowałem, mianowicie uroczy Marcos Rooms. Nie jest to tani rejon, a średnia cena za noc w maju kształtowała się na poziomie ok. 1000 zł. Dlatego polecam zapoznać się z moim miejscem noclegowym, bo ceny tutaj złapałem na poziomie 200zł/noc/os.

    Po wyspie między lotniskiem i poszczególnymi miejscowościami kursują autobusy. Ceny pojedynczego przejazdu to średnio ok 1,80 €. Tu – uwaga bo tną na kasę. Bileter nie chciał mi wydać reszty sugerując, że dałem mu inny banknot niż ten, którym w rzeczywistości zapłaciłem. Przejazd z lotniska do Oia z przesiadką w Firze to czas ok. 1,5 h. Można oczywiście przemieszczać się też taksówką.

    FOTOGRAFIA

    Oto mapa z moimi spotami fotograficznymi oraz z miejscami noclegowymi


    Jak wspominałem Wam jeszcze przed wylotem, na Santorini leciałem głównie po zdjęcia astrofotograficzne. Ze wzgledu na mnogość świetnych kadrów nie mogłem marnować czasu w danej lokacji. Wymagane wręcz było „strzelanie” na dwie puszki. Wspierałem się dwoma aparatami Canona – EOS 5D mark III oraz nowy, pełnoklatkowy bezlusterkowiec EOS RP.

    Pierwszy to klasyczna duża puszka z lustrem, sprawdzona w wielu bojach. Jednak nie będę ukrywał, że jej waga robi już swoje, zważywszy, że zabieram zazwyczaj dużo sprzętu, który musi się zmieścic w odpowiedniej wadze plecaka przewidzianej przez przewoźnika. Poza tym, pomijając już dbanie o własne plecy – w wielu miejscach EOS 5D mark III zwraca na siebie uwagę swoją wielkością. Nie zawsze spotyka się to z aprobatą ludzi, przy których domostwach fotografuję.  Kusi też nieprzyjazne oczy gdzieś na ulicy, wprowadzając przez to nieraz dość nerwową atmosferę przy pracy i wzmożone pilnowanie sprzętu. Jest to świetny aparat do obcowania z krajobrazem i architekturą, sprawdzony w kurzu i deszczu, ale coraz bardziej widzę jego wspomniane minusy. Kiedyś mi to nie przeszkadzało, jednak inaczej na to się patrzy jak się ma wybór. Zarzuty tyczą się wyłącznie wyjazdów i kwestii logistycznych.

    W mojej pracy nie liczy się ani szybkostrzelność, ani niezliczona ilość punktów autofokusa. Liczy się natomiast to, co zarejestruje matryca – dane w światłach i cieniach, jakość detali, faktury i kolory.

    Canon EOS RP ma to wszystko, co obecnie uważam za przydatne w mojej pracy. Przede wszystkim nie rzuca się w oczy (poza fotografami, którzy pytają o moje wrażenia), jest lżejszy i  dużo mniejszy od EOSa 5D mark III.

    • 152 x 116,4 x 76,4 mm / Około 950g dla EOSa 5D Mark III*
    • 132,5 × 85 × 70 mm / 485 g dla EOSa RP*

    *dane ze strony producenta

    Jaką to ma dla mnie realną wartość w fotografii podróżniczej? No, dość znaczącą. Skromnie wyglądający sprzęt gwarantuje anonimowość. Nie zwraca niepotrzebnej uwagi na siebie niemal tak samo jak telefon komórkowy. To bardzo ważne, gdy fotografujemy w miejscach newralgicznych, o podwyższonym poziomie bezpieczeństwa czy zwyczajnie gdy nie chcemy wyglądać jak profesjonaliści. W społeczeństwie podświadomie wyrosła niesłuszna, ale użyteczna obecnie opinia, że im mniejszy aparat posiada dana persona, tym wygląda bardziej jak turysta, tym więcej jej wypada i w wiele miejsc może zapuścić się głębiej.

    Jeśli mówimy już o fotografii  w podróży, podam prosty przykład. W sierpniu 2018 roku realizowałem dla klienta zdjęcia w Peru. Jednym z elementów było odwiedzenie Machu Picchu. Jest do dość mocno restrykcyjne miejsce jeśli chodzi o fotografię i prawo na tym terenie, pod tym względem, jest sumiennie egzekwowane. Naturalną rzeczą jest fakt, że nie można na teren kompleksu wnosić statywów. Można fotografować tylko z ręki. Mimo wszystko delikwenta, który był w kolejce przede mną zawrócili z Canonem 1DX, a mnie z EOSem 5D wpuścili. Tym bardziej weszlibyście z EOSem RP. Taki schemat często się powtarza. Na szczęście mamy na to odpowiedź w postaci małego niepozornego RP.

    Wróćmy na Santorini i do fragmentu widoku na Oia. Mamy dwa surowe strzały z dwóch aparatów na tych samych ustawieniach: ISO 100, f8, 1/160sek przy obiektywie Canona 16-35.

    Fragment detalu

    Jak widać jakość detali jest mocno porównywalna. Przychyliłbym się nawet na stronę EOSa RP. Faktury elementów zachowane są na podobnym poziomie. Nie inaczej jest w światłach i cieniach. Pod tym kątem dla mnie RP jest w pełni użyteczny i spełnia moje wymagania. Idźmy dalej.

    ZWIEDZANIE I WYPOCZYNEK

    Nie miałem czasu zwiedzać całej wyspy Thira – niestety. Chętnie wybrałbym się do Akrotiri. Jest to wieś, w której znajduje się starożytne miasto zniszczone przez wybuch wulkanu pod koniec XVII wieku p.n.e. Obecnie jest tam stanowisko archeologiczne udostępnione zwiedzającym.

    Oia to bardzo tłoczne miejsce. W godzinach szczytu – czyli od pory obiadowej do zachodu słońca, tłumy są olbrzymie. Ciężko znaleźć tutaj uliczkę, przez którą nie przelewałaby się chmara ludzi, a w szczególności nieprzebrane zastępy Japończyków, chodzących pod prąd i wpadających na nas. Mimo wszystko, warto zrobić sobie wycieczki po rejonie. Jest naprawdę sporo świetnych miejsc nieznanych z pocztówek, a równie atrakcyjnych. Mały Canon RP świetnie się sprawdzał jako turystyczny towarzysz. Poręczny, choć nie do końca miło się go niesie, gdy założymy cięższy obiektyw jak np. nowy 50mm czy 24-105. Wtedy siłą rzeczy nurkuje w dłoni na stronę obiektywu. Jednak nie jest to żaden problem gdy wiesz, że masz podpięte naprawdę mega dobre szkła.

    EOS RP
    Port w Oia.
    Wszędobylskie koty.
    Kolorowe straganiki.
    Kebab
    Osiołki na trasie z portu.

    Przejdźcie się  po małych, kolorowych straganikach. Jest na nich wszystko i nic, jednak można znaleźć tam naprawde wyjątkowe perełki. Ja uwielbiam bransoletki. Znalazłem genialnego gościa (na IG  jako @mikegallus74). Twarz ma ogorzałą od słońca i posmaganą chyba wszystkimi wiatrami występującymi na tej części globu. Jak się okazało jest Niemcem, podróżującym obecnie po Grecji ze swoimi pracami.  Mike siedział na murku i dłubał ręcznie przepiękne prace. Cenię sobie rękodzieło i ciekawe osoby, więc się mu przyjrzałem i pogadałem. Zakupiłem jedną bransoletkę w cenie 15 €. Nie jest to duża cena, moim zdaniem, jak na tyle pracy. Dla dziewczyn dodatkową atrakcją będą wszędobylskie słodkie kotki przymilające się do naszych nóg. Zaraz po widokach, były chyba największą fotografowaną atrakcją.

    Ceny w knajpach też są odpowiednie do miejsca. Kawę na głównym deptaku możecie zakupić na poziomie 40 zł. Dla mniej wymagających – jak na przykład ja, możecie zrezygnować z super widoków podczas konsumpcji i skręcić w boczne uliczki po coś tańszego. Np. po poczciwego, ale bardzo dobrego kebaba w picie. Nie wszędzie zapłacicie kartą, a prawie każdy bankomat dostępny tutaj zasunie wam przy wypłacie ponad ok.3-4€.

    Co warto jeszcze zobaczyć na Santorini?

    • Muzeum Prehistorycznej Thery
    • Czerwona Plaża
    • Fira – stolica Santorini
    • Wulkan Nea Kameni
    • Wyspa Thirasia
    SPOTY FOTOGRAFICZE

    W Oia jest kilka rewelacyjnych spotów fotograficznych (patrz mapka). Powinniśmy zacząć od najbardziej znanego miejsca, czyli widoku z zamku i zachodu słońca widzianego z jego szczytu. Zachód słońca na Oia nosi dumną łatkę jednego z najpiękniejszych na świecie. Codziennie w rejonach zamku, zbiera się do kilku tysięcy turystów podziwiających to zjawisko. Ludzie biją brawo, gdy słońce znika za horyzontem. Czy rzeczywiście jest tak ładnie? To oczywiście zależy pod jakim kątem na to spojrzymy. Sądzę, że większość opinii ma podłoże emocjonalne, związane z miłymi przeżyciami na wyspie plus spora dawka marketingu. Ja przebywałem tutaj w okresie, gdy nie było księżyca na niebie lub prawie nie było. Zaplanowanej astrofotografii sprzyjała połowa spędzonego tam czasu. Niebo było bezchmurne, a mimo to, przez pierwsze dwa dni potężnie wiało. W bezchmurne dni zachody słońca jakoś nie robią na mnie wrażenia. Jednak w przedostatni wieczór wybrałem się w rejony zamku, gdy na niebie pojawiła się spora dawka ciekawych chmur, a wraz z nimi wypełzła na nieboskłon dramaturgia. W życiu podczas fotografowania widziałem już bardzo wiele zachodów słońca. Rzeczywiście, trochę po zachodzie, gdy jeszcze zjawisko refrakcji tłoczyło światło po chmurach, pięknie je podświetlając na różowo – przyznam, było bardzo ładnie. Dla mnie zachód słońca tutaj łączy się nierozerwalnie w swojej urodzie ze zboczem białych domków, zapalających się jeden po drugim setkami światełek. Ja proponuję zejść troszkę drogą do portu pod zamkiem i tam się rozstawić. Kadr nie góruje wtedy nad Oia, ale jest lepiej zbalansowany, gdy jesteśmy gdzieś pośrodku w stosunku do zabudowy.

    Rozstawiasz i zostawiasz. Sterowanie aparatem za pomocą Canon Camera Connect.
    Wschód nad Oia widziany z Zamku.
    Niebieskie Domki.
    Wschód nad Oia.

    Kościelne dzwonnice w Oia / EOS RP. Obiektyw Canon 16-35.

    Spoty fotograficzne w Oia są strasznie zatłoczone przez turystów. Jest takie miejsce zwane „niebieskie domki”, z którego widok jest oczywiście na niebieskie domki. Możliwość rozstawienia statywu mamy na powierzchni trzech metrów kwadratowych. Przy popołudniowym świetle naliczyłem w tym niewielkim miejscu kolejkę kilkuset osób. Każdy chce zrobić  swoje upragnione seflie. Pomiędzy nimi pląsają instagramerki z własnymi fotografami, a gdzieniegdzie bielą się suknie panien młodych, które przyleciały tu z posłusznymi mężami na swoje sesje. Wieczorem nie było więc szans rozstawić się w tym miejscu na dłużej ze statywami. Byłem na to w pewien sposób przygotowany. Postawiłem EOSa RP na małym statywie na murku. Dobrałem kadr,  a resztą ustawień zawiadywałem z poziomu aplikacji w telefonie. W tym przypadku taka opcja była zbawienna. Ludzie tłoczyli się dalej, a ja stojąc nieopodal realizowałem zdjęcia przez apkę Canon Camera Connect. Za jej pomocą miałem dostęp do wszystkich ustawień manualnych w aparacie i podglądu kadru. To nie wszystko. Poprzez aplikację mogłem wykorzystać telefon jako dysk i bespośrednio po zrealizowaniu zdjęcia przesyłać je tworząc backup, gdziekolwiek byłem. Oczywiście takie zdjęcia możemy od razu udostępnić w social media.

    Sam aparat posiada jeszcze jedną użyteczną funkcję w podróży – możemy ładować go za pomocą powerbanków poprzez USB -C będąc gdzieś w terenie. Niestety nie wszystkie zabrane przeze mnie urządzenia ładujące były kompatybilne z EOSem RP. To pewnie jakaś kwestia techniczna, której na razie nie rozgryzłem. Jeśli Wy wiecie, o co chodzi, dajcie znać w komentarzu.

    Wschód nad Oia / EOS RP. Obiektyw Canon 24-105 RF.

    Przenieśmy się pod najbardziej znane na Oia kościelne dzwonnice. Idąc do kolejnego spotu trzeba wspomnieć o jednym, mało ciekawym fakcie. Santorini stało się ofiarą własnego sukcesu. Ludzie zapominając się, często dewastują teren prywatny. Już nie tylko wchodzą na prywatne posesje, robiąc sobie zdjęcia, ale łażą po ich dachach. Rzeczywiście kiedyś było kilka miejsc, na które wpuszczało się turystów. Piszę tu o dachach domów, które zazwyczaj na skutek opadania zabudowy po zboczu tworzyły taras. Obecnie możemy spotkać smutne w wymowie komunikaty włodarzy posecji, by nie chodzić po ich domu. Jednym z bardziej mocnych w wymowie jest napis na dachu kościoła, by go oszczędzić. W ten sposób krajobraz „ozdabiają” wszelkiego rodzaju znaki stop malowane na dachach, a alejki kiedyś dostępne dla spacerujących, obecnie zablokowane są łańcuchami z informacją „teren prywatny”. W ten sposób również wiele fajnych spotów fotograficznych zostało odciętych dla fotografów. Wróćmy do kościelnych dzwonnic. Jest to szczególnie dobry spot, gdyż ma mocny temat główny. Stoimy na alejce przebiegającej nad dachem kościoła, a nad nim górują dwie dzwonnice. Ja robiłem tutaj astrofotografię, ale przy dobrej pogodzie pięknie temat główny podkreśli zachód słońca. Kiedy odwrócimy się od kościoła na wschód, to samo miejsce oferuje nam świetny widok na Oia o poranku. Podobnie solidny widok uzyskamy ze wspomnianego na początku zamku w kierunku wschodnim. Poranki to zdecydowanie lepsza pora na zdjęcia, bo nie ma tłumów. Mamy tylko gdzieniegdzie fotografów, instagramerki z własną foto-świtą i pary młode. Mamy więc trochę więcej czasu na eksperymentowanie z optyką. EOS RP posiadający na wyposażeniu adapter pozwalający przejść z nowego systemu mocowania RF na EF ułatwia znacznie sprawę, gdy posiadamy już własne, starsze szkła. Dodatkowo, ograniczam ilość obiektywów, których liczba w innym wypadku znacznie by się zwiększyła.


    Podczas pracy przy zdjęciach astrofotograficznych działam w totalnym niedoświetleniu. Do tej pory czasami robiło się tak, że podświetlało się temat zdjęcia własnym dotadkowym oświetleniem, by móc złapać ostrość. Na Oia w nocy nie było, aż tak totalnie ciemno. Mimo wszystko autofocus w EOS RP ostrzył przy -3 może -4 EV bez wiekszych problemów. Najmilszym zaskoczeniem był dla mnie fakt realizacji zdjęć gwiazd przy silnym oświetleniu kadru przez światła miasteczka. Jest to mocno zaawansowany rodzaj fotografii a techniki, które przy tym stosuję, wymagają od aparatu naprawdę wiele. W studio mój uśmiech na twarzy nie schodził przez kilka minut, gdy usiadłem do postprodukcji. Przy nocnych zdjęciach „kulała” trochę jakość obrotowego wyświetlacza, jednak dla osoby, które wie co fotografuje, nie jest to aż takim problemem. Jest to solidny sprzęt do fotografii podróżniczej. Krajobraz i architektura to jego dom.

    Podsumowując: Santorini mnie wymęczyło, jeśli chodzi o zdjęcia. Od zmierzchu do północy realizowałem materiał. Następnie wstawałem o trzeciej i wracałem ok. siódmej, odsypiając do późnego śniadania o dziesiątej. O godzinie szesnastej znów szykowałem się do zdjęć, bo na każdy spot fotograficzny trzeba było przyjść ok 1,5 – 2 h wcześniej, by zająć swoje miejsce. Z mojego punktu widzenia bajeczna wyspa zamieniła się w niezłą przeprawę. Myślę jednak, że dla wielu ludzi będzie to świetny kierunek wypoczynku. Jeśli ktoś lubi poleżeć sobie we własnych, prywatnych mini – basenach  i nie przeszkadza im tłum ludzi krążących im nad głową z aparatami – jest to kierunek dla nich. Natomiast jeśli ktoś lubi fotografować architekturę i krajobraz, będzie miał wszystkie minusy w nosie, bo widoki są naprawdę świetne.

    Droga Mleczna nad Oia / EOS 5D Mark III.

    NADCHODZĄCE FOTO-WYPRAWY

    Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń

    Subskrybuj po więcej!

    Continue Reading

    Włochy
    14 kwietnia 2019 In Blog 167 komentarzy

    Włochy – słona bryza, zimny lód.

    Widok z Vilnoß na masyw Odle.

    Tekst do pierwszej części wyjazdu fotograficznego do Słowenii i Włoch znajduje się TUTAJ.

    Jeśli jeszcze nie śledzicie mojego Instagrama, zapraszam gorąco do moich wyróżnionych relacji ze Słowenii i Włoch.

    DOJAZD NOCLEG I CENY

    Jak wiemy z pierwszej części wpisu za kółkiem spędziłem niezliczoną na dziś ilość godzin. Przejechałem 4100km przez Polskę, Czechy, Austrię, Słowenię, Włochy i Niemcy. Rozstawiałem statywy na kilkunastu miejscówkach fotograficznych, nie narzekając ani jeden dzień na pogodę. Czułem bryzę wodospadów, wiatr od morza, oraz deptałem po skrzypiącym śniegu pod ścianami Dolomitów. Jednego dnia marzłem w puchówce, a kolejnego opalałem twarz będąc w krótkim rękawku. Do tego jadłem smacznie, ale… niedomagałem pod względem snu. Na to wszystko miałem niecałe dziesięć dni. Marzec to świetny okres na taki wyjazd. Daje nam możliwość zarejestrowania ośnieżonych szczytów, ale i jednocześnie wiosenny krajobraz nad Wybrzeżem Liguryjskim. Zaczynamy.

    Niełatwo było opuszczać Słowenię, to piękny kraj, a do tego nie jest to bardzo popularny kierunek wybierany przez Polaków. Planując wyjazd starałem się, by cały trip obfitował w  zróżnicowane lokacje – takie jak góry, jeziora, wodospady, morze i miasteczka. Czas więc było zmienić totalnie klimat – kolejny drogowy odcinek podróży wiedzie nas z Alp Julijskich do włoskich miasteczek Cinque Terre. Na bazę noclegową wybrałem miasteczko La Spezia, które jest zdecydowanie tańsze od Cinque Terre, większe, ale także całkiem sympatyczne – nocleg zarezerwowałem w apartamentach Atmosfere Guest House (145€/3 noce) w sercu miasta. Z dworca kolejowego w La Spezia możemy dojechać do miasteczek Cinque Terre odpowiednio w czasie od 8 do 30 min.

    Natomiast nocleg w południowym Tyrolu ulokowany był w Vilnoss w Apartamencie Fallerhoff  (84,2€/2 noce) praktycznie pod nosem moich spotów fotograficznych.

    Nocleg w La Spezia
    Nocleg w Vilnoss

    Jeśli interesuje Was, w co spakowałem swój sprzęt i resztę dobytku odwiedźcie część pierwszą tekstu TUTAJ.

    Przykładowe ceny we Włoszech:

    • Makaron 0,5kg – 0,78€
    • Pesto 190g – 2€
    • Ragou 190 – 2,5€
    • Ser Grana Padano 1kg – 11€
    • Prosciutto 1kg -17€
    • Babany 1kg – 1,40€
    • Aperitif Crodino 10 butelek – 4,5€

    Samo Cinque Terre jest dużo droższe. Cena np. kawałka focaccii kosztuke ok.5 €

    Cena 1l ON – 1,53€

    Spoty fotograficzne

    We Włoszech odwiedziłem dwa totalnie różne regiony, o których w dalszej części tekstu. Poniżej możecie wspomóc się mapkami przedstawiającymi moje spoty fotograficzne wraz z miejscami noclegowymi, stacjami kolejowymi i punktami na zatrzymanie auta.


    CINQUE TERRE

    Fragmentem Riwiery Liguryjskiej ciągnie się pięć przeuroczych miasteczkek: Monterosso, Vernazza, Corniglia, Manarola i Riomaggiore, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO z powodu walorów kulturowych i krajobrazowych. Miasteczka te przyciągają tysiące turystów o każdej porze roku i leżą na kolejowym ciągu komunikacyjnym, ciągnącym się wzdłuż wybrzeża Riwiery Liguryjskiej. Zdecydowanie polecam ten środek transportu, jeżeli planujecie zwiedzić te miejscowości, są one niewielkie i wydają się mniejsze w rzeczywistości niż widać na zdjęciach. Spora liczba odwiedzających powoduje nie tylko gwarną, wesołą atmosferę, ale i spore wyzwanie dla fotografa. Zarówno w kwestii utrzymania estetyki kadru jak i pilnowania, by nikt nie potrącił statywu.

    Przez miasteczka przewijają się pociągi znikające i wyłaniające się z górskich tuneli. Także te, które nie zatrzymują się na wspomnianych lokacjach, lecz pędzące z zawrotną prędkością przy zatłoczonym peronie. Jest to dość istotna kwestia, gdyż można się zdziwić i nieświadomie znaleźć się w dość niebezpiecznej sytuacji – na szczęście o większości nadjeżdzających pociągów dowiemy się z wyprzedzeniem z wrzeszczącego po włosku głosu wydobywającego się z megafonu. Zasada jest prosta – im bardziej tam krzyczą, tym szybciej przejedzie pociąg.

    Tranitalia
    Tranitalia
    Jeden z wielu tuneli kolejowych

    Stacja w Manaroli
    Stacja w Manaroli
    Stacja w Manaroli

    Przewoźnikiem na interesującej nas trasie jest Trenitalia, bilety można nabyć okresowe lub jednorazowe. Ja ze względu na pogodę, a właściwie jej nieprzewidywalność, wybrałem drugą opcję. Bilety kupujemy w biletomacie, wybierając stację, z której ruszamy oraz docelową. Możemy spokojnie zapłacić za podróż kartą płatniczą, Revolutem czy gotówką. Jedynym przypadkiem, gdzie nie mogłem zapłacić Revolutem jest jedna z sieci stacji benzynowych (widok na zdjęciu). Co ważne, po wydrukowaniu biletu, a jeszcze przed wejściem do pociągu, koniecznie musimy go skasować. Nieopodal biletomatów lub na samych peronach ulokowane sa kasowniki. Nie wystarczy wsadzić biletu odpowiednią stroną bilet kasownik, dodatkowo, po wsadzeniu biletu trzeba jeszcze wykonać nim ruch w lewo i dopiero wtedy usłyszymy charakterystyczny dźwięk drukarki.

    Ceny biletów:

    • La Spezia Centrale – Riomaggiore, 2,20€
    • La Spezia Centrale – Vernazza, 2,50€
    • La Spezia Centrale – Manarola, 2,20€
    • Riomaggiore – Manarola, 1,90€
    • Manarola – Vernazza, 2,20€

    Warto też wspomnieć o  drodze pieszej tzw. „Drodze Miłości” łączącej wszystkie pięć miasteczek. Jednak z tego co widziałem jest ona aktualnie w remoncie – przynajmniej na wybranych odcinkach, z powodu osuwisk i spadających z klifów kamieni.

    Tu nie zapłacisz Revolutem
    Biletomat i kasownik
    Focaccia w Manaroli przy porcie

    Lody w Manaroli przy porcie
    Zamknięta Droga Miłości

    O pełny żołądek na planie fotograficznym także nie musimy się martwić. W miasteczkach aż roi się od kawiarenek i pizzerii, gdzie można posilić się przed lub po zdjęciach, czy kupić coś na wynos.

    Zaplanowałem sobię wizyty w  trzech z pięciu miasteczek. Interesowały mnie Vernazza, Manarola i Riomaggiore. Dlaczego?  Nic nie brakuje w urodzie pozostałym, natomiast –  albo nie mieszczą się bezpośrednio nad wodą albo są zbyt rozlane, by akurat moje oko znalazło w nich interesujący kadr.

    Skoro już wiemy jak dojechać, znajdźmy te spoty fotograficzne.

    Vernazza

    Najbardziej oddalonym z tych trzech od miejscowości La Spezia jest miasteczko Vernazza. Dotknięte najintensywniej kataklizmem z 2011 roku, gdy w paździerrniku na miasteczka zeszła lawina błotna, pochłaniając ludzi i ich dobytki. Dziś znów prezentuje się wspaniale i zachwyca od samego momentu wyjścia ze stacji kolejowej. By dostać się na mój spot fotograficzny ruszamy z prądem tłumu w kierunku portu. Bez obaw, wszystkie te trzy miasteczka mają małe porty i one są sednem wycieczek. Nie zgubicie się. Natomiast same stacje kolejowe są zgrabnie wkomponowane w miasto, by nie psuły wyglądu ciasnej, kolorowej zabudowy.

    Droga do spotu zaczyna się jakieś 200 m przed portem, kiedy należy skręcić w lewo pomiędzy budynki. Ciasna uliczka pnąca się stromo schodami w górę, a następnie przemykająca pomiędzy domostwami doprowadzi nas do wspomnianej „Drogi Miłości”. Nieopodal skalnej wieżyczki rozpościera się widok w kierunku zachodnim na miasto i port. Za nim mamy piękną linię brzegową wijącą się w dal, z  majaczącym miasteczkiem Monterosso – na tle tego wszystkiego będzie zachodzić słońce. Czyż nie maluje się to wspaniale?

    Zatrzymajmy się więc w tym miejscu na drodze. Dla chętnych – choć nie namawiam, polecam przejść przez barierkę na wydeptane już przez turystów poletko, zawieszone nad urwiskiem. To jest moim zdaniem właśnie najlepsze miejsce to fotografowania Vernazzy. Innym interesującym miejscem jest widok z drogi już bezpośrednio nad portem.  Zdecydowanie warto tu się pojawić dużo przed zachodem słońca, by zaklepać miejscówkę. Jest ona niewielka, bo ma zaledwie jeden metr kwadratowy, a zmiana położenia o jeden czy dwa metry robi dużą różnicę w kadrze. Ja byłem tutaj około dwóch godzin przed zachodem słońca, siedząc nad urwiskiem i zajadając lokalne specjały z pobliskiego sklepu. Ogniskowe, które tu się przydadzą mieszczą się w okolicy 24 mm. Trochę tutaj wieje, więc warto wesprzeć się solidną podstawą. Mój aparat zamontowałem tutaj na statywie Manfrotto x190, adapterze poziomującym oraz na głowicy kulowej X Pro, która w stabilny i precyzyjny sposób utrzymuje aparat w pozycji horyzontalnej i portretowej.

    Port Vernazza
    Vernazza, droga na zdjęcia
    Vernazza, spot fotograficzny
    Zestaw filtrów Haida M10
    Finał

    Manarola

    W Manaroli, podobnie jak w poprzedniej lokalizacji kierujemy się od stacji głównym deptakiem w dół wprost do portu. Odległości od portu we wszystkich tych miejscowościach są naprawdę niewielkie, maksymalnie dzieli ich od stacji kilka minut piechotą. Manarola wyjątkowo do mnie przemawia. Nie tylko jeśli chodzi o fotografię, ale o miejsce czysto wypoczynkowe. Szczególnie mogę polecić przy samym porcie po lewej stronie dwie knajpki – jedna z lodami, druga z pizzą. Proponuję zabrać zakupione tam smakołyki i wybrać się na ścieżkę z prawej strony portu i usiadłszy na skalnych ławeczkach, możecie delektować się zarówno jedzeniem jak i widokiem na port i całe miasteczko. W tym miejscu również znajduje się nasz spot fotograficzny, możecie postawić statyw przy barierkach dzielących skalne urwisko od ścieżki lub – czego nie polecam i tylko dla chętnych i świadomych swojego wyboru, warto przejść przez tę barierkę (o ile nie jest otwarta furteczka) i zejść kilka metrów niżej. Stąd moim zdaniem jest najlepszy widok. Zrównoważony pod względem kadru i zbalansowany, jeśli chodzi o położenie wody i miasta.Najlepiej budować tutaj kadr szeroko. Myślę, że okolice 14-15mm ogniskowej będą najlepsze. Możecie pokusić się o panoramę, o której napiszę przy okazji kolejnego miasta. W tym przypadku jak w żadnym innym warto posilić się głowicą poziomującą gdyż teren jest tu tak nierówny, że ustawianie indywidualnie długości nóg statywu i poziomowanie go zwłaszcza pod panoramy jest wielką udręką. Zasady działania tego wyjątkowo poręcznego elementu opisywałem w poprzednim tekscie w przypadku zdjęć nad wodospadem Kozjak

    W porywisty dzień, gdy fale są duże, nie schodzcie zbyt nisko, bo Was zaleje woda  rozbryzgująca się o skały. Wystawa kadru jest w stronę wschodnią, odwrotnie niż w poprzednim przypadku. Słońce pięknie odbija się w głównych fasadach domków wiszących majestatycznie nad klifem. Wieczorem natomiast świeci setkami światełek z okien,  zwłaszcza w szczycie sezonu. Oczywiście możecie tu przybyć na wschód słońca. Pociągi docierają tu od bardzo wczesnych godzin do późna w nocy. Wschód też jest ciekawy, jednak – tu mała rada – nie możecie wtedy liczyć na zbyt wiele świateł miasta, bo po prostu ludzie będą jeszcze spali. W takich lokalizacjach jak te, warto posilić się filtrami dla wykreowania własnego wyrazu artystycznego i wedle własnego gustu. Ja stosuję najnowszy zestaw Haida M10, o którym możecie przeczytać TUTAJ. O filtrach szerzej napisałem TUTAJ

    Zwródźcie uwagę, jakie to proste. Zapraszam na film.

    Więcej o filtrach Haida mówię TUTAJ.

    Manarola, droga do portu
    Manarola, spot fotograficzny
    Manarola, spot fotograficzny
    Manarola, spot fotograficzny

    Riomaggiore

    Panorama Riomaggiore.

    To ostatnie miasteczko, które chciałbym Wam przyblizyć. Droga od stacji do portu w tym wypadku już jest trochę mniej oczywista. Po wyjściu z peronów kierujemy się w oznaczony tunel, który przeprowadzi nas przez wnętrze skalnego klifu. Następnie schodami w dół (cały czas za oznaczeniami portu) dostajemy się kolejnym tunelem wprost w objęcia portu. Trzymając się lewej strony deptaka, dochodzimy do czegoś w rodzaju tarasu widokowego, odgrodzonego od skalnego urwiska murkiem z czerwonej cegły. W tym miejscu rozpościera się nam widok w kierunku zachodnim na morze, klify i portowe miasteczko. Tutaj są dwa dobre spoty fotograficzne. To na którym stoimy oraz poniżej niego. Znajdują się tam skalne falochrony, na które możemy się dostać z dwóch stron – furtką z poziomu wspomnianego tarasu lub wprost z poziomu deptaka portowego. Obie z tych dróg mogą być zamknięte np. z powodu złej pogody i dużej fali. Ja wybrałem opcję pierwszą. Kompozycji jest tu kilka. Dla mnie najlepszą opcją jest kadrowanie jak najszerzej w granicach 14-15 mm ogniskowej lub pokuszenie się o panoramę. Taras widokowy nie jest szczególnie duży. Zbiera się na nim dużo gapiów. W poprzednich dwóch lokacjach nie uświadczysz tak dużo turystów jak tutaj. Vernazza i mój spot jak i zejście poza barkierkę w Manaroli były oazami spokoju. Tutaj już trzeba pilnować sprzętu, by nikt go nie poruszył czy nie przewrócił. Moja pozycja statuwu ulokowana była w narożniku wspomnianego murka, wysuniętego najbardziej w kierunku morza. Dodatkowo zrobiłem zawczasu zasieki z plecaka i butelki z piciem licząc, że to wystarczy, by zwrócić uwagę turystów na mój statyw. Niestety, pojawił inny problem. Liczna, znana wszystkim, zorganizowana wycieczka z Japonii przejęła kontrolę nad terenem. Co prawda nie zniszczyła moich zasieków, ale widząc, że jestem fotografem, usilnie starała namówić mnie do tego, bym robił im zdjęcia (każdemu z osobna) ich telefonami.

    Panorama to moim zdaniem sposób fotografowania, który pokaże najwięcej w tej lokalizacji. Wróćmy do kwestii panoramowania, którą obiecałem poruszyć w pierwszej części tekstu o Słowenii. Do tej techniki stosuję zaawansowany system Manfrotto – głowicę panoramiczną QTVR

    Jaki jest w ogóle sens i potrzeba stosowanie tego typu rozwiązań? Można przecież panoramować z ręki czy z głowicy kulowej. Niestety, nie obywa się to bez strat dla kadru. Liczne wypaczenia, czy złe poskładanie kadrów przez oprogramowanie – nawet te specjalistyczne do panoram, czyni często takie zdjęcia bezużytecznymi. Zwłaszcza jeśli chodzi o architekturę. Jest to temat złożony i może kiedyś o tym napiszę więcej. Warto jednak wiedzieć o istnieniu czegoś takiego jak punkt nodalny, mieszczący się w środku głównej kolumny statywu czy na jego szczycie. By uniknąć efektu paralaksy, musi on się zbiegać ze środkiem punktu optycznego danego obiektywu tak, by podczas panoramowania zbieżne tych dwóch punktów były zawsze w tym samym miejscu i nie zmieniały położenia. Finalnie uzyskujemy piękną, bezstratną pod każdym względem panoramę. Nie bez znaczenia jest też odpowiednie wypoziomowanie takiej głowicy, Świetnie do tego nada się wspomniany adapter poziomujący by obrót głowicy panoramicznej odbywał się idealnie w płaszczyźnie poziomej. Dodatkowo w głowicy panoramicznej możemy ustawić skok obrotu. Ja najczęściej stosuje skok 15 stopni. Jeśli wszystkie elementy podczas realizacji zdjęcia przebiegną pomyślnie, pracy nad podstawową postprodukcją mamy niewiele. Wiadomo, że budynki zawsze są proste a horyzont niezmiennie jest idealnie poziomy. Oczywiście poza obiektami, które realnie są przekrzywione.

    To tyle w kwestii tego zjawiskowego rejonu Włoch. Czas przenieść się w totalnie inny krajobraz tego kraju.

    Riomaggiore
    Głowica panoramiczna
    elementy regulujące
    Głowica panoramiczna
    Tuż po burzy Tenba Axis

    Południowy Tyrol

    Gdy dojechałem do miejscowości Villnöß (Trydent – Górna Adyga, prowincja Bolzano), zahaczając po drodze o  jeszcze kilka miejscówek w ramach rekonesansu, znów trzeba było wyciągać puchówki. Zabawne, bo dzień czy dwa wcześniej paradowałem po Cinque Terre w krótkim rękawku. Tutaj natomiast przywitał mnie wielki opad śniegu, a wraz z nim największe odśnieżanie auta jakie spotkało mnie tej zimy. Położenie mojego noclegu było idealne – dwie miejscówki, które zaplanowałem, mieściły się w granicach kilometra od tego miejsca. Obcujemy znów z obiektami UNESCO, a mianowicie z przepięknym masywem Odle w Dolomitach. Jest to jedna z najbardziej znanych ścian górskich na świecie, a opodal nich w Villnöß właśnie wychowywał się i uczył się wspinać Reinhold Messner. Cała dolina, w której się znajdujemy jest przepiękna. Cicha i majestatyczna. Zaledwie kilkanaście minut jazdy od autostrady kieującej nas z Włoch do Austrii. To azyl i oaza kontemplacji w okresie marcowym, wyciszyła mnie od samego początku. Gwar wybrzeża liguryjskiego zostawiłem już całkiem za sobą. Jest tylko wiatr i skrzypienie śniegu pod stopami. Pogoda dotychczas dopisywała. Niestety z moim przyjazdem tutaj, zbiegł się fakt pogorszenia pogody. Przyszedł mocny opad śniegu, wiatr i gęsta mgła. Nie licząc na ciekawy poranek, wstałem mimo wszystko na długo przed świtem i udałem się autem na swoją miejscówkę. Plan totalny doliny uzyskamy wjeżdzając serpentynami na stok po przeciwnej stronie masywu Odle (patrz mapa). Auto możemy zaparkować na poboczu. Drogi asfaltowe są tu wąskie, jednopasmowe i prowadzą do prywatnych domostw. Dlatego warto zachowywać ciszę i nie zastawiać autem drogi by inni, którzy zechcą tu fotografować, nie dostali na miejscu bana od lokalsów. Wszystko we mgle. Statywy aż parzą z zimna w ręce podczas rozkładania się ze sprzętem. W tym wypadku wsparłem aparat na prezyzyjnej, trzyosiowej głowicy Manfrotto X Pro 3W, która towarzyszyła mi do końca wszystkich kadrów w tym regionie.

    Nic nie widać. Z doświadczenia wiem, że jak mgła dostanie lekko pierwszego promienia światła nawet jeszcze przed wschodem, lubi lekko zafalować. Liczyłem na ten fakt. Wiedziałem, że będzie to tylko chwila, która może nie doczekać właściwiego wschodu słońca.

    Otworzyła się przede mną nieziemska panorama szczytów. Na kilka minut zafalowały mgły, odsłaniając również Kościół św. Magdaleny w dolinie. Po chwili było po wszystkim. Ogniskowe skuteczne w tym miejscu to ok 30-60 mm.Czas wracać na śniadanie. Rozgaszczając się w pensjonacie pod piecem kaflowym, grzałem nogi i ręce, a zapach lokalnych przysmaków już napawał mnie energią na wieczorne zdjęcia, tym razem przy Kaplicy St. Johann in Ranui. Od tego momentu wszystkie warianty zdjęć w tych dwóch miejscówkach, które realizowałem przez kolejne dwa dni, odbywały się już w sprzyjającej pogodzie.

    Panorama doliny
    Spot przy kapliczce
    Panorama doliny
    Haida M10

    Kaplica St. Johann in Ranui to maluteńki obiekt sakralny niedaleko stoku narciarskiego, a położony na prywatnym terenie. Wiedzie do niego niewielka, specjalnie wydzielona dróżka zabezpieczona traserami. Widok  na kaplicę z górami w tle znajduje się w pewnym oddaleniu. Jak pokazuje mapka, auto zatrzymujemy na parkingu lub  jeśli jest wolne miejsce, parkujemy na żwirowym poboczu. Na skraju polany znajduje się specjalnie postawiony taras widokowy. Kiedyś go nie było, ale od jakiegoś czasu zarządcy wpadli na pomysł i postawili z drewnianych bali platformę widokową. Jak wspominałem teren pomiędzy platformą i kaplicą jest prywatny i warto uszanować ten fakt. Możemy za to szafować różnymi ogniskowymi pomiędzy 50 a 70 milimetrów. To jeden z najbardziej znanych obiektów sakralnych w regionie. Urokliwy, malutki obiekt kontrastujący z potężnymi ścianami Dolomitów.

    To już koniec tej dziesięciodniowej podróży. To był świetny czas spędzony głównie za kierownicą i przy statywie. Góry, jeziora, wodospady i morskie klify pozostawiłem za sobą. Wracając do kraju zajechałem jeszcze na zdjęcia do Monachium i do Zamku Czocha w Polsce. Niebawem kolejne wyjazdy, lokacje i kolejne kadry.

    Jeśli macie jakieś pytania odnośnie wyjazdu, czy spotów fotograficznych, piszcie w komentarzach – postaram się na wszystkie odpowiedzieć.

     

     

    Całkowite koszty wyjazdu do Słowenii i Włoch
    • ubezpieczenia auta – 99zł
    • ubezpieczenie zdrowotne 75zł
    • paliwo: tankowanie za granicą – 209€ + w kraju 459zł (4100km)
    • winiety: Czechy, Austria, Słowenia – 209 zł, w tym opłata pośrednictwa sprzedaży 31,50zł
    • autostrady we Włoszech 77,8€
    • tunele  (Schönberg, Rosenbach) – 9,5€ i 7,40€
    • noclegi 321€/7 nocy, 2os – jeśli chcielibyście otrzymać zwrot 50zł za zrealizowaną rezerwację z Boooking – dokonajcie jej za pomocą [tego linku]

    SPRZĘT

    Na wyjeździe korzystałem z następującego sprzętu.

    Statywy:

    • Manfrotto X190
    • Manfrotto befree advanced

    Głowice:

    • Manfrotto X Pro 3W
    • Manfrotto X Pro
    • Manfrotto Głowica panoramiczna QTVR
    • Manfrotto adapter poziomujący
    • Manfrotto Ramię ”L”

     

    Plecaki i torby:

    • Tenba Axis Tactical 24l
    • Tenba Tools BYOB 10 DSLR BP Insert
    • Tenba Tools Lans Capsule 36×15 cm
    • Tenba Cable Duo 8- Cable Pouch

    Filtry Haida:

    • Uchwyt Haida M10, adapter 82mm plus filtr polaryzacyjny
    • Filtr wsuwany pełny szary ND 3.0 (NDx1000) Haida M10
    • Filtr połówkowy szary Haida Red Diamond ND8 / ND 0.9 Grad Medium (100×150)

    Zestawy Syrp:

    • Genie Głowica do Time-laps
    • 2x Genie Mini
    • Adapter Pan-Tilt do głowic Genie Mini
    • Magic Carpet slider

     

     

    Continue Reading

    Większość moich prac odnajdziecie w sklepie.
    2 kwietnia 2019 In Blog 153 komentarze

    Wszystkie przeżycia, emocje towarzyszące mojej fotografii, ostatecznie znajdują swoje miejsce na kartach mojego sklepu.

    Jakiś czas temu powstał mój sklep. Znajdują się w nim obecnie wybrane przeze mnie prace fotograficzne. Dla mnie to osobiście dopełnienie pewnej przygody i zarazem procesu. Zdjęcie to nie tylko naciśnięcie spustu migawki. Od procesu planowania, poprzez podróż w dane miejsca zaczyna się moment tworzenia. Magiczne „klik” w aparacie świadczy, że wszystkie procesy przed tym momentem poszły pomyślnie. Chwila ekscytacji i skupienia podczas realizacji fotografii przenosi mnie w kolejny proces – w uwielbiany przeze mnie świat postprodukcji. Finalnie niezmiernie cieszę się, gdy dostaję zdjęcia od klientów z moimi pracami, zawieszonymi na ich wybranych miejscach w mieszkaniu, biurze, apartamentach czy hotelach. Czuję wtedy, że cały ten proces dopełnił się, a zdjęcie nabrało swojej ostatecznej formy, czyli zostało wydrukowane.

    Ze względu na indywidualne potrzeby, zdecydowałem się zaproponować Wam trzy różne podłoża o których pokrótce opowiem.

    Zdjęcie na szkle akrylowym o grubości 10mm
    Zdjęcie na szkle akrylowym o grubości 10mm

    Wydruki

    PermaJet FB Royal Gloss 310 to doskonały papier, naturalnie biały, bezkwasowy, z niewielkim dodatkiem wybielacza optycznego, z subtelną fakturą zadziwiająco przypominający tradycyjny papier stosowany do odbitek ciemniowych. Bazę papieru tworzą włókna alfa-celulozy. Ulepszona technologia wielowarstwowa zapewnia najlepszą gamę kolorów, uzyskiwaną dzięki pigmentowi D-MAX, który poprawia zarówno reprodukcje kolorowe oraz czarnobiałe. Słowem to luksusowy papier uwydatniający kolory, tekstury, szczegóły w światłach i cieniach. To dla mnie bardzo ważne, by każdy szczegół nad którym pacuje w postprodukcji znalazł swoje odzwierciedlenie na wydruku. 

    Płótno

    Fotoobraz na płótnie to zdjęcie wydrukowane na grubym bawełnianym płótnie o gramaturze 360g/m2 i naciągnięte na drewniane krosno malarskie o grubości 20mm. Aby płótno było dobrze naciągnięte, stosowane są dębowe kliny, dzięki którym przez długie lata będzie prawidłowo naprężone. Dodatkowo fotoobraz zostaje pokryty satynowym werniksem, który zabezpiecza przed zarysowaniami i umożliwia wycieranie kurzu z fotoobrazu za pomocą zwilżonej ściereczki. Każdy bok oprawionej pracy jest zadrukowany, wówczas możemy eksponować fotoobraz bez oprawy w ramy. W komplecie znajduje się specjalna zawieszka.

    Szkło akrylowe

    Dla szczególnie wymagających klientów proponuję akryl. Wydruk użyty do wykonania fotoakrylu, wykonany jest na błyszczącym papierze fotograficznym, a potem podklejony pod płytę akrylową o grubości 5 mm. To rozwiązanie, nie tylko zabezpiecza zdjęcie na akrylu, ale nadaje mu większego nasycenia barw i lepszą jakość. Wykorzystując specjalną technikę cięcia płyt akrylowych, boki płyty pozostają przeźroczyste, a zdjęcie sprawia wrażenie trójwymiarowego. Dla wzmocnienia efektu można zamówić indywidualnie płytę grubości 10mm. Z tyłu jest przyklejony dystans, dzięki któremu oprawa odstaje od ściany o 5mm, oraz zamocowana zostaje specjalna zawieszka. Całość prezentuje się bardzo elegancko, bez konieczności oprawy w ramy.

    Poniżej proces powstawania produktu.

    Oprawa

    Wydruk na płótnie

    Zapraszam do zapoznania się z moimi pracami klientów indywidualnych, jak i firmy, którym zależy na wzbogaceniu swoich pomieszczeń o interesujący, ozdobny, nie powielany masowo element. Doskonale sprawdzi się w biurach, hotelach, powierzchniach deweloperskich czy restauracjach.

    Dokonywać zakupu można także przez sklep na moim profilu Facebook.

    Więcej o moich produktach opowiadam TUTAJ.

     

     

    Continue Reading

    Słowenia
    30 marca 2019 In Blog 2 809 komentarzy

     

    Słowenia. Gdyby przypiąć jej północno-zachodnie połacie do Polski, byłaby brakującym klejnotem krajobrazu górskiego. Spójnym klejnotem. Dla mnie ten rejon Słowenii jest jak Polska – tylko troszkę podrasowana.

    Wodospad Paricnik.

    Tekst jest pierwszą częścią relacji mojego tripu fotograficznego po Słowenii i Włoszech.

    Jeśli jeszcze nie śledzicie mojego Instagrama, zapraszam gorąco do moich wyróżnionych relacji ze Słowenii i Włoch.

    DOJAZD, NOCLEG I CENY.

    Zestaw Tenba.

    Cały sprzęt.

    Za kółkiem spędziłem niezliczoną na dziś ilość godzin. Przejechałem 4100km przez Polskę, Czechy, Austrię, Słowenię, Włochy i Niemcy. Rozstawiałem statywy na kilkunastu miejscówkach fotograficznych, nie narzekając ani jeden dzień na pogodę. Czułem bryzę wodospadów, wiatr od morza, oraz deptałem po skrzypiącym śniegu pod ścianami Dolomitów. Jednego dnia marzłem w puchówce, a kolejnego opalałem twarz będąc w krótkim rękawku. Do tego jadłem smacznie, ale… niedomagałem pod względem snu. Na to wszystko miałem niecałe dziesięć dni. Marzec to świetny okres na taki wyjazd. Daje nam możliwość zarejestrowania ośnieżonych szczytów, ale i jednocześnie wiosenny krajobraz nad Wybrzeżem Liguryjskim. Zaczynamy.

    Fakt, że jechałem mini vanem wcale nie upraszczał sprawy w kwestii pytań „co zabrać” i „jak się spakować”. Potrzebowałem pakownego, ale jednak niezbyt dużego plecaka. Takiego, który nie rzucałby się w oczy w aucie, na ulicy ale i taki, z którym zmieściłbym się do drzwi restauracji po zrealizowanych zdjęciach. Plenery, które mnie czekały w Słowenii i we Włoszech były dość zróżnicowane i potrzebowałem sporej ilości sprzętu, który spełni moje wymagania i zaspokoi potrzeby. Zdecydowałem się na 24 litrowy ale bardzo pakowny Tenba Axis Tactical. Dlaczego on? Przede wszystkim dlatego, że można do niego przytroczyć inne komponenty. Plecak jest pojemny ale nie jest workiem bez dna. Jednym z moich ulubionych elementów, które przypinam są pojemniki na obiektywy. System mocowania na froncie plecaka służy mi też do mocowania baterii słonecznej, powerbanków czy jako suszarka do przemoczonych ubrań. Słowem – do wszystkiego.

    Auto zapakowałem mimo wszystko po brzegi. Nie obyło się więc bez pakowania się w dodatkowe futerały i pojemniki. Na to wszystko torba z ubraniami. Mogłem już ruszać w drogę.

    Lista zabranego przeze mnie sprzętu znajduje się na dole wpisu.

    Przykładowe ceny w Słowenii:

    • Winieta na Słowenię (7 dni) – 72 zł; przy zakupie winiety w PZM koszt pośrednictwa to 10,50 zł
    • Diesel – 1,26 € za litr (stan na początek marca 2019)
    • Parkingi – ok. 2€ za godz
    • Kawa z mlekiem w barze – 2,8€
    • Cena śniadania w miejscu noclegu – 8€

    Przykładowe ceny w sklepie „Mercator”:

    • Chleb – 1,60€/kg
    • Mleko 3,5% 1L – 0,89€
    • Jaja BIO 6 szt.- – 2,89€
    • Masło 250g = 2,89€
    • Ser żółty – ok. 18€/kg
    • Wędlina paczkowana „Narezek zašinek” 100g – 1,50€
    • Piwo Lasko but. 0,5L – 1,10€
    • Wino białe (lokalne) – ok.4€/1L
    • Ciastka owsiane – czekoladowe 250g – 1,70€
    • Banany – 1,10€/kg

    Więcej cen na [stronie] sieci sklepów.

    Noclegi na wyjazdach planuję tak, by były oczywiście w przystępnej cenie, ale i stosunkowo blisko lokacji fotograficznych. W Słowenii  zatrzymałem się w uroczym Apartments Rooms Kocijancic. Ładnie położony obiekt wsród cichych łąk, z widokiem na szczyty był moim azylem na dwie noce, a rozległy taras dawał mi chwile wytchnienia. Do tego smaczne śniadania z lokalnymi produktami na uzupełnienie dobrego wrażenia o tej miejscówce.

    Cena: 46€ za noc/2 os.

    Całkowite podsumowanie cenowe wyjazdu pojawi się w części drugiej.

    SPOTY FOTOGRAFICZNE.

    W tym wypadzie do Słowenii skupiłem się na części północno-zachodniej, czyli na regionie Triglavskiego Parku Narodowego i okolicy jeziora Bled. Region ten obfituje w dużą i różnorodną ilość miejsc fotograficznych. Przygotowanie zacząłem standardowo, czyli od serfowania w sieci. Część miejscówek już znałem, jednak poszukiwałem czegoś dodatkowego. Chciałem pomieszać klasyczne, mocne miejscówki z odkryciem czegoś nowego. Po kilku dniach udało mi się określić około dziesięć interesujących mnie plenerów w Słowenii. Uzbrojony w wiedzę o lokacjach i szczegółami  ustawienia statywu co do kilku metrów, wsparty informacją o wschodach i zachodach słońca wraz z kątami padania promieni słonecznych, byłem już spokojniejszy. Pozostała kwestia pogody – na to już nie miałem wpływu. Prognozy były przyzwoite, ale realia zaskoczyły mnie już bardzo pozytywnie.

    Niezaprzeczalnie jednym z najpiękniejszych rejonów i jedncześnie najbardziej znanych jest okolica Jeziora Bled. Najbardziej znanym jej elementem jest położona na zachodzie akwenu wyspa zwana Blejski Otok wraz z przepięknym kościołem pod wezwaniem Wniebowzięcia Marii Panny, na który możemy dopłynąć za opłatą łodzią. W krajobrazie jeziora nie zabraknie wioślarzy. Znajduje się tu tor, na którym trenują pewnie i zawodowcy, zwłaszcza, że odbywały się tu niejednokrotnie MŚ w tej dyscyplinie.

    Jezioro Bled

    Zerknijcie na załączoną przeze mnie mapę z rozlokowanymi plenerami, które odwiedziłem.

    Nad jeziorem są dwa mocne spoty fotograficzne. Jeden na zachodzie jeziora (ten widniejący na mapie) oraz kolejny Ojstrica. Na szczycie znajduje się taras widokowy, a podejście powinno zająć ok. 20 min. Od miejsca noclegu do moich miejscówek nad samym jeziorem miałem autem odpowiednio 5 i 9 min jazdy, czyli niedużo. Przed wschodem drogi są puste i nic nie powinno opóźnić dojazdu. Jeśli interesuje Cię wzniesiony na skale Zamek Bled, proponuję zaparkować na południowym brzegu ( jeszcze przed tunelem w skale, jadąc od centrum Bled). Po zejściu nad taflę wody przed wschodem słońca, Waszym oczom ukaże się oświetlona bryła zamku wraz z refleksami w tafli wody. W bezwietrzny dzień na pewno warto tu zawitać.

    Drewniana kładka.
    Głowica X Pro.

    Zestaw Haida M10.
    Filtr z serii Red Diamond.

    Miejscówka na zachdnim wybrzeżu to już naprawdę mocny strzał. Warto więc wszystko dokładnie zaplanować. Tak jak przedstawia mapa, warto być trochę wcześniej i pozostawić auto na parkingu nieopodal miejscówki. Jakieś 200 metrów od miejsca rozstawienia statywu. Możemy też posilić się niewielką zatoczką przy drodze tuż przy spocie. Jednak jest ona tak niewielka i umowna, że nie możemy liczyć na fakt zastania jej wolnej. Ja podczas realizacji zdjęć w tym miejscu byłem kompletnie sam, więc skorzystałem z tej opcji. Zabierzcie z auta wszystko czego potrzebujecie do zdjęć, bo gwarantuje Wam, że widok z drewnianego deptaka, na który musicie zejść jest tak genialny, że nie będziecie mieli ochoty wracać po zapomniane rzeczy. Zwłaszcza przy sprzyjającej pogodzie.

    Mój aparat wsparłem tutaj na statywie Manfrotto x190, adapterze poziomującym (o którym jeszcze wspomnę) oraz na głowicy kulowej X Pro, która w stabilny i precyzyjny sposób utrzymuje aparat w pozycji horyzontalnej i portretowej.

    Drewniany deptak jest dość stabilny. Mimo wszystko warto pamiętać o tym, by nie przebierać za bardzo nóżkami ze szczęścia podczas operowania przy sprzęcie. Zwłaszcza przy długich ekspozycjach ruch desek pod statywem może zepsuć nam obraz rozmywając nam detale. Poświęćmy więc chwilę na przemyślane i stabilne ułożenie nóg statywu. Polecam przyczłapać tutaj z dość stabilnym jego egzemplarzem i solidną głowicą. Gdy już to zrobimy nie będzie większego problemu na znalezienie odpowiedniego kadru z tematem głównym w postaci wysepki z kościołem. W mojej ocenie najmilsze dla oka efekty uzyskamy kilkanaście minut przed wschodem słońca. Światło i tekstury nieba pięknie rozleją się soczystym odbiciem w tafli wody. Gdy będziecie mieli szczęście tak jak ja, spokojna tafla wody przekaże do matrycy piękne nasycone barwy magenty i pomarańczu budzącego się do życia dnia. W przypadku gdy jesteście fanami wschodu słońca i złotej tarczy w kadrze, doczekajcie momentu  kilkunastu minut po wschodzie. Słońce pojawia się za widocznym kościołem i podświetla kontrowo jego obrys. Często ruszają wtedy mgły z okolicznych stoków.

    Żeby uzyskać efekt rozmycia chmur czy wody, możemy się posilić naturalnym niedoświetleniem kadru jak w przypadku „niebieskiej godziny” przed wschodem i po zachodzie słońca lub w innych przypadkach skorzystać z pomocy specjalnych filtrów. Ja stosuję najnowszy zestaw Haida M10, o którym możecie przeczytać TUTAJ. Oprócz bogatej palety filtrów (które podobno się nie biją przy upadku – nie sprawdzałem), dysponujemy genialnie zaprojektowanym mocowaniem do tychże. Za pomocą jednego kliknięcia możemy zdjęć cały zamontowany zestaw z obiektywu, bez poruszenia kadru. Możemy zmieniać kombinacje filtrów wsuwanych w dwóch slotach i zamontować wszystko z powrotem na obiektywie bez strachu, że poruszymy aparatem. Natomiast okrągłe filtry typu „drop-in” to już całkowite szaleństwo i prostota montażu. Wsuwamy je po prostu w adapter  „eleganckie klikniecie,” informuje nas, że filtr osiadł na swoim miejscu. Już nie mogę doczekać się pojawienia zestawu na obiektywy szerokokątne (z wypukłą soczewką) – M15.

    Zwródźcie uwagę, jakie to proste. Zapraszam na film.

    Więcej o filtrach Haida mówię TUTAJ.

    Wodospady

    Wodospady i wąwozy to domena tego regionu Słowenii. Wystarczy wspomnieć o wąwozach Tolmin, Mostnica,Vintgar czy Wielki Wąwóz Soczy. Weźmy na celownik wodospady, bo to one przy tym wyjeździe interesowały mnie bardziej. Wodospady Paricnik, Martuljek, Kozjak, Savica, Mostnica, Sum, Boka, Virje… Niemal każdy z nich może spokojnie konkurować z naszą tatrzańską Wielką Siklawą, albo pod względem urody, albo wysokości. Nie są to zdecydowanie największe wodospady Europy, ale takie swojskie, bo jak wspominałem na początku – ten rejon Słowenii to dla mnie jak Polska.

    Ze względów fotograficznych i poszukiwanego przeze mnie kadru, zaplanowałem wizyty przy wodospadach Paricnik i Kozjak. Nie pomyliłem się w wyborze. Mimo, że już na miejscu w ramach spaceru odwiedziłem też Martuljek, ale już nie miałem na niego ciekawego pomysłu.

    Paricnik to stosunkowo łatwo dostępny wodospad o wysokości głównego skoku wody ok. 50 m. Jednak to nie jego wysokość czy dostępność czyni go uważanym za jeden z najpiękniejszych w Słowenii. Można go obejść dookoła, przechadzając się skalnym zagłębieniem pod spadem wody. Daje to niezwykłe możliwości sfotografowania wodospadu od mniej oczywistej strony. Użycie szerokiego kąta, czy zrobienie panoramy w tym miejscu, może dać nam szczególnie ciekawe efekty. Kilka minut drogi od Paricnika czeka na nas parking płatny. W miejscowości Mojstrana wjeżdzamy w Dolinę Vrata. Następnie Triglavską Cestą asfaltem, a potem szutrem dojeżdzamy do parkingu. Już z tego miejsca widać wodospad. Po kilku minutach podejścia możemy się cieszyć chłodną bryzą. W zimę zamarznięta lodowa ściana jest świetnym miejscem dla wspinaczy. Z początkiem marca były tylko pozostałości śniegu i lodu. Jednak mimo to, miałem chwilowe trudności z dostaniem się przez nie pod spad wody. Wspomniana bryza utrudnia nam trochę pracę. Wiatr zawiewa krople wody pod skalne wyżłobienie za wodospadem. Dodaktowo skraplająca się wilgoć na skałach leje nam chłodne strużki za kołnierz. Siebie ochronimy kurtką przeciwdeszczową, sprzęt natomiast musimy zabezpieczyć innymi sposobami. Aparat na statywie możemy chronić torebką foliową. Ja stosuje zwykły czepek – taki przezroczysty, foliowy z gumką, jakie się stosuje w gastronomii. Ograniczymy ciągłe przecieranie obiektywu a także będziemy chronić zamontowane filtry na czas, gdy nie robimy akurat zdjęcia.

    Paricnik.
    Most w drodze do Kozjaaka.
    Kładka przed Kozjakiem.

    Kładka przed Kozjakiem.
    Kozjak.
    Kozjak.

     Nie mniej pięknym wodospadem jest Kozjak. Sama droga do niego jest już ciekawym, estetycznym przeżyciem. Do Kozjaka są dwie drogi. Gdy dojedziecie do Mostu Rzymskiego, klasyczna droga poprowadzi Was na parking, niedaleko po przejechaniu mostu. W marcu ten wariant był niedostępny z powodu scinki drzew na szlaku, o czym wspominała tabliczka informacyjna. Zaproponowano na niej przedostanie się przez Cemping Lazar. Pozostawiłem tam więc auto i ruszyłem alternatywną drogą. Po przekroczeniu długiego, wiszącego mostu, bujającego się hipnotycznie nad rwącą rzeką, dochodzimy do szlaku i prowadzących nas tabliczek w kierunku wodospadu. Poczujemy się trochę jak w epoce Triasu czy Kredy. Wyjątkowy mikroklimat pozwala rozwijać się tu paprociom i innym ciekawym roślinom. Taki Park Jurajski pomimo, że to był dopiero początek marca. Po kilkunastu minutach wąwóz zacieśnia się, robi się mroczno i wilgotno. Zawieszone na jednym ze zboczy drewniane kładki prowadzą nas za załom skalny ku wyjątkowemu widokowi. Grzmot Kozjaka potęguje skalna półkopuła przez którą woda spada na dno wąwozu. Kończy się kładka i aż chce się złapać wszystko z żabiej perspektywy przy tafli wody. Jeśli masz wodoodporne buty za kostkę, to bez problemu poradzisz sobie u podstawy wodospadu. Inaczej grozi Ci zdjęcie butów i marznięcie w lodowatej wodzie.

    Właściwie do tego miejsca nie warto taszczyć nic więcej z optyki niż szeroki kąt. Ogniskowe 14- 24 mm będą tu optymalne. Dlaczego? Aż prosi się objąć wodospad wraz ze skalną kopułą. Do tego potrzeba 14-15 mm ogniskowej. Dodatkowo woda naniosła przepiękny fragment drzewa. Wygląda jak spreparowany korzeń akwariowy. Może posłużyć jako urokliwy temat główny do naszego zdjęcia. Drzewo zapewne zniknie niedługo, przeniesione nurtem wody, a na jego miejsce może przypłynie coś nowego. Pytanie co wyrzuci „maszyna losująca”. Jeśli korzystamy ze statywu, to pamiętajmy o solidnym zakotwiczeniu go w wodzie pomiędzy sporymi kamieniami, by prąd wody nie przesuwał nam go przypadkiem. Tu już tak nie chlapie w obiektyw, ale za to wszystkie kamienie są mocno śliskie – zalecam ostrożność.

    Wróćmy przy tej okazji na chwilę do stosowanego przeze mnie systemu Manfrotto. Jak w przypadku zdjęć Kozjaka, to co miałem pod statywem nie było ani płaskie, ani stabilne. Wszędzie nierówne, śliskie kamienie. Po znalezieniu dokładnego kadru nie miałem żadnej ochoty przesuwać się w prawo lub w lewo ani o 1cm z powodu niestabilnego gruntu pod statywem. Dlatego z pomocą przyszedł mi tu wspomniany wcześniej adapter poziomujący

    Ma on taką zaletę, że poziomuje wszystko co jest nad nim bez względu na ustawienie statywu. To bardzo ważne. Zamiast majtać nogami, skracając i wydłużąjąc każdą z osobna na nierównym gruncie, ustawmy statyw dowolnie najstabilniej, a poziom załatwi adapter poziomujący. Wszystkie te elementy są istotne w przyparku realizacji panoram. O tym napiszę w materiale z Włoch już niebawem. Woda spływająca z Kozjaka  jest dość wartka, nie jest więc trudno odczuć, że zanurzony nogami statyw lekko nam czasem odpływa. Tu z pomocą przyszła mi trzykierunkowa głowica Manfrotto X Pro. To świetna głowica do fotografii architktury, ale w tym przypadku również świetnie się sprawdziła. Możlowość regulacji położenia aparatu w trzech osiach, z pokrętłami zmiany oporu tych ruchów daje nam możliwość płynnej, delikatnej mikroregulacji kadru.

    Miejscowość Jamnik, Jezioro Jasna i Alpy Julijskie

    Około 30 km na wschód od jeziora Bled znajduje się miejscowość Jamnik. Jednak nie owa miejscowość była miejscem docelowym, jeśli chodzi o zdjęcia. Tuż przed nią, jadąc od Bled znajduje się pięknie położony kościółek Św. Primusa i Felicjana. Budowla jest położona na nagim wzgórzu z widokiem na Alpy Kamnicko-Sawińskie. Potężne szczyty są pięknym tłem dla tematu głównego naszego kadru. Zdecydowanie najlepiej przyjechać tutaj przed wschodem. Auto możemy zaparkować w dowolnym miejscu na poboczu drogi. Z  tego miejsca właśnie najlepiej jest też fotografować kościółek.  Nie jest to region jakoś specjalnie rozwinięty turystycznie, ale po taką fotografię warto tu zajechać. Ogniskowe, które mogą się tu przydać mieszczą się pomiędzy 50 a 150 mm. Kadr jest stosunkowo łatwy do wypracowania. Słońce wstaje za kościołem lekko ku prawej stronie. Podświetla nam kontrowo szczyty w tle i sam kościółek. Przy dobrej pogodzie temat fotograficzny się nie nudzi.

    Jezioro Jasna to tak naprawdę dwa sztuczne zbiorniki wodne z rozbudowaną infrastrukturą rekreacyjno – odpoczynkową. Nie brak tu miejsc parkingowych, które zdaje się są bezpłatne. Sam rejon w której jest położone, czyli Kranjska Gora to w mojej ocenie najlepiej rozwinięte miejsce w regionie. Restauracje, sklepy, puby dają możliwość odetchnięcia, kupienia pamiątek i zjedzenia czegoś dobrego. Na deptaku głównym Kranjskiej Gory znajduje się ciekawostka, o której warto wspomnieć. Stoi tam dystrybutor ze świeżymi, lokalnymi produktami. Ja skusiłem się na zakup masła i było to jedno ze smaczniejszych maseł jakie jadłem. Wrzucasz monety, a masełko wypada do rączek. Opodal znajdują się lotnie narciarskie w Planicy. Nic więc dziwnego, że w tym miejscu tak dużo przeróżności. Spotów nad Jeziorem Jasna jest wiele. Wzrok jednak wiedzie ku dalszemu z dwóch jezior. Na jego brzegu, tuż przy tafli wody, możemy szukać odbić niedalekich wysokich szczytów.

    Jamnik.
    Jamnik.
    Alpy Julijskie.
    Haida M10.
    Jezioro Jasna.

    Miejscem, które nie ma szczególnej nazwy (ale zaznaczyłem je na mapie), to odcinek drogi pomiędzy Gozd Martuljek a Kranjska Gora właśnie. Jadąc od Bled za Gozd Martuljek mijamy betonowo stalowy most. Już z tego miejsca odsłaniają nam się potężne szczyty z północną wystawą. Kilkaset metrów za mostem, po lewej stronie, otwiera nam się rozległe pastwisko z widokiem na szczyty. Natomiast zalesione siodło w pierwszym planie otwiera nam  widok na wysokie szczyty. Auto możemu pozostawić na niedalekich parkingach przy restauracjach. Alternatywą dla tego widoku jest dość ekscytujący wjazd stromymi serpentynami na Srednji Vrh górujący na przeciwstoku.

    Najlepiej rozwinięta ekonomicznie z byłych krajów Jugosławii – Słowenia to stosunkowo mało promowany kraj w Polsce. Kryje wiele perełek fotograficznych, dodatkowo czujemy się w niej dość swojsko. Odnalazłem w niej bardzo atrakcyjne miejsce na wakacje z rowerem, trekkingiem czy poprostu na aktywne „nic nierobienie”. Szlagiery takie jak Jaskinia Postojna, Triglav czy  Jezioro Bled to dopiero czubek góry lodowej, którą warto eksplorować.

     

    SPRZĘT

    Na wyjeździe korzystałem z następującego sprzętu.

    Statywy:

    • Manfrotto X190
    • Manfrotto befree advanced

    Głowice:

    • Manfrotto X Pro 3W
    • Manfrotto X Pro
    • Manfrotto Głowica panoramiczna QTVR
    • Manfrotto adapter poziomujący
    • Manfrotto Ramię ”L”

     

    Plecaki i torby:

    • Tenba Axis Tactical 24l
    • Tenba Tools BYOB 10 DSLR BP Insert
    • Tenba Tools Lans Capsule 36×15 cm
    • Tenba Cable Duo 8- Cable Pouch

    Filtry Haida:

    • Uchwyt Haida M10, adapter 82mm plus filtr polaryzacyjny
    • Filtr wsuwany pełny szary ND 3.0 (NDx1000) Haida M10
    • Filtr połówkowy szary Haida Red Diamond ND8 / ND 0.9 Grad Medium (100×150)

    Zestawy Syrp:

    • Genie Głowica do Time-laps
    • 2x Genie Mini
    • Adapter Pan-Tilt do głowic Genie Mini
    • Magic Carpet slider

     

    Continue Reading

    Tatry w ogniu fajerwerków
    14 stycznia 2019 In Blog 458 komentarzy

    Jedna z moich miejscówek fotograficznych. Na zdjęciu Plecak Tenba Axis 24l.

    Zima potrafi zaskoczyć nie tylko drogowców, ale i fotografa. W moim wypadku zima zaskoczyła mnie pozytywnie, gdy wybrałem się na zdjęcia noworoczne w Tatry.

    Wietrzny poranek nad Tatrami Bielskimi.

    Standardowo moją bazą wypadową był Gliczarów Górny – tutaj od wielu lat przyjeżdzam na wypoczynek. Zaszywam się tu też gdy pracuję nad projektami. Niewątpliwą zaletą tego miejsca jest genialny widok na Tatry. Jest to swoisty „taras widokowy” na prawie całe pasmo – od Tatr Zachodnich po Bielskie. Wypracowałem sobie kilka sprzyjających mi miejscówek fotograficznych o każdej porze roku. Coraz większe opady śniegu w ciągu dnia i pełne zachmurzenie przez kilka dni w okresie sylwestrowym nie napawały mnie z początku optymizmem. Deszcz, śnieg, wiatr… i tak w kółko. Niełatwo było sie dostać na nazywane przeze mnie ramię Gliczarowa – skąd jest jeszcze bliższy widok na Tatry. Na szczęście na sezon zimowy zaopatrzyłem się w nowe gumy do auta. Zabrałem też ze sobą łopatę lawinową. Już na początku próby dostania się na to ramie musiałem z niej korzystać i odkopywać samochód, brnąc dalej w stronę miejscówki fotograficznej. Zbliżał sie Nowy Rok i próba zrealizowania zdjęcia fajerwerków na tle Tatr wymagała rekonesansu i utrzymywania lokacji w takim stanie, by można było rozłożyć sprzęt i zaparkować samochód. Miał być on na ten czas naszym domem, gdzie będziemy witać Nowy Rok. Na szczęście pojawił się pług, który się ulitował nad drogą dojazdową w niezamieszkałym jeszcze fragmencie wzgórza. Szczęście zaczęło mi sprzyjać. Wraz ze wschodem słońca, ostatnie dni grudnia dawały na kilkanaście minut szansę zrobienia zdjęcia. Tatry pokazywały się w wietrznej, ale klarownej aurze.

    W oczekiwaniu na Nowy Rok.

    W wieczór sylwestrowy byłem już na stanowisku. Wokoło nikogo – tylko my we dwoje z Anią. Z wysokiej perspektywy można było oglądać szykujące się na Nowy Rok Murzasichle, Zakopane i Bukowinę.  W samochodzie pichciliśmy sobie świąteczne potrawy. Umilała nam czas muzyka, filmy na laptopie i świecące cotton balls’y. Raz po raz wychodziłem do rozstawionego już sprzętu realizując kolejne strzały, które doprowadzały mnie coraz bliżej do finalnego ujęcia fajerwerków o północy.

    Czołówka Coast o jasności 615 lumenów.

    Ważną rzeczą przy realizacji zdjęć nocnych jest czołówka wyposażona w czerwone światło. Dla mnie oznacza to mniej inwazyjne działanie światła na matrycę aparatu, gdy operuje się przy sprzęcie. To bardzo istotne. Normalne światło prześwietli zdjęcia, a jak będziesz miał więcej szczęścia, to pozostawi smugi w kadrze i doda wiele godzin dodatkowej zabawy w postprodukcji. Zdecydowanie warto o tym pamiętać. Na moim kanale YouTube możesz zobaczyć moją pracę przy nocnych zdjęciach ubiegłej zimy – właśnie z czerwonym światłem i również w Gliczarowie.

    Wreszcie „wszystkie systemy ruszyły”. Wybiła godzina 24 i niebo zapaliło się od różnokolorowych eksplozji. Mój aparat wycelowany był w miejscowość Murzasichle. Skupiłem się tylko na tej miejscowości z widokiem na Tatry. Wraz z wybuchem fajerwerków wystrzelił nasz bezalkoholowy szampan. Jedną ręką nalewałem trunek w kieliszki, a drugą realizowałem szybko znikające fajerwerki. Po 10 minutach było po wszystkim.

     


    Nadszedł czas, by usiąć spokojnie w aucie i zjeść kolejną porcję ciepłego bigosu. Z tego wszystkiego człowiek zapomniał, że jest tak zimno.

    Walka Strażaków z ogniem.

    Niestety niewiele czasu było mi dane cieszyć się ciepłym posłaniem na tyłach mojego samochodu. Była godzina 00:10, a nasz wzrok coraz bardziej przykuwał słup ognia rosnący gdzieś w dole w miejscowości Murzasichle. Po chwili już wiedzieliśmy, co to jest. Wybiegłem z auta, zamocowałem na kamerze teleobiektyw i podniosłem w powietrze drona. W krajowych serwisach informacyjnych mogliście oglądać moje nagrania przedstawiające zmagania wielu zastępów Straży Pożarnej z dławiącym drewniane domostwo ogniem. Wiadomo co było powodem pożaru…

    Mimo, że nie jestem fanem fajerwerków ze względu na zwierzęta, czy zagrożenie pożarowe, to widok był spektakularny. 

    Odjechaliśmy stamtąd z mieszanymi uczuciami. Uważam, że w efekcie pokazy laserowe byłyby równie piękne.

     

    Continue Reading

    Peru – zanim powstały zdjęcia
    5 stycznia 2019 In Blog 142 komentarze

    Pola tarasowe nad urwistymi zboczami najgłębszego na świecie kanionu Colca, który przecina Kordylierę Wulkaniczną. (Kanion Colca jest dwa razy głębszy od Wielkiego Kanionu Colorado w USA)

    WSTĘP

    Peru to kraj tysiąca kolorów, zapachów i bajecznych krajobrazów. Oczywiście takie rzeczy może napisać każdy,ale jakie jest Peru moimi oczami – oczami fotografa i filmowca?

    Wszystkie moje bagaże. Plecak Tenba Solstice 24 l, torba Tenba Messenger DNA 15 Slim, oraz torba do luku.

    Lot do Peru wraz z oczekiwaniem na przesiadkę w Amsterdamie zajął mi ok. 18 godzin. Nigdy nie byłem w Ameryce Południowej, a że nie lubię opierać się na zdaniu innych – czekałem cierpliwe na to, co mnie czeka. Zająłem się podczas lotu czytaniem książki oraz wertowaniem notatek, które przygotowałem sobie wcześniej. Jako, że leciałem do pracy obowiązywał mnie z góry ustalony grafik – zarówno tyczyło się to miejsc, w których miałem być jak i czasu spędzonego w danych lokacjach. Plan osobisty zakładał również wykorzystanie odwiedzanych miejsc najlepiej jak się da pod kątem zdjęć krajobrazowych. Wspomniane notatki w przyszłości miały pomóc mi nie tylko zorientować się w danej przestrzeni, ale także zaplanować miejsce i czas realizacji zdjęć. O tym napiszę szerzej w dalszej części tekstu. Grafik był napięty – nie było zbyt wiele czasu na duble, bo codziennie spałem w innym hotelu, w innym miejscu i o różnych porach doby. Jak się okazało, narastające zmęczenie i zdobywana wysokość z dnia na dzień wymagały ode mnie maksymalnej determinacji i skupienia na tym co się dzieje. Tak czy siak przez dwa tygodnie przemierzyłem kilka stref klimatycznych od pustyni Atakama, przez piękne miasta, po Wysoką Amazonię i niebosiężne andyjskie szczyty.

    UROKI PERU

    Peru to kraj, w którym trzeba przygotować się na nieoczekiwane. Myślę tu głównie o wszelkiego rodzaju opóźnieniach, czy zwyczajnym niedopilnowaniu czegoś przez Peruwiańczyków. Śniadania, hotele, przejazdy – wszystko to ulega zmianie na bieżąco. Gdy wydaje Ci się, że wszystko jest zaplanowane – nagle nie ma transportu, czy  śniadania, bo ktoś z peruwiańskich przyjaciół zaspał. A jeśli marzysz o ciepłej kąpieli w hotelu po całym dniu zmagań z pustynią i skwarem – nagle brakuje ciepłej wody w hotelu, albo nie ma jej wcale. Słyszy się pytania „Dlaczego nie ma ciepłej wody- nie napełniliście dystrybutorów?”. Logicznym jest, że hotel oczekujący na zorganizowaną grupę osób, powinien się zawczasu przygotować i zabezpieczyć pokoje w wodę. Usłyszeć można przeurocze stwierdzenie „Nie ma wody? Wczoraj jeszcze była. Zaraz napełnimy. Minie jednak trochę czasu nim woda się zagrzeje”. Bynajmniej nie piszę tego z żalem – to są właśnie uroki Peru. Tam czas płynie inaczej, zdawałoby się, że płynie „ukosem”. Jeśli się nie dostosujesz, nie wyjdziesz z otwartym sercem do takich wydarzeń, czy nie weźmiesz tego za dobrą monetę, nie otworzysz się w pełni na ten kraj. Mnie się to udało i dlatego poczułem prawdziwą wolność, która otworzyła mi umysł także na sferę fotograficzną.

    Wschód słońca na Trasie Panamerykańskiej.

    Warto wspomnieć również o kwestii bezpieczeństwa. Jak się można domyślać, czy nawet przeczytać w internecie, Peru nie jest bezpiecznym krajem. Dlatego warto zadbać o własne bezpieczeństwo. Tyczy się to głównie dużych miast, gdzie w mojej ocenie ludzie nie radzą sobie z anonimowością i odpowiadaniem za swoje czyny. Dlatego na porządku dziennym są kradzieże sprzętu fotograficznego czy pieniędzy. Jeśli jesteś nieuważny, narażasz się na kieszonkowca nawet w centrum miasta, w środku dnia. Najbardziej jednak warto uważać wieczorami, po zmroku grasują szajki młodocianych dlatego warto zawsze poruszać się w miastach przynajmniej z jedną osobą towarzyszącą. Ja osobiście najadłem się dwa razy strachu wracając z wieczornych zdjęć mimo, że nie byłem sam. Największa jednak przykrość spotkała mnie w Cusco – dawnej stolicy Inków. Wieczorem realizując nocne zdjęcia, podczas lądowania drona na głównym placu miasta, jakiś starszy peruwiański jegomość (prawdopodobnie pod wpływem narkotyków) zdeptał mi celowo bezzałogowca. Mimo, że – uwaga – stałem w sześcioosobowej grupie rodaków, a nieopodal przechadzała się oznakowana grupa policji. Na pożegnanie usłyszałem od niego uprzejme „Terrorista”. Zabawne prawda? Może z perspektywy czasu – tak. Na szczęście dron nie ucierpiał zanadto, a połamane rotory wymieniłem na zapasowe.

    Ostatnią rzeczą z którą się zetknąłem to „wyłudzacze pieniędzy”, podszywają się pod włodarzy danego terenu i każą wnosić wyimaginowane opłaty. W Górach Tęczowych zetknąłem się z próbą wyłudzenia pieniędzy za latanie dronem. W innym miejscu miałem przyjemność rozmowy z panem, sprzedającym podrobione bilety wstępu.

    No dobra skoro mamy już to za sobą zapraszam Was do mojego świata jaki odkryłem w tym kraju.

    JEDZENIE

    Żeby móc, gdziekolwiek pójść czy pojechać na zdjęcia – trzeba najpierw zjeść. Nie jestem specem od kuchni. Bardzo żałuję, ale nie mam talentu do gotowania i nie rozpoznałem kraju tak jak zrobiłaby to osoba preferująca turystykę kulinarną. Warto jednak bym wspomniał o kilku sprawach, które zaobserwowałem.

    Kanapki z wieprzowiną
    Kurczak
    Knajpa w Puno

    Uliczny stand z koktajlami
    Ceviche
    Stragan

    Kawa herbata
    Jedzenie na szczycie
    Jakieś wege

    Jajko z pieczonym bananem

    Najtaniej i w wielu przypadkach najsmaczniej zjadłem na ulicy. Znaczy to tyle, że podchodziłem do kolorowych babinek ze stoiskiem na dwóch kółkach. Miały one w zwyczaju rozkładać swój dobytek na skrzyżowaniach ulic (pewnie tam miały najlepszy ruch). W przeliczeniu – za kilka złotych można było podjeść gęstych i pożywnych soków z owoców wyciskanych na moich oczach – oczywiście z darmową dokładką, czy zjeść moją ulubioną bułkę z pastą z awokado posypaną czerwoną cebulką. Zjesz dwie takie bułki i jesteś gość. Ciepłe posiłki w knajpach to już inna sprawa. Trzeba było „złamać kod” do jakich knajp warto wejść, a jakie omijać, chociażby były najpiękniejsze, a kelner zapraszałby Cię z uśmiechem na twarzy. Nie liczyłbym na jakąś szczególną czystość w knajpach czy restauracyjkach, natomiast polecam wchodzić tam gdzie jest dużo ludzi. Znaczy to, że jest smacznie i raczej obejdzie się bez ekscesów żołądkowych. Warto wtedy pominąć fakt, że kelnerka sadza Cię przy upaćkanym przez poprzedniego klienta stole.

    W hotelach śniadania opierają się głównie na pieczywie i dżemie, czasem dodadzą jakiś smaczny koktajl. Porcje w Peru jak na polskie standardy są skromne, zbliżone w większości do porcji dziesięciolatka, ale  mimo wszystko można się nimi najeść.

    Osobiście na początku unikałem jedzenia mięsa. Skupiłem się głównie na daniach z przewagą warzyw. Bałem się trochę o żołądek, jednak już po kilku dniach otworzyłem się na wszystkie dania. No prawie wszystkie – nie jadłem osławionej świnki morskiej. Tak naprawdę wcale jej nie widziałem w menu.  Oczywiście warto spróbować ceviche, choć dla mnie najsmaczniejsze były danie wegetariańskie.

    ZESTAW FOTOGRAFICZNY

    Kiedy już się najemy i spakujemy prowiant na drogę – możemy ruszać w plener. Już podczas przygotowywania się w Polsce do podróży,  zastanowiłem się, co tak naprawdę będzie mi potrzebne. Jak spakować sprzęt, by najcenniejsze rzeczy zmieściły mi się w rozmiary i wagę podręcznego oraz co zabrać, bym mógł być sprawnym i szybkim fotograficznym i filmowym „multitaskiem”. Oparłem się na swoim doświadczeniu i zabrałem zestaw niezbędny, którego używałem często na zawodach sportowych, gdzie liczy się szybkość przemieszczania się, ale i wszechstronność sprzętu.

    Linie KLM umożliwiły mi wniesienie na pokład Plecak Tenba Solstice 24 l oraz torbę Tenba Messenger DNA 15 Slim, co pozwoliło mi posiadać przy sobie wszystkie obiektywy, aparaty, kamerki, kontrolery ruchy, drona, laptopa z dyskami oraz przyległe akcesoria. Mikrofony i statyw spakowałem wraz z odzieżą i ta torba poszła do luku.

     

    W większości przypadków wszystko rozbijało się o wagę tego co noszę na plecach. Sprawne poruszanie się na 4-5 tysiącach metrów okazywało się często jedynym warunkiem, by dotrzeć na czas po konkretne zdjęcie. Była też sytuacja w Górach Tęczowych, że musiałem skorzystać z pomocy muła.

    Peru, Góry Tęczowe 5000m n.p.m.
    Peru, Góry Tęczowe 5000m n.p.m.

    Ważnym więc było, by waga zestawu była stosunkowo najlżejsza. Jednym z jego elementów był sam plecak. Waga 1.45kg przy wymiarach zewnętrznych 30.5 x 50.8 x 25.4 cm to bardzo dobre osiągnięcie. Za tym idzie także wysoka wytrzymałość materiałów i bezpieczeństwo sprzętu „mieszkającego” w środku. Dowolność konfiguracji przegród pozwoliła nawet na wybaczenie kilkukrotnego sturlania się plecaka z małego zbocza, czy upadku przez moją nieuwagę. Niestety, ale narastające zmęczenie doprowadzało czasem do takich prozaicznych sytuacji, że plecak pchany podmuchem wiatru wędrował swoją drogą. Jednocześnie kubatura plecaka jest tak niewielka, że nie zwracała większej uwagi służb pilnujących miejsc z ograniczonym pozwoleniem na profesjonalne fotografowanie, czy była niewidoczna dla potencjalnych złodziei, chroniąc przed ewentualnym przywłaszczeniem sobie sprzętu fotograficznego. Torba natomiast doskonale służyła jako backup czy torba miejska. Wybierałem się z nią czasem na zdjęcia w miastach, a potem do kawiarni, gdzie przy kawie wyciągałem laptopa 15 cali i zgrywałem kopie zapasowe zebranych materiałów.

    Tak wygląda wyspany człowiek po 2 tyg intensywnych zdjęć w Peru.

    REALIZACJA ZDJĘĆ

    Wspomniane na początku notatki już na starcie pozwoliły mi przygotować się na szybkie działanie w miejscach, w których nigdy nie byłem. Od informacji historycznych czy logistycznych, po przewidywane warunki pogodowe, a także wiadomości o której godzinie w danym miejscu spodziewać się można niepożądanego tłumu turystów. Jako, że notatnik mam w formie elektronicznej dopiąłem sobie szereg aktywnych linków do lokalnych stron zawiadujących daną lokacją, czy już wykonane przez kogoś zdjęcia w danym rejonie, co pozwoliło mi potem szybko orientować się w przestrzeni, a nie błąkać się tracąc czas. Zazwyczaj więc było tak, że miałem już jakieś wyobrażenie o końcowym efekcie mojej pracy jeszcze zanim wyleciałem z Polski. Rzeczywistość oczywiście weryfikowała prawie każdą z zaplanowanych prac zdjęciowych jednak miałem już solidną bazę. Kolejnym wsparciem które stosuję są aplikacje w telefonie. Nie ukrywam, że jestem gadżeciarzem, jednak w tym przypadku ma to konkretne zastosowanie. W Peru nic się nie zmieniło i ustawicznie korzystałem z określonej grupy kilkunastu aplikacji, wspierających moje poczynania w terenie. Od planerów fotograficznych i appek zarządzających ruchem ciał niebieskich na niebie, po radary pogodowe i burzowe, poprzez szereg aplikacji zawiadujących strefami przestrzeni powietrznych (po śledzenie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na nocnym niebie). Zabezpieczony w te informacje mogłem również spokojnie otworzyć się na ciekawe i nagłe sytuacje fotograficzne, jak chociażby wybuch wulkanu.

    Tym sposobem powstały m.in. zdjęcia to kalendarza Tenba Polska 2019.

    Jeśli macie ochotę obejrzeć kulisy powstawiania fotografii do kalendarza to zapraszam do obejrzenia LIVE ukazującego jak powstawały zdjęcia do tego produktu:

    Poniżej znajduje się materiał promocyjny kalendarza.

    Calendar Tenba 2019 | Krzysztof Zaniewski – landscape photography from CHRISACTIVE Krzysztof Zaniewski on Vimeo.

    Najlepiej zachowane miasto Inków mieszczące się w siodle pomiędzy szczytami gór w pobliżu rzeki Urubamba. Jeden z siedmiu nowożytnych cudów świata.
    Górujący nad miastem Arequipa aktywny wulkan El Misti (5822m) uświadamia potęgę góry na tle blisko milionowego miasta. Peru nie jest bezpiecznym krajem. Dlatego na niektóre zdjęcia, zwłaszcza rano i wieczorem, musiałem jeździć z obstawą.

    Peruwiańskie Miasto Puno nad najwyżej położonym żeglownym jeziorem świata – Titicaca (3812m). Pieczę nad regionem trzyma olbrzymi kondor ,szykujący się do lotu.
    Stratowulkan Ampato (6288m). Miejsce, gdzie Inkowie zabijali małe, inkaskie dziewczynki, składając je w ofierze swoim bogom. To na jego szczycie znaleziono najlepiej zachowanego człowieka, nie będącą mumią (Juanita).

    Dawna stolica Inków – Cuzco
    Wybuch wulkanu Sabancaya, PEru

    Góry Tęczowe to stosunkowo młode odkrycie turystyczne. Na skutek ocieplenia klimatu i zelżenia śniegów, ukazały się niezwykle kolorowe formacje. Tu widoczny szczyt Vinicunca (5200m).
    Skalna Katedra na Półwyspie Paracas

    Pastwiska w Górach Tęczowych
    Huacachina to niewielka oaza na pustyni Atacama. Ulokowana pomiędzy wielkimi wydmami, w morzu bezkresnego piasku.

    „Gdyby miała nastąpić katastrofa planetarna i miałbym możliwość wyboru kraju do „zapisania“ i odtworzenia naszej planety, bez wątpienia wybrałbym Peru.“ (David Bellamy)

    Wyspy trzcinowe na Jeziorze Titicaca
    Przepaściste etapy Trasy Panamerykańskiej
    Przydrożna kapliczka upamiętniająca ofiary wypadków komunikacyjnych na Trasie Panamerykańskiej

    Klimat jest
    Wiadomo…takie tam…
    TRasa Panamerykańska
    Lot nad liniami Nazca

    Lot nad geoglifami Nazca
    Geoglify Nazca
    Fajni lokalsi
    Kondor nad kanionem Colca

    Pociąg przez Amazonię do Machu Picchu
    To i owo na straganach
    Jedzenie na szczycie
    Alpaki na Płaskowyż Altiplano

    Wreszcie coś dobrego. Degustacja Pisco.

    Życzę Wam w Nowym Roku spełnienia wszystkich planów i realizacji siebie. Mamy dwanaście miesięcy na nasze projekty – jest to trochę czasu – powodzenia w 2019!

    Zapraszam Was również do mojego nowo otwartego SKLEPU z produktami związanymi z moją działalnością fotograficzną:)

    Oraz na moje kanały społecznościowe:

    Continue Reading

    Spotkanie LIVE | Kalendarz Tenba 2019
    21 grudnia 2018 In Blog 167 komentarzy

    Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zobaczyć spotkania LIVE dotyczącego mojego kalendarza. Jest okazja nadrobić to klikając w poniższą miniaturkę. Luksusowo wydany kalendarz Tenba 2019 skrywa w sobie moje fotografie z ostatnich dwunastu miesięcy. Wybrane prace pochodzą z Polski, Chorwacji i Peru. Zapraszam.

     

     

    Continue Reading

    1234567
    Page 2 of 7
    • Wyszukiwanie

    • Najnowsze wpisy

      • (brak tytułu)
      • Zestaw Haida M15
      • Wydruki czarno-białe. Nadchodzą nowości.
      • 10 faktów o mnie
      • Żadne wspomnienie nie jest silniejsze niż wydrukowana fotografia.
    • Najnowsze komentarze

      • exotic bullies - Portfolio
      • exotic bullies - Blog
      • clima en atizapán de zaragoza - Blog
      • clima tultitlán - Portfolio
      • clima en atizapán de zaragoza - Fotografia
    • Archives

      • listopad 2022
      • lipiec 2022
      • marzec 2021
      • sierpień 2020
      • maj 2020
      • kwiecień 2020
      • marzec 2020
      • styczeń 2020
      • grudzień 2019
      • listopad 2019
      • październik 2019
      • maj 2019
      • kwiecień 2019
      • marzec 2019
      • styczeń 2019
      • grudzień 2018
      • kwiecień 2018
      • marzec 2018
      • listopad 2017
      • wrzesień 2017
      • lipiec 2017
      • czerwiec 2017
      • maj 2017
      • kwiecień 2017
      • marzec 2017
      • styczeń 2017
      • grudzień 2016
      • listopad 2016
      • październik 2016
      • sierpień 2016
      • czerwiec 2016
      • maj 2016
      • kwiecień 2016
      • marzec 2016
      • luty 2016
      • styczeń 2016
      • listopad 2015
      • sierpień 2015
      • lipiec 2015
    • Archiwa

      • listopad 2022
      • lipiec 2022
      • marzec 2021
      • sierpień 2020
      • maj 2020
      • kwiecień 2020
      • marzec 2020
      • styczeń 2020
      • grudzień 2019
      • listopad 2019
      • październik 2019
      • maj 2019
      • kwiecień 2019
      • marzec 2019
      • styczeń 2019
      • grudzień 2018
      • kwiecień 2018
      • marzec 2018
      • listopad 2017
      • wrzesień 2017
      • lipiec 2017
      • czerwiec 2017
      • maj 2017
      • kwiecień 2017
      • marzec 2017
      • styczeń 2017
      • grudzień 2016
      • listopad 2016
      • październik 2016
      • sierpień 2016
      • czerwiec 2016
      • maj 2016
      • kwiecień 2016
      • marzec 2016
      • luty 2016
      • styczeń 2016
      • listopad 2015
      • sierpień 2015
      • lipiec 2015
    • Kategorie

      • Aktualności
      • Blog
      • Dokument
      • Dzięki ultra jestem tu, gdzie jestem – Krzysztof Zaniewski
      • Film
      • Impresje dokumentalne
      • Reklama
    • Meta

      • Zaloguj się
      • Kanał wpisów
      • Kanał komentarzy
      • WordPress.org


    © Copyright PhotoMe Theme Demo - Theme by ThemeGoods