• Strona główna
  • Współpraca
  • Fotografia
    • Architektura i wnętrza
    • Astrofotografia
    • Krajobraz
    • Krajobraz miejski
  • Film
  • Blog
  • Sklep
    • Produkty
    • Rodzaje wydruku
    • Konto klienta
    • Regulamin sklepu
    • Polityka prywatności
  • Foto – wyprawa
  • Do pobrania
  • Kontakt
  • Wyszukiwanie

  • Najnowsze wpisy

    • Mira Nuevo Juegos De Historia — dentro de España Join Now
    • Ways To Boost Your Earnings In Web-Based Gaming • Canadian territory Start Spinning
    • Comment Jouer En Toute Sécurité Pendant Que Streaming Poker ◦ Europe Play & Claim
    • Honest Aussie On-Line Casino Overall Neospin 🚀 Kiwi Win Big Today
    • Create Selection Reels For Instant Start · Kiwi 🏆
  • Najnowsze komentarze

    • Lider - Content Builder
    • Lider - 1 Column Classic
    • Lider - Woocommerce Support
    • Lider - Fotografia
    • Lider - Amazing Portfolio Contents
  • Archiwa

    • grudzień 2025
    • listopad 2025
    • październik 2025
    • listopad 2022
    • lipiec 2022
    • marzec 2021
    • sierpień 2020
    • maj 2020
    • kwiecień 2020
    • marzec 2020
    • styczeń 2020
    • grudzień 2019
    • listopad 2019
    • październik 2019
    • maj 2019
    • kwiecień 2019
    • marzec 2019
    • styczeń 2019
    • grudzień 2018
    • kwiecień 2018
    • marzec 2018
    • listopad 2017
    • wrzesień 2017
    • lipiec 2017
    • czerwiec 2017
    • maj 2017
    • kwiecień 2017
    • marzec 2017
    • styczeń 2017
    • grudzień 2016
    • listopad 2016
    • październik 2016
    • sierpień 2016
    • czerwiec 2016
    • maj 2016
    • kwiecień 2016
    • marzec 2016
    • luty 2016
    • styczeń 2016
    • listopad 2015
    • sierpień 2015
    • lipiec 2015
  • Kategorie

    • Aktualności
    • Blog
    • Dokument
    • Dzięki ultra jestem tu, gdzie jestem – Krzysztof Zaniewski
    • Film
    • Impresje dokumentalne
    • Reklama
  • Meta

    • Zaloguj się
    • Kanał wpisów
    • Kanał komentarzy
    • WordPress.org
0
  • Strona główna
  • Współpraca
  • Fotografia
    • Architektura i wnętrza
    • Astrofotografia
    • Krajobraz
    • Krajobraz miejski
  • Film
  • Blog
  • Sklep
    • Produkty
    • Rodzaje wydruku
    • Konto klienta
    • Regulamin sklepu
    • Polityka prywatności
  • Foto – wyprawa
  • Do pobrania
  • Kontakt
Co się zmieni w naszych podróżach po kryzysie?
18 kwietnia 2020 In Blog No Comment

Mija już kilka tygodni siedzenia w domu, a ja pomimo trzymania się nałożonych na nas zasad izololacji, ciągle myślę o miejscach, w które nie pojechałem. Myślę o planach fotograficznych, których nie zrealizowałem. Nawet nie poruszam tematu pod kątem biznesowym, bo wiadomo, że dziś wszyscy zmagają się z kryzysem – ale tak normalnie, pod kątem odkrywania nowych miejsc i cieszenia się światem.

No właśnie – cieszenia się światem. Czy obecny i przyszły świat to nadal ten sam świat sprzed dwóch miesięcy?

Co się zmieni w naszych podróżach po kryzysie? Zapytałem Was o opinię na ten temat poprzez mój Instagram.

Wiele linii lotniczych może wypaść z cyrkulacji, więc ceny pewnie pójdą w górę

Wasza opinia

Otworzymy oczy dotąd szeroko zamknięte i napełnimy słońcem, zielenią i latem dusze i serca

Wasza opinia

Na pewno zmieni się postrzeganie na wolność i niezależność

Wasza opinia

Będzie drogo i mniej linii lotniczych. Okrojony wybór za dobre ceny.

Wasza opinia

Miejmy nadzieję, że w końcu ceny przejazdów pociągiem się zmniejszą.

Wasza opinia

Zbierając informacje z internetu, dochodzę do wniosku, że w kwestii latania zmieni się wszystko. Coś na kształt nowych restrykcji po 11 września. Jawi mi się to w ten sposób, że będziemy kontrolowani pod kątem zdrowotnym – już na zawsze. Nie tylko będziemy prześwietlani, nie tylko będziemy ściągać buty i paski – mierzenie temperatury i noszenie masek na lotniskach stanie się standardem. Może się zmienić zarządzanie ruchem na halach lotnisk.

Arequipa w Peru

Dużo się pisze o promocjach na loty od czerwca. Tanie linie już zapowiedziały niskie ceny na początek, ale też informują o blokowaniu środkowych foteli. Ja sądzę, że ceny na pewno nie podskoczą – trzeba będzie zachęcić ludzi do ponownego latania. Myślę, że wiele osób zacznie od podróży we własnym kraju. Nie tylko ze strachu, ale też z chęci ratowania własnej gospodarki, hoteli i restauracji. Już dziś notuje się trend wspierania lokalnych osiedlowych sklepów czy ulubionych pizzerii – tych właśnie najmniejszych, nie sieciowych i narażonych najbardziej na skutki kryzysu.

Może na początek poszukać egzotyki we własnym kraju? Jeśli cenisz przyrodę i chcesz się poczuć jak np. w lasach Kalifornii, to polecam odwiedzić Arboretum SGGW w Rogowie. Znajdziesz tam m.in. mikroklimaty roślinne odwzorowujące niektóre rejony świata.

A co na temat zmian po kryzysie ma do powiedzenia branża hotelarska? Zapytałem o to Rafała Krzyckiego z Horeca Business Club

„Goście hotelowi na pierwszym miejscu będą stawiali bezpieczeństwo i teraz hotele będą musiały zdecydowanie zmienić komunikację, ale także wiele swoich usług. Wyjątkowy widok z okna, masaże czy świetne menu, będzie dopiero na kolejnych miejscach po bezpieczeństwie, jakie hotel zaoferuje. Śniadania w formie szwedzkiego bufetu już nie będą takie same, być może część hoteli zorganizuje je w takiej wersji jaką widzimy np.w sklepach Ikea. Być może część hoteli zdecyduje się na serwis śniadań do pokoi w standardzie. Na pewno pojawi się automatyzacja pewnych procesów, np. tzw. check-in, częściej będzie realizowany przy użyciu kiosku jak w Mc Donaldzie, albo przy pomocy własnego telefonu. Być może coraz więcej hoteli będzie oferować dostęp do pokoi bez klucza, a np. przy pomocy telefonu. Być może telewizory w pokojach hotelowych będą obsługiwane głosowo lub przy pomocy telefonów. Jak widać wiele procesów gość będzie realizował najprawdopodobniej samodzielnie, zgadzając się na to ze względu na bezpieczeństwo „higieniczne”. Być może będzie to wyglądało zupełnie inaczej, ale na pewno hotelarstwo się zmieni i mam nadzieję, że większość hoteli przeprowadzi tę zmianę z korzyścią dla gości. Podróżujmy, doświadczajmy, zwiedzajmy Polskę, bo ma wiele do zaoferowania.”

Ja nie znam się zbyt mocno na ekonomii, czy giełdowych cedułach, za to znam się trochę na emocjach. Na koniec chciałbym przywołać tutaj moją refleksję, którą się podzieliłem na facebooku kilkanaście dni temu.

Jak oni pięknie mieszkają. Mogliby mnie tu zamknąć na tydzień – pomyślałem, realizując to zdjęcie w ub. roku. W życiu by mi wtedy do głowy nie przyszło, że dla wielu mieszkańców to miasteczko stanie się więzieniem … i cmentarzem. Na południu Włoch mieszka bardzo dużo osób starszych. Gdy przychodziłem parę razy w to miejsce na zdjęcia, poznałem z widzenia kilka osób… Siwą starszą panią otwierającą codziennie rano okiennice o tej samej porze, kaszlącego staruszka, przemierzającego o stałej godzinie mały ryneczek. Dziś jak nigdy wcześniej goszczą oni często w moich myślach. Nie tylko Castelmazzano, czy całe Włochy cierpią – cierpi cały świat. …i nie zmienimy obecnej sytuacji, choćbyśmy nadymali się i prężyli do losu. Nie chcieliśmy takiego czasu, ale możemy wykorzystać go najlepiej jak potrafimy. Dziś zaglądamy w głąb siebie częściej niż kiedyś. Być może po raz pierwszy od dawna czujemy, że naprawdę żyjemy i jaką życie ma wartość. Ślizgaliśmy się na prądach powietrznych w samolotach, ślizgaliśmy palcem po smartfonach. Ślizgaliśmy się przez życie często bez refleksji. 
Ja wiem, że kiedyś wszystko się uspokoi, a ja wrócę do Castelmezzano na kolejne zdjęcia. Jednak mimo, że miasteczko będzie stać nadal – ja będę widział co innego. Nie tylko piękną architekturę i krajobraz ale też ludzi – duszę tego miejsca. Ludzie to największa wartość, która nas otacza. Największa wartość, której często nie widzimy.

Castelmazzano we Włoszech..
  • INDIVIDUAL PRO – szkolenie online 1:1
    550,00 zł
    Dodaj do koszyka
  • MAGIC HOUR – szkolenie online 1:1
    200,00 zł
    Dodaj do koszyka

Krzysztof Zaniewski zawodowo zajmuje się fotografią architektury i krajobrazu. Fotografował w Andach, Alpach, Karpatach i wszystkich pasmach górskich w Polsce. Ma na swoim fotograficznym koncie większość najpiękniejszych architektonicznie miejsc w Europie. Publikował w magazynach podróżniczych i sportowych.

Dzieli czas między studio i ciągłe wyjazdy, szukając najpiękniejszych momentów w wyjątkowych miejscach.

Continue Reading

Przyroda, spokój i FIKA.
16 marca 2020 In Blog No Comment

Szwecja. Tutaj nie trzeba się śpieszyć. Czas płynie powoli a Ty czujesz się wolny od wszelkich stresów. Nawet na zdjęcia idziesz spokojny, nie martwiąc się, że spóźnisz się na zachód słońca. Jeśli jesteś samotnikiem, kochasz przyrodę – Szwecja to miejsce dla Ciebie, bo możesz wędrować przez kilka dni i nie spotkać nikogo w lesie. Oprócz łosi ma się rozumieć.

W Szwecji spędziłem tydzień na przełomie lutego i marca. Większość czasu minęło mi na północy kraju w rejonie miasta Umea. W związku z przesiadkami lotniczymi w obie strony w Sztokholmie, zwiedziłem też pokrótce to miasto – niestety pokrótce. Zacznijmy w takim razie od stolicy Szwecji.

Za względu na ograniczony czas pobytu Sztokholm jest nadal na mojej liście miejsc, do których chciałbym wrócić. Zgniatany w kleszczach czasu przylotów i odlotów na północ i do Warszawy‚ musiałem wybrać co chcę fotografować i co zwiedzić. Wybrałem trzy miejsca:

  • spot fotograficzny na stare miasto
  • zwiedzanie muzeum Vasy
  • fotografowanie przynajmniej w jednej ze stacji metra

Stary Sztokholm tzw. Gamla Stan położony jest na przepięknych wysepkach, na których gnieżdżą się kolorowe domy i niezwykłe zabytki. Daje to niezwykłe poczucie przestrzeni. Mimo, że z mojego opisu wynikałoby, że miejsc do zdjęć może być sporo, dla mnie – przynajmniej na tyle na ile zdążyłem się zorientować spacerując po centrum miasta, nie ma ich aż tak wiele. Wynika to przede wszystkim z tego, że w czasie mojego pobytu w mieście (marzec 2020) centrum było niezwykle rozkopane – wszędzie znajdowały się dźwigi, koparki i wszędobylskie baraki robotników. Praktycznie wszystkie najważniejsze zabytki mają „remontowy kubraczek”, stąd plany fotografowania ich przeze mnie umarły śmiercią naturalną. Poza jednym. W niedalekiej odległości od głównego dworca kolejowego, a pod samym ratuszem, jest przystań promowa z widokiem na sąsiednią wyspę.

Jeśli, tak jak ja w stolicy Szwecji jesteście przejazdem, to miejsce jest położone w strategicznie dobrym punkcie patrząc pod kątem komunikacji. Jeśli chodzi o obiektyw, to wystarczy Wam zasięg w granicach 70mm.

Sztokholm. Widok spod ratusza.

Zanim przejdziemy w podziemia Sztokholmu, a następnie w szwedzką północną głuszę, koniecznie muszę Wam przedstawić muzeum Vasy.

Muzeum Vasy to obecnie jedna z najciekawszych atrakcji turystycznych na świecie. Okręt Vasa zatonął w porcie w Sztokholmie, podczas wypływania w swój dziewiczy rejs w 1628r.

Po 333 latach w 1961 roku, wydobyto wrak statku z dna morza. Odrestaurowany okręt składa się w 98% z oryginalnych elementów, zdobień i rzeźb. Samo muzeum pierwotnie było suchym dokiem, do którego wprowadzono wielki okręt, a następnie zabudowano go, projektując tym samym kilkupiętrowe muzeum. Na każdym z pięter znajdują się małe wystawy m.in. nawiązujące do ludzi odnalezionych we wraku statku; procesów chemicznych, które zaszły w drewnie podczas jego 333-letniego spoczynku pod wodą; znaczenia sztukaterii i rzeźb, jakimi przyozdobiony był statek oraz wiele innych – sądzę, że każdy znajdzie coś dla siebie i warto jest zarezerwować na zwiedzanie muzeum kilka godzin.

Jednak najbardziej ukrytym skarbem jest sztokholmskie metro. To prawdziwa podziemna galeria sztuki, nad którą pracowali różni artyści, co widać po różnorodności. Każda stacja jest wyjątkowa. Witajcie w najpiękniejszym metrze na świecie.

Niestety i znów w tym przypadku zabrakło mi czasu. Zdecydowałem się tylko na odwiedzenie jednej ze stacji ok. godziny 23:00, kiedy po mieście porusza się już mniej osób. Tej, która w mojej ocenie najlepiej wygląda na fotografiach – mowa o Solna Centrum. Soczysty, karminowy kolor ścian w połączeniu z zielonymi malunkami wspierającymi w swoim przekazie ochronę przyrody, robi ogromne wrażenie. Natomiast wejście na peron metra zwane „Wrotami Piekieł”, jest kulminacyjnym miejscem stacji, a zarazem punktem, który fotografowałem.

Solna Centrum

W moim odczuciu ta stacja jest najbardziej fotogeniczna. Na pewno następnym razem, odwiedziłbym inne stacje takie jak: T-Centralen, Kungstradgarden, Stadion. Zaznaczam, że moje wybory odnoszą się do fotografowania. Oczywiście zwiedzać polecam wszystkie, a przynajmniej większość. Ciekawostką jest, że wejścia do stacji metra nie są specjalnie oznaczone. Raczej wyglądają jak przerośnięte budki telefoniczne, w których znajdują się windy. Oczywiście nie mam poglądu na wszystkie stacje.

Czas przenieść się z marcowej temperatury Sztokholmu +6°C na północ, w rejon miasta Umea gdzie witają nas temperatury – 21°C a najcieplejszą jaką odczułem w pełnym słońcu to -10°C. Nie tylko temperatury się zmieniły, ale też krajobraz i sami ludzie. Nie jest to już multikulturalne europejskie miasto, a prawdziwie szwedzkie klimaty. Sama kultura życia jest tu wyższa, spada też tempo dnia codziennego, znikają stresogenne czynniki wielkomiejskie. To mi się podoba – pomyślałem. Zaczynają nas otaczać jeziora i lasy iglaste z domieszką brzóz, a zmrożony do granic wytrzymałości śnieg trzeszczy i skrzypi pod stopami niczym pękająca szyba.

Wyjazd na północ wiązał się też z moim odpoczynkiem. Ugościli mnie mieszkający tam życzliwi znajomi (pozdrawiam Małgosię i Krzyśka). Zrozumiałem też dlaczego Ikea robi meble w takim stylu oraz co skłania, że mieszkający tu ludzie to pomieszanie domatorów ze sportowcami amatorami. Wyprzedzając tutaj Wasze pytania – tak, w szwedzkich Ikea mają więcej rodzjów klopsików.

Kult dbania o przyrodę jest tutaj mocno zakorzeniony. Nie inaczej jest z wykorzystywaniem tych pięknych krajobrazów jako plener pod różne aktywności sportowe. Narty, rower, łyżwy czy bieganie widzi się na każdym kroku w zimie. Kluby sportowe pękają w szwach, a wieczorami wszyscy zamykają się w domach, by grzać się przy ciepłej herbacie. W oknach widać wszędobylskie świecidełka i małe lampki, które dodają kontrastu do wielkiego mrozu na zewnątrz. Tu poznałem pierwsze ważne szwedzkie słowo mys, określające poczucie bezpieczeństwa, komfort, wygodę, przytulność i wewnętrzną równowagę. Oczywiście korzystałem z takowych uroków regularnie.

Umea

Były jednak momenty i to częste, gdy postanowiłem marznąć na dworze. Jadąc na północ kraju, myślałem o zorzy polarnej w kontekście fotografii, ale nie nastawiałem się. Aktywność słoneczna na nadchodzące dni nie była zbyt rewelacyjna. Mimo wszystko znalazłem sobie kadr na wypadek gdybym musiał w środku nocy startować na miejscówkę. Spokojne, zamarznięte jezioro z małym domkiem wydawało się całkiem przyjemnym miejscem. Po kilku dniach zawył alarm w aplikacji – nadchodzi szansa na całkiem niezły spektakl świateł północy. Wykąpany i w piżamie właśnie miałem kłaść się do ciepłego łóżka, gdy wnet musiałem zmienić plany. Poprosiłem znajomych o podwózkę, na moją miejscówkę, a sam zostałem tam na 2 godziny. Stanie w miejscu przy -20°C było cudownym doznaniem pod kątem wizualnym. Niestety moje odmrożone przed laty stopy nie podzielały mojej opinii. Do dziś czuję jeszcze lekkie mrowienie w czubkach palców. Nawiasem mówiąc, muszę o nie dbać do końca życia, by unikać coraz szybciej pojawiających się odmrożeń. Przyznaję, tym razem nie zabezpieczyłem się należycie.

Rejon Umea

Zostałem też zaproszony na przemiłe spotkanie w siedzibie firmy Easyrig, która jest światowej klasy producentem systemów nośnych do kamer. Odbył się też pokaz moich zdjęć i filmów, w towarzystwie zarządu i przefajnych pracowników. Zwiedziłem ich firmowe muzeum, gdzie było widać jak rozwijał się system i patenty, których są twórcami. Tu też kolejne ważne szwedzkie słówko fika, oznaczające przerwę w pracy w celu wypicia kawy czy spotkania się w gronie pracowników czy rodziny. W takiej właśnie przerwie w pracy brałem udział w firmie Easyrig. Najbardziej zdumiały mnie łóżka i hamaki dla pracowników, z których korzystają podczas przerwy na drzemkę w pracy.

2 godziny jazdy od Umea znajduje się Park Narodowy Skulskogen. Przez kilka ładnych godzin maszerowania po parku nie spotkałem żywego ducha. Nawet w chatce przy takim mrozie, nikt nie korzystał z dobrodziejstw możliwości rozpalenia kozy i przespania się.

Park Narodowy Skulskogen

Park nie należy do największych parków narodowych kraju. Wyglądem i klimatem przypomina nasze Góry Stołowe i ich okolice. Natomiast jego zbocza wpadają wprost do Zatoki Botnickiej, gdzie wieczorem przespacerowałem się jej brzegami.

To był mój pierwszy wyjazd na północ Szwecji i mam nadzieję, nie ostatni. Jest jeszcze wiele pięknych miejsc na północy kraju do odkrycia i sfotografowania. Sam region Umea nie jest jakimś oczywistym kierunkiem turystycznym w Szwecji, ale z pewnością warto wziąć go pod uwagę, wybierając się w te strony.

Jeśli jesteście ciekawi mojej relacji z wyjazdu możecie ją obejrzeć w wyróżnionych Storiesach na Instagramie.

Nadchodzące foto – wyprawy:

Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń
Continue Reading

Rozterki początkującego foto-podróżnika. Lotniska.
29 stycznia 2020 In Blog 4 099 komentarzy

Dla fotografów, którzy zaczynają podróżować, swój pierwszy lot z dużą ilością sprzętu foto mogą traktować jak wielką przeprawę, z często niemałą domieszką stresu. W tym tekście skupimy się na sprawdzaniu naszych plecaków na lotniskach oraz jak szybko i bezstresowo przejść przez kontrolę bezpieczeństwa.

Pamiętam doskonale swój pierwszy lot ze sprzętem foto. Pierwsza kontrola, same kłopoty i tłumaczenia się. Pamiętam swój stres i strach, że zaraz mnie cofną i nigdzie nie polecę. Obawy okazały się bezpodstawne, wystarczyło poznać kilka zasad.

Plecaki fotograficzne to nie jedyne rozwiązanie w podróży

WAGA I GABARYTY

Jasną sprawą jest, aby w ogóle zacząć myśleć o podróży z wykorzystaniem samolotu; warto określić jaki sprzęt bierzemy, ile tego będzie i w co się pakujemy. Przy zakupie biletu u każdego przewoźnika mamy informację, jaki bagaż możemy wnieść na pokład. Interesują nas dwa parametry – waga oraz rozmiar. Oczywiście zakładamy odgórnie, że wszystkie cenne rzeczy musimy mieć ze sobą, więc pozostaje pytanie – jak się spakować, by bez problemu przejść przez kontrolę bezpieczeństwa?

W CO SIĘ SPAKOWAĆ?

Najlepszym znanym sposobem na spakowanie i profesjonalne zabezpieczenie sprzętu są plecaki fotograficzne. Ich konstrukcja pozwala w dowolny sposób zarządzać przestrzenią plecaka poprzez modelowanie przegródek wedle potrzeb. Posiada też odpowiednie kieszenie na akcesoria. Plecaki wydają się więc najlepszą opcją do transportu.

Co w przypadku jeśli mamy tylko jeden mały aparat lub np. tylko małego drona? Czy potrzebujemy też plecaka fotograficznego? Oczywiście, że nie. W sprzedaży są specjalne futerały pod mniejszy sprzęt. Takie futerały możecie wsadzić do zwykłego plecaka turystycznego czy walizki pomiędzy ubrania, a jednocześnie będzie to nadal bezpieczne rozwiązanie.

Kolejną opcją jest Wrap. Jest to miękka, materiałowa konstrukcja zapinana na rzepy. Jej zaletą jest możliwość dopasowania do każdej fotograficznej zawartości. Od body, obiektywy, aż po drona czy nawet laptopa.

Wrap Tenba

W przypadkach awaryjnych jest jeszcze jedno rozwiązanie. Jest to trick, który może się przydać. Wykorzystuje on np. bluzę czy kurtkę, którą zapewne zawsze mamy pod ręką w torbie podróżnej.

JAK SPRAWNIE PRZEJŚĆ KONTROLĘ BEZPIECZEŃSTWA?

Prawie zawsze zostaniemy zapytani czy mamy jakąś elektronikę? Nie czekając już na to pytanie, weź skrzynkę, ustaw ją na taśmie kierującej się do skanera.

Często zdarza się, że obsługa lotniska zawraca nasz bagaż na taśmę z powodu nie wyjęcia całej elektroniki z torby do skrzynki lub złego rozmieszczenia sprzętu w skrzynce. Co to znaczy?

Ważne, aby cała elektronika leżała obok siebie. Nie może być tak, że na laptopie postawimy obiektyw czy aparat. Skaner, przez który przechodzi nasza skrzynka ze sprzętem musi mieć czytelny, nie zaburzony obraz zawartości. Ustawiamy więc obok siebie całą elektronikę jak klocki.

Z moich doświadczeń wynika, że ładowarki oraz kable do telefonu nie wymagają wyciągania z torby.

Co jest elektroniką w rozumieniu obsługi lotniska?

  • laptop
  • ładowarka do laptopa czy drona
  • aparat
  • obiektywy
  • dron
  • baterie do aparatu i innej elektroniki
  • dyski
  • powerbanki
  • smartfon
  • zegarek

Znasz już opcje w które możesz spakować sprzęt i jaki trick zrobić w sytuacji awaryjnej. Mam nadzieję, że przy następnym locie Twoje obawy o sprzęt foto znikną, a Ty skupisz się tylko na myśleniu o fotograficznych kadrach, które na Ciebie czekają.

Nadchodzące foto-wyprawy

Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń

Zapisz się na mój newsletter by nie przegapić nowości!

Continue Reading

Jak fotografować w deszczową pogodę? Po przeczytaniu tego tekstu zrozumiesz deszcz.
15 grudnia 2019 In Blog 1 936 komentarzy

Dla wielu fotografów krajobrazu czy architektury, deszcz oznacza, że plecak fotograficzny zostaje w domu czy aucie, a my co najwyżej możemy iść na spacer. Co ambitniejsi pójdą zrobić rekonesans miejscówek fotograficznych w terenie. Ci najbardziej „normalni” pójdą do baru, czy zamówią pizze do domu. Deszczowy czas nie musi oznaczać przymusowego odpoczynku od aparatu. Wystarczy kilka trików i zmiany sposobu myślenia o deszczu. Zwłaszcza, gdy jesteśmy na wakacjach czy dalekim foto – wyjeździe, gdzie odliczamy nasz czas do powrotu do domu.

  • Deszczowa Szkocja, most Forth Bridge

Zastanówmy się nad pozytywnym aspektem deszczu w kontekście fotografii. Nie ma znaczenia, czy fotografujesz smartfonem czy sprzętem z najwyższej półki.

Każdy, nawet niefotografujący, słyszał o takich pojęciach jak barwa, kontrast czy nasycenie – prawda? Co Ty na to gdybym Ci powiedział, że te składowe zapiszesz na matrycy od razu, bez destruktywnie wpływających na zdjęcie zmian w postprodukcji? Dostaniesz ten bonus kompletnie za darmo. Nie od producenta sprzętu, a od deszczu właśnie. Kwestia jest tylko jedna – co i jak fotografować, by osiągnąć bardzo dobre zdjęcie, któremu nikt nie zarzuci, że robione było w deszczu i w brzydką pogodę. Ty natomiast wrócisz zadowolony ze zdjęć bez poczucia niesprawiedliwości z tego powodu, że większą część wyjazdu padało. Ruszamy!

Przez tych co śledzą moje SM napewno jest zauważone to, że większość moich prac realizowanych jest przy bardzo ładnej, często spektakularnej pogodzie. Nic dziwnego, wyczekuję dobrych warunków lub powracam w te same miejsca po lepsze zdjęcie.

Pojęcie „zrozumienia deszczu” tak naprawdę powstało w mojej głowie nie podczas własnych foto – wypadów, a podczas pracy z klientem. Wyobraź sobie, że masz ograniczony czas na zrobienie świetnych zdjęć, a tu pada i pada. Klient liczy na wysokiej klasy fotografie swojej najnowszej, flagowej inwestycji i nie interesuje go to, że pada. Ba, tak zaczyna lać, że nawet klient się w końcu łamie i chce ustalić kolejny termin sesji na którą wiesz, że musisz przyjechać ponownie, pokonując kilkaset kilometrów czy tarabanić się samolotem.

Czas więc zmienić sposób myślenia o tej pogodzie.

CIASNE KADRY

W zdjęciach krajobrazu, czy zdjęciach architektury osadzonej w jakimś pięknym plenerze, dominuje pogoda. Najlepiej, gdy niebo eksploduje milionem barw o zachodzie słońca i zalewa kadr, wchodząc w barwną interakcję z budynkami, wodospadami, drzewami czy górami w tle. W przypadku deszczowej aury walory nieba, światła przestają mieć wiodącą rolą, a znaczenie ma temat główny. Taka pogoda sprzyja ćwiczeniom tym, którzy uczą się znajdować taki temat w fotografii. Przepiękne góry – o ile nie dzieje się w ich obecności jakieś wyjątkowe zjawisko pogodowe, są w mojej ocenie pretekstem, tłem do opowiedzenia historii – nie tematem głównym. To jest moja filozofia – do której chciałbym Cię przekonać. Zwłaszcza, jeśli marzysz o pracy fotografa, realizującego zdjęcia reklamowe obiektów architektonicznych, usług dla biur podróży, linii lotniczych itd.

  • Deszczowa Szkocja. Edynburg, Cockburn St.

Znajdź mocny, interesujący temat główny a zwłaszcza taki, który pięknie przemawia do odbiorcy w korespondencji z deszczową aurą. Jak widzisz na powyższym zdjęciu, nie mamy dominacji nieba ale obiektów architektonicznych. Dodatkowo mamy leading line, która prowadzi wzrok w głąb kadry i dodaje głębi. Oko sobie komfortowo błądzi po kadrze, a Ty nie myślisz nawet, że pada tu dasz i jest ogólnie zimno i wietrznie.

LEPSZA JAKOŚĆ DETALI i BARW ZA FREE

Skoro juz wiemy, jak zaplanować kadr by wpływ deszczu działał na korzyść zdjęcia, zobaczmy, co dostajemy w zamian od takiej pogody.

Wszelkie edycje struktur, detali, faktur i światłocieni mamy w większości z głowy. W piękny sposób zapisują się nam już na matrycy w momencie robienia zdjęcia. Tak naprawdę, niewiele trzeba potem przy tym robić, a czasami wcale. Zwróćcie uwagę jak poszczególne elementy kadru z Edynburga „żyją”. Wystawa sklepu, okna i zakamarki krzyczą do nas, byśmy się nimi zainteresowali. Soczystość barw, cieni i świateł opiera się na powłoce strukturalnej ulicy i fasad. Wszędobylskie refleksy od wilgoci działają jak reflektory sceniczne, które mają za zadanie wzbogacić spektakl, uwypuklić to co ważne i dać się nam w nim zanurzyć. To wszystko daje nam deszcz.

Jeśli do tej pory widziałeś tylko szerokie plany, panoramiczne kadry w pięknej pogodzie, to przy okazji najbliższego deszczu skuś się do nowego eksperymentu.

Jasne, ja też wolę słońce i piękne poranki. Wracając jednak do tematu fotografii na wakacjach czy na foto- wypadzie… musimy umieć wykorzystać nasz ograniczony czas. Wtedy zaczniemy uśmiechać się do deszczu.

KWESTIE LOGISTYCZNE I TECHNICZNE

No dobra.. żeby nie było, że namawiam Was do stania na deszczu, a za uszkodzony ewentualnie sprzęt już nie odpowiadam.

O ile telefony komórkowe we współczesnych wydaniach są odporne na deszcz, o tyle nie każda lustrzanka czy kompakt jest aż tak uszczelniona. Najprościej jest zaproponować Wam parasol. Możecie zawsze stać przy statywie i chronić się przed kroplami spadającymi na sprzęt. Jednak potrzeba nam czasem dwóch rąk wolnych. Musimy przecież operować przy zmianie parametrów w aparacie, czy wycieraniu kropel z obiektywu.

Proponuję Wam super proste i tanie rozwiązanie. Kupcie sobie paczkę czepków foliowych z gumką. To na razie najlepsza opcja chroniąca aparat przed deszczem, jaką testuję. Możemy szczelnie opasać korpus aparatu wraz z obiektywem (o ile nie jest to wielkie tele). Dodatkowo wiatr nie zwieje nam czepka i nie porwie w dal. Zawsze na czas realizacji zdjęcia możemy zsunąć go z obiektywu, a potem ponownie nakryć. Najlepiej znajdźmy czepki przezroczyste, bo wtedy będziemy widzieć dane wyświetlane na aparacie.

  • Castelmezzano w deszczu
  • Plecak Tenba w drodze do Machu Picchu

A co z plecakami fotograficznymi? Większość modeli oferowanych przez producentów posiada własny rain cover, który zakładamy na plecak, gdy pada. Jeśli takowego nie posiadacie, możecie dokupić często takie akcesorium oddzielnie. ,

Pamiętajmy też o zabezpieczeniu siebie w dobrą kurtkę przeciwdeszczową i warstwę ogrzewającą.

MAM DLA WAS Z TEJ OKAZJI KODY RABATOWE

10 % rabatu w sklepie Aktywny Turysta – KOD: FOTO

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/kurtki-odziez-meska/

oraz 10% rabatu w sklepie TENBA – KOD: Tenba10

https://tenba.pl/sklep/

JEŚLI NADAL CIĘ NIE PRZEKONAŁEM…

Jeśli nadal nie udało mi się Cię przekonać do moknięcia, mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Zaraz po deszczu czy burzy, gdy słońce zaczyna znów wychodzić, mamy szansę na piękną dramaturgię na niebie. Jeśli potrafisz uzbroić się w cierpliwość, możesz przeczekać deszcz w kawiarni nieopodal spotu fotograficznego.

  • Szkocja, South Queensferry. W oczekiwaniu na pogodę pod mostem Forth Bridge.

Jak tylko się przejaśni śmigaj na miejscówkę i szukaj zadowalającego Cię światła. Ciesz się fotografią i szukaj własnego pomysłu na zdjęcia.

  • Szkocja, Forth Bridge

Powodzenia!

Sprawdź najnowszą ofertę foto-wyprawy do Peru i Boliwii.

Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń
Continue Reading

10 rzeczy na prezent dla fotografa, które nie są sprzętem fotograficznym.
9 grudnia 2019 In Blog 456 komentarzy

Zbliżają się święta. Gorączka świątecznych zakupów nabiera tempa. Jeśli zastanawiasz się, co kupić swojemu partnerowi, który pasjonuje się fotografią, a zakup fotograficznego ekwipunku wykracza znacznie poza Twój budżet, ten tekst jest dla Ciebie.

Dolina Chochołowska

Jest bardzo wiele gadżetów, które mogą się przydać fotografowi. Dotyczyć one mogą zarówno akcesoriów fotograficznych, elektroniki, odzieży czy aspektów logistycznych. Dobrze trafione potrafią ucieszyć nie mniej niż najnowsze model obiektywu, pasujący do jego/jej aparatu. Poniżej przedstawię 10 pomysłów. Zaczynamy.

  1. DYSKI ARCHIWIZACYJNE / DYSKI ZEWNĘTRZNE / CZYTNIKI KART PAMIĘCI

W zależności od budżetu rozpiętość jest wielka. Od dużych macierzy robiących automatyczne kopie zapasowe projektów po małe dyski zewnętrzne. Tych drugich zazwyczaj nigdy za wiele. Sam używam ich bardzo dużą ilość, a potrzeby na nie praktycznie nigdy się nie kończą. Począwszy od małych dysków HDD o pojemności 1-2 TB po droższe, mniej zawodne, szybsze w odczycie i zapisie danych dyski SSD. Kiedy to piszę, przede mną leży kilka takich dysków, co świadczyć może, że taki prezent na pewno będzie wykorzystany. Ja w większości używam dysków marki WD. Kolejna sprawa to czytniki kart pamięci. Obecnie fotografowie korzystają zazwyczaj z trzech rodzajów kart – CF, SD i mini SD. Na rynku są czytniki posiadające sloty na wszystkie te karty razem. Będzie więc to praktyczny prezent, używany na bieżąco w domowym studio jak i w terenie.

2. TERMOS

Termos to akcesorium turystyczne, które jak najbardziej wpisuje się w świat fotografa. Co,jak nie ciepły napój pokrzepi bardziej zmarzniętego fotografa, stojącego gdzieś przy aparacie w górach czy nad wodą. Obecnie większość firm z czołówki outdoorowej produkuje przyzwoite termosy, a ich jakość utrzymywania temperatury płynów w czasie jest porównywalna. Tutaj moja mała porada, która może zaważyć o tym czy gorąca herbata wystygnie w momencie kiedy najbardziej jej będziemy potrzebować, czy przetrwa cały mroźny dzień, a nawet dłużej. Podczas wyboru kierujmy się dwoma kryteriami. Po pierwsze wybierajmy termosy zakręcane, a nie wciskane typu „one touch” Te drugie mimo, że łatwiejsze w użyciu wytracają szybciej ciepło poprzez nieszczelność tego systemu. Termosy zakręcane nie mają takiego problemu. Tutaj kolejna porada – podczas odkręcania termosu z gwintem odkręćmy korek tylko trochę – tak by płyn lał się po gwincie do kubka. Zapobiegnie to przedostawaniu się chłodnego powietrza do termosu i zwolni proces obniżania się temperatury płynu. Proponuję pojemności ok.0,5 l. Gwarantuje, że jeśli termos będzie większy, a fotograf stanie przed wyborem – albo termos albo dodatkowy obiektyw- wybierze to drugie.

3. AKCESORIA DO TRANSPORTU SPRZĘTU FOTOGRAFICZNEGO

By powyższa groźba zostawienia termosu się nie ziściła, warto przemyśleć sprawę logistyki czyli np. akcesoriów do transportu sprzętu foto. Możemy zastanowić się nad plecakiem czy dodatkowymi case-ami mocowanymi na zewnątrz plecaka. Tutaj warto zrobić małe rozpoznanie, które zajmie niewiele czasu i można to zrobić bez ryzykownego podpytywania osoby, którą chcemy obdarować.

Pierwsza kwestia – czy fotograf lata samolotami?

To ważne w kontekście pojemności i rozmiarów plecaka. Większość fotografów nigdy się nie zgodzi oddać sprzęt fotograficzny do luku (prędzej sami tam się zamkną). Plecak więc musi spełniać wymiary bagażu podręcznego jak i trzymać wagę ustaloną przez przewoźnika. Od dawna używam i testuję torby i plecaki marki Tenba. Co w kontekście lotniczym mogę polecić? Na pewno model Solstice 24 l. Trzyma wymiar, a do tego jest super lekki, co daje możliwość dopakowania większej ilości sprzętu. Być może dobrym prezentem będzie dodatkowa foto-torba wnoszona jako drugi bagaż na pokład samolotu jak model Messenger DNA 13 lub 15?

Druga kwestia – ile nosi sprzętu?

Jeśli widzisz u niego/u niej problem z pomieszczeniem sprzętu, warto zastanowić się nad większym plecakiem lub nad doczepianymi akcesoriami. Co się w moim przypadku sprawdza? Na pewno doczepiane tuby na obiektywy z serii Tools Lens Capsule lub wrapy ochronne Protective Wrap. A jeśli twój fotograf jest bałaganiarzem lub ma milion mniej lub bardziej potrzebnych gadżetów, wybierz jeden z organizerów z serii Tools Cable Duo. Plecak, który posiada dużą możliwość doczepienia akcesoriów, to model z serii Axis Tactical. Natomiast jeśli jesteś dziewczyną, która lubi podbierać rzeczy facetowi, zerknij na model Fulton. Zapewne po rozbebeszeniu z wewnętrznych przegródek udasz się z nim na miejskie zakupy.

Mam dla Was świąteczny rabat 10% na wszystko w sklepie Tenba.pl. Kod rabatowy: Tenba10

https://tenba.pl/sklep/

Tyrol Południowy

4. Bilety lotnicze

To jest jedna z rzeczy, którą ja lubię dostawać najbardziej w ostatnim czasie. Jeśli Twój fotograf lubi odwiedzać nowe miejsca z aparatem, bilet lotniczy będzie wymiatał a on/ona od razu zacznie snuć plany fotograficzne w danym miejscu. Jeśli lubi góry, poszukaj regionów z górami – kraje alpejskie czy Szkocja, a może Islandia. Jeśli jest miłośnikiem architektury, Włochy możesz brać w ciemno. Pamiętaj przy zakupie biletu o informacjach w punkcie 3, gdzie omawialiśmy ilość sprzętu foto.

5. RĘKAWICZKI

Tych również nigdy za dużo. Proponuję najlepiej dwie pary. Zewnętrzne rękawiczki ciepłe. Mogą być softshellowe, z membraną lub jakieś z klimatem np.wełniane. Strategiczną warstwą będą te cieńsze przy ciele. Dlaczego? Operowanie przy sprzęcie foto wymusza czasami ściągnięcie rękawiczek. Gdy mamy pierwszą warstwę cieniutkich, palce fotografa nigdy nie zetkną się z zimnym żelastwem, parzącym w dłonie. Po takim kontakcie bywa i tak, że jest problem z odzyskaniem ciepłoty w palcach, nawet gdy potem założymy na dłonie wszystko co mamy.

Mam dla Was świąteczny rabat 10% na rękawiczki w sklepie Aktywny Turysta. Kod rabatowy: FOTO.

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/rekawiczki-odziez-meska/

6. KURTKI

Kurtki to kolejna sprawa, warta zauważenia. W zależności od potrzeb, przydatne kurtki możemy podzielić na przeciwdeszczowe, ocieplane i chroniące przed wiatrem.

Cienkie, lekkie kurtki z powodzeniem zmieszczą się do plecaka jako dodatkowa warstwa, gdy zacznie padać, a także nic nie ważą w pakunku lotniczym. Softshelle to materiał chroniący przed wiatrem i lekko opierający się deszczowi. To także niewielkie w wadze kurtki o wszechstronnym zastosowaniu w podróży czy na plenerach fotograficznych. Ciepłe swetry puchowe czy grube kurtałki to już z przeznaczeniem na konkretne mrozy. Popatrzcie na kieszenie czy są duże i obszerne bo fotografowie na plenerach lubią w nie wpychać akcesoria foto, jak dekle od obiektywów, baterie, gdy trzeba je chronić przed zimnem, czy przechowywać jakieś przekąski.

Mam dla Was świąteczny rabat 10% na kurtki w sklepie Aktywny Turysta. Kod rabatowy: FOTO.

Softshelle

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/softshelle-odziez-meska/

Kurtki

https://aktywnyturysta.pl/kategoria-produktu/odziez/odziez-meska/kurtki-odziez-meska/

  • Peru, Góry Tęczowe 5000m n.p.m.
  • Peru, Góry Tęczowe 5000m n.p.m.

7. CZOŁÓWKA

Czołówka, dla niewtajemniczonych, to latarka umieszczana na głowie. Wykorzystywana we wszystkich aspektach działalności, gdzie jest ciemno, a potrzebujemy wolnych rąk. W tym wypadku kierując się ceną, musimy mieć na uwadze jedną kwestię. Nic po czołówce fotografowi, jeśli nie będzie miała możliwości przełączenia się na czerwoną lampkę. Świadomi fotografowie operują po zmroku, przy nocnych zdjęciach przy czerwonym spektrum światła. Działa ono mniej destruktywnie na realizowane zdjęcia, a także nie przeszkadza innym fotografom, jeśli takowi są w pobliżu.

8. BIELIZNA TERMOAKTYWNA

Podobnie jak rękawiczki czy czapka, bielizna termoaktywna w mroźne dni, to podstawa dla fotografów pracujących w plenerze. Zarówno na nogi jak i na korpus ocieplina tego rodzaju, nawet gdyby była kolejną w kolekcji bardzo się przyda. Przecież to bielizna, więc większa ilość sztuk jest bardzo pożądana.

9. POWERBANKI

Energia, energia, energia. Jak często jej brakuje w plenerze. Powerbanki zarówno takie podstawowe, którymi naładujemy telefon jak i większe stacje z zasilaniem solarnym, to idealny pomysł na prezent. W tańszych wersjach naładujemy telefon, w droższych baterie do aparatu czy laptopa. Ja osobiście takiej dużej stacji nie mam, ale nigdy bym nie pogardził.

10. RZECZY BEZCENNE

Tej rzeczy nie da się kupić za pieniądze, bo walutą jest serce. Spędź z nim czas w plenerze, zainteresuj się jego/jej pasją. Naucz się, co to jest złota godzina, co to ISO, czas naświetlania czy przesłona. Popatrzcie razem w budowany przez niego kadr. Naucz się doceniać to, co Twój fotograf widzi, delektujcie się wspólnie chwilą patrzenia w horyzont. Gwarantuję Ci, że nigdy tego nie zapomni.

DOSTĘPNE SĄ MOJE KALENDARZE

Dostępny jest mój kalendarz na rok 2020. Może być świetnym dodatkiem do prezentu lub prezentem samym w sobie. Mam nadzieję, że zdjęcia w nim zawarte zainspirują do odwiedzenia nowych miejsc i spróbowania swoich fotograficznych sił w plenerach, które ja lubię. Dostępna jest także opcja zakupu kalendarzy w dwupaku.

    https://chrisactive.pl/product/preorder-kalendarz-2020/


    Continue Reading

    Basilicata – raj dla obiektywu.
    12 listopada 2019 In Blog 176 komentarzy

    Basilicata to region czysty od wszędobylskiej turystyki Włoch. Tu możesz robić zdjęcia do woli, bez tłumów fotografów.

    EOS 90D. Widok starego miasta (Sassi) z jaskini.



    Basilicata kusiła mnie już od dłuższego czasu. Znajdujący się na samym dole włoskiego buta region, jest miejscem bardzo słabo zaludnionym. Liczy ok 600 000 mieszkańców, a tendencja jest wciąż malejąca poprzez odpływ mieszkańców w rejony lepiej rozwinięte na północy kraju. Znajduje się tu jednak kilka ciekawych miejsc, wciąż nieskażonych przez turystykę, gdzie możemy poczuć jeszcze prawdziwe Włochy. Niedawno pisałem o tym jak sobie radzić z fotografią przy tłumach turystów – w tym tekście takiego problemu nie będzie. Basilicata to wciąż region nieodkryty i nie doceniony na miarę tego, co oferuje. Wykorzystajmy ten fakt i przenieśmy się w to wspaniałe miejsce.

    Jeśli jeszcze nie śledzicie mojego Instagrama, zapraszam gorąco do moich wyróżnionych relacji z Basilicata 1 i Basilicata 2. 

    Jak się dostać?

    EOS 90D. Wschód nad Materą.

    Jeśli nie robicie tripu po całych Włoszech autem, najlepszym rozwiązaniem jest przelot samolotem do miejscowości Bari. Bari leży nad Adriatykiem w regionie Apulia. Na lotnisku radzę wypożyczyć auto, gdzie drogą SS96 a potem SS99 przedostaniemy się do Basilicaty. Trasa jest stosunkowo krótka, bo już po około jednej godzinie jazdy możemy dotrzeć do najbardziej znanego miasta regionu – sławnej Matery. Do samej Matery można dojechać pociągiem z Bari. Lecz zdaje się na tym mieście kończy się możliwość podróżowania koleją do miejsc, o których będę wspominał.

    Matera

    Mimo, że Matera jest najbardziej znanym miastem w regionie, na pewno nie wszyscy o nim słyszeli. Większość turystów wyjeżdża na północ Włoch, ewentualnie do Rzymu czy na wybrzeże Amalfi. Tymczasem jest to chyba najpiękniejsze miasto, jakie fotografowałem. W dodatku z niezwykłą historią.
    Początki Matery sięgają czasów osadnictwa jaskiniowego. Stąd mówi się, że jest to jedno z najstarszych miast świata. W latach pięćdziesiątych miasto było siedliskiem ubóstwa i najróżniejszych chorób m. in. malarii. Włoskie władze zaczęły wysiedlać rodowitych mieszkańców i dopiero w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku podjęto rewitalizację miasta, a ludzie zaczęli z powrotem napływać w te okolice. O historii miasta możecie przeczytać w książce „Chrystus zatrzymał się w Eboli”. Dobrze, że w pewnym momencie uświadomiono sobie fakt, że Matera to nie tylko największe slamsy Włoch, gdzie umieralność dzieci sięgała 50%,  ale też dziedzictwo kulturowe. Dziś miasto jest w fazie rozkwitu na nowo i wpisane jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nosi jednak ślady wysiedlenia, gdyż wiele domostw jest wciąż zamurowanych i opuszczonych, wciąż czekających na swoich nowych właścicieli. Stara Matera ma zabudowę tarasową. Chodzi się tu schodkami pomiędzy domostwami. W nich znajdziemy pensjonaty, hoteliki i urocze restauracje zatopione w skale. Nic dziwnego, że Mel Gibson wybrał sobie akurat to miasto na kręcenie filmu „Pasja”.

    Gdzie fotografować?

    Canon EOS 5D Mark III. Poranek w Materze. Widok znad Church of Saint Peter 'Barisano’.

    Właściwie można odpowiedzieć, że wszędzie. Gdzie nie spojrzymy, stara część miasta obfituje w ciekawe uliczki i przepiękne panoramy. Ja szczególnie sobie upodobałem kadr z tarasu widokowego nad Church of Saint Peter 'Barisano’. Nie spotkamy tu plagi turystów czy morza fotografów. Zwłaszcza poza sezonem. Ja odwiedziłem miasto w październiku i na wybranych przeze mnie spotach fotograficznych byłem sam. To niesamowite uczucie chłonąć tak wspaniałe widoki o poranku w zupełnej samotności, przy akompaniamencie wszędobylskich dzwonnic.

    Mniej oczywiste miejsce na fotografowanie znajduje się po drugiej stronie Wąwozu Gravina. Dostaniemy się tutaj autobusem lub samochodem  po zaparkowaniu w miejscu Belvedere su Matera e Sassi.  Jest to punk widokowy z rozległą panoramą na miasto. Jednak nie to nas interesuje. Trzeba znaleźć drogę na skraju wąwozu i trawersując w ścianie znaleźć jaskinie. Najlepiej wypatrzeć je już z miasta. Wtedy będzie łatwiej potem je odszukać. Odnajdziemy tu piękne grupy jaskiń czy raczej wielkie wnęki. Niektóre nawet o kubaturze zbliżonej do małego kościoła. Z tych najciekawiej położonych widać bardzo dobrze miasto. I tu kolejne, niemal mistyczne doznania czekają na odwiedzających. Zwłaszcza gdy się fotografuje wieczorem. Dźwięk migawki rozchodzi się echem po skalnej katedrze, mrok zagląda od wejścia do jaskini a za nim w tle błyszczy się złotymi światłami Matera. Bajka nad bajki.

    Matera to najpiękniejsze miasto jakie fotografowałem. Tajemnicze, z bogatą historią. Jednak przede wszystkim spójne w swoim wizerunku. To właściwie jednolita masa domostw wykutych w kamieniu i z kamienia zbudowane. Niektórzy twierdzą, że wyglądem przypomina Jerozolimę. W dobie kultury podróżowania i odkrywania coraz to nowych i nowych miejsc, Matera jest z pewnością punktem, do którego będę wracał. Pomimo, że nie jest dużym miastem, nie nasyciłem się nim nawet odrobinę.

    Church of Saint Peter 'Barisano’. Canon EOS 90D
    Church of Saint Peter 'Barisano’. Canon EOS 5D Mark III
    Widok z jaskini. Canon EOS 90D
    Widok z jaskini. Canon EOS 5D Mark III

    Dolomity Lukańskie

    Poranek nad Castlemezzano. Canon EOS 5D Mark III.

    70 km na zachód od Matery rozpościerają się Dolomity Lukańskie. Przepiękny zakątek Basilicaty widać już z daleka, z trasy szybkiego ruchu. Skalne urwiska i iglice pną się ostrymi grzebieniami wydawałoby się do nieba. Na zachodnich zboczach przycupnąły w cieniu skał dwa miasteczka – Pietrapertosa i Castelmezzano. Są tak pięknie wkomponowane w strukturę gór, że często tylne ściany domostw są litą skałą, co mieszkańcy chętnie  pokazują w wynajmowanych domkach. Niestety – a może i „stety” dużej bazy noclegowej tutaj nie ma. Dlatego warto się rozglądać już wcześniej przed planowanym przyjazdem. Za to zobaczymy prawdziwe Włochy i ludzi w większości w starszym wieku, bo młodzież wyprowadziła się na północ kraju. Mieszkańcy są uśmiechnięci i życzliwi. Prowadzą swój spokojny, osiadły, nieturystyczny tryb życia. Przemierzając uliczki miast, możesz dostrzec powtarzające się  schematy dnia codziennego, niezakłócone przez nic na świecie. Starsza pani, która otwiera okiennice codziennie rano o 6:15, chrząkającego ustawicznie starszego pana, co gdy wybije godzina 6 na dzwonnicy, zawsze przechadza się głównym skwerkiem miasta. Uśmiechniętych śmieciarzy żartujących sobie z siebie od samego rana. Miasteczka to oaza spokoju ulokowana w rajskim krajobrazie. Nie tylko same widoki mogą inspirować do fotografii, ale właśnie ten wspomniany klimat otwiera umysł na głębsze obszary wrażliwości i pozwala dostrzec więcej. To niby taki banał, ale naprawdę nie mamy w życiu takich chwil wiele, więc sami przed sobą powinniśmy się do tego przyznać i ten fakt docenić.

    W miasteczkach oprócz wspomnianego spokoju jest też kilka atrakcji z dreszczykiem emocji. Na szczytach skał możemy zwiedzić zamki. Dla spragnionych wrażeń są dostępne eksponowane via ferraty, a wisienką na torcie jest „Lot Anioła” czyli najdłuższa w Europie tyrolka. Lina łączy dwa miasteczka. Lecąc osiąga się prędkość ponad 100 km/h a dystans to ponad jeden kilometr. W rejonie znajduje się też Park Narodowy Pollino, który jest największym obszarem objętym ochroną we Włoszech.

    Sklepy jak to we Włoszech, a tym bardziej w tak małej miejscowości, otwierane są jak się tylko zachce właścicielom i nie przewidzisz kiedy trafisz na szyld z napisem „otwarte”. Zasada wspominana przez lokalsów „jak przyjdzie to będzie” jest w pełni uzasadniona i potwierdzona przeze mnie. Zawsze możemy się podratować otwartą małą pizzerią tu i ówdzie.




    A gdzie fotografować?

    Pietrapertosa. Canon EOS 5D Mark III

    Wiadomo – wszędzie! Gęste sploty wąskich uliczek pną się po skalnych zboczach, a niemal na każdej z nich na horyzoncie pojawiają się skalne ostańce. Brak tłumów pozwala praktycznie wszędzie na spokojnie rozstawić statyw i znaleźć dogodny dla siebie kadr. Tym razem znów upodobałem sobie dwa konkretne miejsca w tym rejonie. W Pietrapertosa widok z głównej drogi na skalne grzebienie i miasto, a w Castelmezzano podobny w wymowie kadr, tym razem z rynku głównego. Polecam też widok na Castelmezzano z asfaltowych serpentyn tuż przed miejscowością. Jeśli o drodze już mowa… miasteczka dzieli w prostej lini niewielka odległość, natomiast czas przejazdu z jednej do drugiej zajmuje ok 25 min trochę na okrętkę, przez okoliczne wzgórza.

    Na tym wyjeździe towarzyszyły mi dwie puszki Canona. Sprawdzony Canon 5D Mark III oraz nowy EOS 90D.

    Do tej pory byliście przyzwyczajeni do moich fotografii realizowanych pełnoklatkowymi Canonami. Ciekawe jak sobie zatem poradził aparat niepełnoklatkowy EOS 90D?

    Szybkostrzelny rodowód tego modelu przydaje się w sporcie czy w fotografii przyrody, bo potrafi realizować zdięcia z szybkością do 10 klatek na sekundę z pełnym wsparciem AF. Do tego filmowanie w 4K bez cropa. Natomiast w w Full HD mamy do dyspozycji 120 kl./s. Do tego płynny autofocus przy rejestracji video. Nic nie stoi na przeszkodzie, by można nim fotografować także w podróży.   Sprawdzi się nie tylko jako sprzęt dokumentujący nagłe, interesujące sytuacje podczas zwiedzania odległych miast i dzikich zakątków, ale również jako wsparty na statywie aparat do krajobrazu i architektury. Świadczy o tym chociażby tytułowe zdjęcie tego tekstu – Matery. Zdjęcie zostało wykonane z jaskini, gdzie rozpiętość tonalna w kadrze jest bardzo duża. Zachowana jakość detali jest naprawdę wysoce zadowalająca, a do tego wszystkie faktury są przejrzyste i wyraźnie wyodrębnione z tła.

    Za wszystko odpowiada matryca CMOS APS-C o rozdzielczości 32,5 megapiksela i procesor obrazu DIGIC 8.

    Poniżej surowe zdjęcia porównawcze z obu aparatów przy ISO 100/F8/ 1/125s

    EOS 90D
    EOS 90D
    Camera Connect
    Deszczowy poranek EOS 90D

    Standardowo już wspieram się aplikacją Camera Connect, która umożliwia mi wykonywanie zdjęć zdalnie, otrzymywanie podglądu prac na smartfonie, czy tworzenie kopii zapasowej na telefonie. Zwłaszcza, że mamy do dyspozycji w aparacie jeden slot na kartę pamięci. Camera Connect to świetne rozwiązanie np. wtedy gdy jest zimno, a Ty możesz schować się obok w samochodzie, zawiadując wszystkim z telefonu. Z pozycji EOS 90D możecie zawiadywać poprzez obrotowy ekran dotykowy o przekątnej 3 cali. Z drugiem strony puszki znajdziecie mocowanie obiektywu EF/EF-S (specyfikacja). Sama bateria naprawdę daje radę. Na samym wyjeździe nie wykonałem 1300 zdjęć jak podaje producent, ale bardzo długo aparat pracował w pozycji czuwania. Tutaj lepiej się sprawował niż 5D Mark III, gdzie bateria rozładowywała się (nowa bateria) prawie 2 razy szybciej. Warunki pogodowe były zmienne, od 5 do 20c. Jeśli już jesteśmy przy pogodzie, uszczelniona konstrukcja 90D sprawdziła się także podczas deszczu w Castelmezzano.

    Podsumowując. Niepełnoklatkowy EOS 90D goni w możliwościach pełną klatkę. To już nie jest taka przepaść jak kiedyś, a ewentualne braki można nadrobić w postprodukcji, chociażby niedawno wydaną nową funkcją demozaikowania w Lightroom czy Camera RAW.



    W tym roku Włochy odwiedziłem dwa razy. Najpierw w marcu, a niedawno na początku października. Nadal uważam, że to jeden z ciekawszych kierunków do fotografii architektury w krajobrazie. Pozostaje tegorocznym numerem 1 z siedmiu krajów, w których w tym roku fotografowałem.

    Castelmezzano. Jeden z najpiękniejszych wschodów słońca przy jakich fotografowałem w tym roku.

    Zbliżające się foto-wyprawy

    Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń

    Zapisz się na mój newsletter!

    Continue Reading

    Jak poradzić sobie z tłumami turystów w fotografii? Ten materiał Tobie pomoże.
    17 października 2019 In Blog 187 komentarzy

    Każdy ma prawo chodzić kiedy chce i gdzie chce.

     

    Nieraz każdemu z nas zdarzyło się zwiedzać jakieś miejsce, które szczególnie nas urzekło. Wtedy zazwyczaj pojawia się potrzeba strzelenia sobie pamiątkowej fotki. Chcemy uwiecznić chwilę i oglądać potem widok zwiedzanego miasta na telefonie czy to w drodze powrotnej samolotem czy w domu, chwaląc się wakacjami przed znajomymi.  To normalna sprawa. Nie dziwią nas już tłumy turystów a nad nimi las rąk trzymający aparaty czy smartfony, celujący solidarnie w jakiś bardzo znany obiekt czy widok zwiedzanego miasta.

    Ile razy zdarzyło się nam też rozgrzewać do czerwoności ze złości na ludzi, którzy stoją nam w kadrze i psują nasz wymarzony zarejestrowany obraz. Złość głównie miała swoje podłoże w fakcie, że nie możemy nic z tym zrobić. Kady ma prawo stać nam w kadrze na tyle długo na ile ma ochotę i nie masz prawa zwrócić nikomu dosadnie uwagi.

    Tylko od Ciebie zależy co z tym zrobisz.

    Poranek w Pradze

    Oto kilka moich porad dla Ciebie:

    1. Niezależnie czy jesteś profesjonalnym fotografem czy tylko amatorsko fotografujesz, jedna powszechna zasada jest niezmienna. Najlepsze światło do zdjęć znajdziesz w rejonach wschodów i zachodów słońca. To właśnie w tym świetle wszystko wygląda uroczo i nawet prosty temat potrafi „ożyć” w niesamowity sposób. Zazwyczaj ludzie wybierają zachody słońca… no bo komu by się chciało wstawać przed wschodem na tyle wcześnie by dojechać w dane miejsce i przygotować się do zdjęcia. No właśnie – są takie miejsca szczególnie zatłoczone, gdzie w ciągu dnia czy wieczorem nie ma szans na tzw. „czysty strzał” bez ludzi w kadrze. Mimo, że zazwyczaj wieczorami miasto wydaje się bardziej tętniące życiem na zdjęciach, nieraz nie mamy wyboru – musimy zwlec się z łóżka dużo przed świtem. Zwiększymy wtedy nasze szanse by nie spotkać tłumu turystów. Poza tym nic nie nastraja tak optymistycznie na resztę dnia jak piękny wschód słońca oglądany w samotności, w wyjątkowym miejscu gdy inni jeszcze śpią.
    2. Niezależnie o której porze dnia fotografujesz obecność statywu zawsze zwraca na Ciebie uwagę. Ludzi wtedy zazwyczaj szanują Twoją pracę i podświadomie schodzą Tobie z „linii strzału”. Statyw to nie tylko dobre narzędzie dzięki którym uzyskasz stabilne i nieporuszone zdjęcia, ale zyskujesz aspekt psychologiczny w walce z turystami.
    3. Bywają szczególnie topowe miejsca, gdzie nawet wstanie potwornie rano nie daje Tobie gwarancji, że powyższe porady będą skuteczne. Ludzie będą się pojawiać i napaleni urokiem lokacji będą się kręcić wokoło Ciebie jakby mieli klapki na oczach. Taka sytuacja może wymagać dodatkowych zabezpieczeń. Gdy już wstaniesz rano, dotrzesz na miejsce odpowiednio wcześnie, rozłożysz statyw musisz się „okopać”. Co to znaczy? Nie jest to fortunne słowo ale w moim przypadku, gdy często jeżdzę czy latam daleko po jedno jedyne zdjęcie nie mogę sobie pozwolić na nieprzygotowanie. Fotografowie krajobrazu wiedzą, że zabezpieczenie statywu przed przypadkowym przesunięciem przez przechodniów to ważna sprawa. Czasami przypadkowe potrącenie statywu może popsuć całą pracę. Zastosuj się do tej metody. Wykorzystaj plecak fotograficzny jako element dystansu od Twojej strefy pracy. Nie chodzi o to by bezczelnie blokować ludziom przejście czy zabierać przestrzeń do fotografowania. Dyskretnie zadbaj o swój komfort pracy. Możesz oszczędzić sobie wtedy czyichś łokci czy głowy w kadrze.

      Wieczór w Dreźnie

    4. Kolejna sprawa to już dość techniczny aspekt. Osobiście dość ambitnie podchodzę do wszelkiego rodzaju trudności przy realizacji zdjęć. Lubię wyzwania także w postprodukcji więc nie zrażam się kłopotami podczas fotografowania. Gdy ludzi jest sporo, kręcą się tłumnie nawet wcześnie rano możesz wydłużyć czasy naświetlania lub zastosować multiekspozycję by pozbyć się problemu. Jeśli jest zbyt dużo światła polecam zastosować filtry szare.  Jeśli jesteś amatorem fotografii długi czas naświetlania będzie dla Ciebie użyteczny. Natomiast jeśli sprawnie poruszasz się w programach do edycji takich jak Photoshop pamiętaj o zgodnym i zunifikowanym pożenieniu wszystkiego ze sobą. Nie zostawiaj duszków ani samotnie wędrujących cieni. Zepnij wszystkie światła ze sobą w całość. Pamiętaj – najważniejsza jest naturalność i wiarygodność. Jeśli nie umiesz tego zrobić – nie martw się niedługo będzie okazja nauczyć się tego ode mnie.
    5. Ostatnia rzecz. Gdy już naprawdę ktoś wykazuje się brakiem klasy i celowo blokuje Tobie wykonanie zdjęcia, zawsze możesz grzecznie poprosić o ustąpienie lub współpracę jeśli to jest fotograf. Grzecznie powiedziane prawie zawsze działa!
      Poranek na Moście Karola w Pradze
      Filtry Haida
      Wieczór w Dreźnie
      System mocowania Haida M10

    Continue Reading

    Santorini
    30 maja 2019 In Blog 143 komentarze

    Dla niektórych Santorini to „sen” – dla mnie Santorini to był brak snu.

    Malownicze niebiesko-białe domki, romantyczne uliczki, ciche zakątki i niebiańskie zachody słońca – tak określa się często Santorini, a właściwie miejscowość Oia,  leżącą na północnym skraju wyspy Thira. No niestety nie wszystko tak wygląda, jak to opisują. Najważniejsze, że to na czym mi zależało, było takie jak sobie wymarzyłem.

    Jeśli jeszcze nie śledzicie mojego Instagrama, zapraszam gorąco do moich wyróżnionych relacji z Santorini1, Santorini2

    Panorama Oia / EOS 5D Mark III

    Santorini tworzący wraz z wyspami przynależny do Grecji mały archipelag o tej samej nazwie, a wchodzący w skład archipelagu Cykladów. Wyspa leży ok 175 km na południowy wschód od wybrzeża Grecji. W wyniku silnego wybuchu wulkanu sprzed ponad 1600 lat, wyspa zapadła się, pozostawiając tylko zbocza, które stały się obecnie wyspami i tworzą jedną z największych na ziemi kalder o średnicy ok 10 km. Przed wybuchem wulkanu Thera, na wyspie kwitła kultura minojska. W skład obecnego archipelagu wchodzą wyspy: Thira, Tirasia, Nea Kameni, Palea Kameni, Aspronisi. Dzisiaj w archipelagu kwitnie głównie turystyka, zwłaszcza na wyspie Thira. Skupimy się dzisiaj na tej wyspie, a głównie na miejscowości Oia – najbardziej znanej i obfitującej w najznamienitsze widoki w kontekscie fotografii krajobrazu i architektury.

    LOGISTYKA

    Droga na Santorini zacząła się z podwarszawskiego lotniska w Modlinie. Przesiadkę w drugi samolot miałem w Atenach, gdzie spędziłem dodatkowe dwa dni fotografując Akropol. Na Santorini spędziłem już cztery noce i pięć dni.

    Tym razem zważywszy na większą ilość sprzętu foto spakowałem się w dwa bagaże o łącznej wadze 20kg. Większość sprzętu zmieściłem w super lekki, sprawdzony w niedawnym locie do Wiednia Tenba Solstice 24l. Drugim – mocno wszechstronnym plecakiem był  Tenba Messenger DNA 15. Można napisać, że to taki lotniskowy cwaniak. Nie tylko nie wzbudza podejrzeń, ale też świetnie się kompresuje, jeśli chodzi o jego gabaryty. Został poddany lekkiemu tuningowi na tę okazję. W górnej, zwijanej przegrodzie typu roll-top zmieściłem ubrania, natomiast z dolnej części wyjąłem oryginalny fotograficzny kufer, a wstawiłem niezależny case Tenba Tools BYOB 10 DSLR BP , w którym trzymałem resztę sprzętu fotograficznego. W ten sposób uzyskałem łatwość oddzielenia elektroniki nie tylko podczas kontroli bezpieczeństwa na lotnisku, ale także możliwość zostawienia jej w hotelu i posiadania zwykłego turystycznego plecaka na wycieczki.

    Moje plecaki ze sprzętem.
    Honorowa zmiana warty pod Grobem Nieznanego Żołnierza w Atenach
    Widok na Akropol.
    Mieszkanie w Oia

    W Atenach zadekowałem się w The Gallery Apartment , chłodnym mieszkanku na parterze, w którym na wyposażeniu była też gitara. To niepotrzebny element, ale bardzo przeze mnie lubiany gadżet wyposażenia domu. the Gallery Apartment oddalony jest o ok. jeden kilometr od Akropolu. Dystans w sam raz, by piechotą dostać się na zdjęcia  lub przespacerować sie do najfajniejszych knajpek czy kawiarni.

    W Oia na Santorini udało się znaleźć tani nocleg w samym sercu Oia – czyli tam, gdzie fotografowałem, mianowicie uroczy Marcos Rooms. Nie jest to tani rejon, a średnia cena za noc w maju kształtowała się na poziomie ok. 1000 zł. Dlatego polecam zapoznać się z moim miejscem noclegowym, bo ceny tutaj złapałem na poziomie 200zł/noc/os.

    Po wyspie między lotniskiem i poszczególnymi miejscowościami kursują autobusy. Ceny pojedynczego przejazdu to średnio ok 1,80 €. Tu – uwaga bo tną na kasę. Bileter nie chciał mi wydać reszty sugerując, że dałem mu inny banknot niż ten, którym w rzeczywistości zapłaciłem. Przejazd z lotniska do Oia z przesiadką w Firze to czas ok. 1,5 h. Można oczywiście przemieszczać się też taksówką.

    FOTOGRAFIA

    Oto mapa z moimi spotami fotograficznymi oraz z miejscami noclegowymi


    Jak wspominałem Wam jeszcze przed wylotem, na Santorini leciałem głównie po zdjęcia astrofotograficzne. Ze wzgledu na mnogość świetnych kadrów nie mogłem marnować czasu w danej lokacji. Wymagane wręcz było „strzelanie” na dwie puszki. Wspierałem się dwoma aparatami Canona – EOS 5D mark III oraz nowy, pełnoklatkowy bezlusterkowiec EOS RP.

    Pierwszy to klasyczna duża puszka z lustrem, sprawdzona w wielu bojach. Jednak nie będę ukrywał, że jej waga robi już swoje, zważywszy, że zabieram zazwyczaj dużo sprzętu, który musi się zmieścic w odpowiedniej wadze plecaka przewidzianej przez przewoźnika. Poza tym, pomijając już dbanie o własne plecy – w wielu miejscach EOS 5D mark III zwraca na siebie uwagę swoją wielkością. Nie zawsze spotyka się to z aprobatą ludzi, przy których domostwach fotografuję.  Kusi też nieprzyjazne oczy gdzieś na ulicy, wprowadzając przez to nieraz dość nerwową atmosferę przy pracy i wzmożone pilnowanie sprzętu. Jest to świetny aparat do obcowania z krajobrazem i architekturą, sprawdzony w kurzu i deszczu, ale coraz bardziej widzę jego wspomniane minusy. Kiedyś mi to nie przeszkadzało, jednak inaczej na to się patrzy jak się ma wybór. Zarzuty tyczą się wyłącznie wyjazdów i kwestii logistycznych.

    W mojej pracy nie liczy się ani szybkostrzelność, ani niezliczona ilość punktów autofokusa. Liczy się natomiast to, co zarejestruje matryca – dane w światłach i cieniach, jakość detali, faktury i kolory.

    Canon EOS RP ma to wszystko, co obecnie uważam za przydatne w mojej pracy. Przede wszystkim nie rzuca się w oczy (poza fotografami, którzy pytają o moje wrażenia), jest lżejszy i  dużo mniejszy od EOSa 5D mark III.

    • 152 x 116,4 x 76,4 mm / Około 950g dla EOSa 5D Mark III*
    • 132,5 × 85 × 70 mm / 485 g dla EOSa RP*

    *dane ze strony producenta

    Jaką to ma dla mnie realną wartość w fotografii podróżniczej? No, dość znaczącą. Skromnie wyglądający sprzęt gwarantuje anonimowość. Nie zwraca niepotrzebnej uwagi na siebie niemal tak samo jak telefon komórkowy. To bardzo ważne, gdy fotografujemy w miejscach newralgicznych, o podwyższonym poziomie bezpieczeństwa czy zwyczajnie gdy nie chcemy wyglądać jak profesjonaliści. W społeczeństwie podświadomie wyrosła niesłuszna, ale użyteczna obecnie opinia, że im mniejszy aparat posiada dana persona, tym wygląda bardziej jak turysta, tym więcej jej wypada i w wiele miejsc może zapuścić się głębiej.

    Jeśli mówimy już o fotografii  w podróży, podam prosty przykład. W sierpniu 2018 roku realizowałem dla klienta zdjęcia w Peru. Jednym z elementów było odwiedzenie Machu Picchu. Jest do dość mocno restrykcyjne miejsce jeśli chodzi o fotografię i prawo na tym terenie, pod tym względem, jest sumiennie egzekwowane. Naturalną rzeczą jest fakt, że nie można na teren kompleksu wnosić statywów. Można fotografować tylko z ręki. Mimo wszystko delikwenta, który był w kolejce przede mną zawrócili z Canonem 1DX, a mnie z EOSem 5D wpuścili. Tym bardziej weszlibyście z EOSem RP. Taki schemat często się powtarza. Na szczęście mamy na to odpowiedź w postaci małego niepozornego RP.

    Wróćmy na Santorini i do fragmentu widoku na Oia. Mamy dwa surowe strzały z dwóch aparatów na tych samych ustawieniach: ISO 100, f8, 1/160sek przy obiektywie Canona 16-35.

    Fragment detalu

    Jak widać jakość detali jest mocno porównywalna. Przychyliłbym się nawet na stronę EOSa RP. Faktury elementów zachowane są na podobnym poziomie. Nie inaczej jest w światłach i cieniach. Pod tym kątem dla mnie RP jest w pełni użyteczny i spełnia moje wymagania. Idźmy dalej.

    ZWIEDZANIE I WYPOCZYNEK

    Nie miałem czasu zwiedzać całej wyspy Thira – niestety. Chętnie wybrałbym się do Akrotiri. Jest to wieś, w której znajduje się starożytne miasto zniszczone przez wybuch wulkanu pod koniec XVII wieku p.n.e. Obecnie jest tam stanowisko archeologiczne udostępnione zwiedzającym.

    Oia to bardzo tłoczne miejsce. W godzinach szczytu – czyli od pory obiadowej do zachodu słońca, tłumy są olbrzymie. Ciężko znaleźć tutaj uliczkę, przez którą nie przelewałaby się chmara ludzi, a w szczególności nieprzebrane zastępy Japończyków, chodzących pod prąd i wpadających na nas. Mimo wszystko, warto zrobić sobie wycieczki po rejonie. Jest naprawdę sporo świetnych miejsc nieznanych z pocztówek, a równie atrakcyjnych. Mały Canon RP świetnie się sprawdzał jako turystyczny towarzysz. Poręczny, choć nie do końca miło się go niesie, gdy założymy cięższy obiektyw jak np. nowy 50mm czy 24-105. Wtedy siłą rzeczy nurkuje w dłoni na stronę obiektywu. Jednak nie jest to żaden problem gdy wiesz, że masz podpięte naprawdę mega dobre szkła.

    EOS RP
    Port w Oia.
    Wszędobylskie koty.
    Kolorowe straganiki.
    Kebab
    Osiołki na trasie z portu.

    Przejdźcie się  po małych, kolorowych straganikach. Jest na nich wszystko i nic, jednak można znaleźć tam naprawde wyjątkowe perełki. Ja uwielbiam bransoletki. Znalazłem genialnego gościa (na IG  jako @mikegallus74). Twarz ma ogorzałą od słońca i posmaganą chyba wszystkimi wiatrami występującymi na tej części globu. Jak się okazało jest Niemcem, podróżującym obecnie po Grecji ze swoimi pracami.  Mike siedział na murku i dłubał ręcznie przepiękne prace. Cenię sobie rękodzieło i ciekawe osoby, więc się mu przyjrzałem i pogadałem. Zakupiłem jedną bransoletkę w cenie 15 €. Nie jest to duża cena, moim zdaniem, jak na tyle pracy. Dla dziewczyn dodatkową atrakcją będą wszędobylskie słodkie kotki przymilające się do naszych nóg. Zaraz po widokach, były chyba największą fotografowaną atrakcją.

    Ceny w knajpach też są odpowiednie do miejsca. Kawę na głównym deptaku możecie zakupić na poziomie 40 zł. Dla mniej wymagających – jak na przykład ja, możecie zrezygnować z super widoków podczas konsumpcji i skręcić w boczne uliczki po coś tańszego. Np. po poczciwego, ale bardzo dobrego kebaba w picie. Nie wszędzie zapłacicie kartą, a prawie każdy bankomat dostępny tutaj zasunie wam przy wypłacie ponad ok.3-4€.

    Co warto jeszcze zobaczyć na Santorini?

    • Muzeum Prehistorycznej Thery
    • Czerwona Plaża
    • Fira – stolica Santorini
    • Wulkan Nea Kameni
    • Wyspa Thirasia
    SPOTY FOTOGRAFICZE

    W Oia jest kilka rewelacyjnych spotów fotograficznych (patrz mapka). Powinniśmy zacząć od najbardziej znanego miejsca, czyli widoku z zamku i zachodu słońca widzianego z jego szczytu. Zachód słońca na Oia nosi dumną łatkę jednego z najpiękniejszych na świecie. Codziennie w rejonach zamku, zbiera się do kilku tysięcy turystów podziwiających to zjawisko. Ludzie biją brawo, gdy słońce znika za horyzontem. Czy rzeczywiście jest tak ładnie? To oczywiście zależy pod jakim kątem na to spojrzymy. Sądzę, że większość opinii ma podłoże emocjonalne, związane z miłymi przeżyciami na wyspie plus spora dawka marketingu. Ja przebywałem tutaj w okresie, gdy nie było księżyca na niebie lub prawie nie było. Zaplanowanej astrofotografii sprzyjała połowa spędzonego tam czasu. Niebo było bezchmurne, a mimo to, przez pierwsze dwa dni potężnie wiało. W bezchmurne dni zachody słońca jakoś nie robią na mnie wrażenia. Jednak w przedostatni wieczór wybrałem się w rejony zamku, gdy na niebie pojawiła się spora dawka ciekawych chmur, a wraz z nimi wypełzła na nieboskłon dramaturgia. W życiu podczas fotografowania widziałem już bardzo wiele zachodów słońca. Rzeczywiście, trochę po zachodzie, gdy jeszcze zjawisko refrakcji tłoczyło światło po chmurach, pięknie je podświetlając na różowo – przyznam, było bardzo ładnie. Dla mnie zachód słońca tutaj łączy się nierozerwalnie w swojej urodzie ze zboczem białych domków, zapalających się jeden po drugim setkami światełek. Ja proponuję zejść troszkę drogą do portu pod zamkiem i tam się rozstawić. Kadr nie góruje wtedy nad Oia, ale jest lepiej zbalansowany, gdy jesteśmy gdzieś pośrodku w stosunku do zabudowy.

    Rozstawiasz i zostawiasz. Sterowanie aparatem za pomocą Canon Camera Connect.
    Wschód nad Oia widziany z Zamku.
    Niebieskie Domki.
    Wschód nad Oia.

    Kościelne dzwonnice w Oia / EOS RP. Obiektyw Canon 16-35.

    Spoty fotograficzne w Oia są strasznie zatłoczone przez turystów. Jest takie miejsce zwane „niebieskie domki”, z którego widok jest oczywiście na niebieskie domki. Możliwość rozstawienia statywu mamy na powierzchni trzech metrów kwadratowych. Przy popołudniowym świetle naliczyłem w tym niewielkim miejscu kolejkę kilkuset osób. Każdy chce zrobić  swoje upragnione seflie. Pomiędzy nimi pląsają instagramerki z własnymi fotografami, a gdzieniegdzie bielą się suknie panien młodych, które przyleciały tu z posłusznymi mężami na swoje sesje. Wieczorem nie było więc szans rozstawić się w tym miejscu na dłużej ze statywami. Byłem na to w pewien sposób przygotowany. Postawiłem EOSa RP na małym statywie na murku. Dobrałem kadr,  a resztą ustawień zawiadywałem z poziomu aplikacji w telefonie. W tym przypadku taka opcja była zbawienna. Ludzie tłoczyli się dalej, a ja stojąc nieopodal realizowałem zdjęcia przez apkę Canon Camera Connect. Za jej pomocą miałem dostęp do wszystkich ustawień manualnych w aparacie i podglądu kadru. To nie wszystko. Poprzez aplikację mogłem wykorzystać telefon jako dysk i bespośrednio po zrealizowaniu zdjęcia przesyłać je tworząc backup, gdziekolwiek byłem. Oczywiście takie zdjęcia możemy od razu udostępnić w social media.

    Sam aparat posiada jeszcze jedną użyteczną funkcję w podróży – możemy ładować go za pomocą powerbanków poprzez USB -C będąc gdzieś w terenie. Niestety nie wszystkie zabrane przeze mnie urządzenia ładujące były kompatybilne z EOSem RP. To pewnie jakaś kwestia techniczna, której na razie nie rozgryzłem. Jeśli Wy wiecie, o co chodzi, dajcie znać w komentarzu.

    Wschód nad Oia / EOS RP. Obiektyw Canon 24-105 RF.

    Przenieśmy się pod najbardziej znane na Oia kościelne dzwonnice. Idąc do kolejnego spotu trzeba wspomnieć o jednym, mało ciekawym fakcie. Santorini stało się ofiarą własnego sukcesu. Ludzie zapominając się, często dewastują teren prywatny. Już nie tylko wchodzą na prywatne posesje, robiąc sobie zdjęcia, ale łażą po ich dachach. Rzeczywiście kiedyś było kilka miejsc, na które wpuszczało się turystów. Piszę tu o dachach domów, które zazwyczaj na skutek opadania zabudowy po zboczu tworzyły taras. Obecnie możemy spotkać smutne w wymowie komunikaty włodarzy posecji, by nie chodzić po ich domu. Jednym z bardziej mocnych w wymowie jest napis na dachu kościoła, by go oszczędzić. W ten sposób krajobraz „ozdabiają” wszelkiego rodzaju znaki stop malowane na dachach, a alejki kiedyś dostępne dla spacerujących, obecnie zablokowane są łańcuchami z informacją „teren prywatny”. W ten sposób również wiele fajnych spotów fotograficznych zostało odciętych dla fotografów. Wróćmy do kościelnych dzwonnic. Jest to szczególnie dobry spot, gdyż ma mocny temat główny. Stoimy na alejce przebiegającej nad dachem kościoła, a nad nim górują dwie dzwonnice. Ja robiłem tutaj astrofotografię, ale przy dobrej pogodzie pięknie temat główny podkreśli zachód słońca. Kiedy odwrócimy się od kościoła na wschód, to samo miejsce oferuje nam świetny widok na Oia o poranku. Podobnie solidny widok uzyskamy ze wspomnianego na początku zamku w kierunku wschodnim. Poranki to zdecydowanie lepsza pora na zdjęcia, bo nie ma tłumów. Mamy tylko gdzieniegdzie fotografów, instagramerki z własną foto-świtą i pary młode. Mamy więc trochę więcej czasu na eksperymentowanie z optyką. EOS RP posiadający na wyposażeniu adapter pozwalający przejść z nowego systemu mocowania RF na EF ułatwia znacznie sprawę, gdy posiadamy już własne, starsze szkła. Dodatkowo, ograniczam ilość obiektywów, których liczba w innym wypadku znacznie by się zwiększyła.


    Podczas pracy przy zdjęciach astrofotograficznych działam w totalnym niedoświetleniu. Do tej pory czasami robiło się tak, że podświetlało się temat zdjęcia własnym dotadkowym oświetleniem, by móc złapać ostrość. Na Oia w nocy nie było, aż tak totalnie ciemno. Mimo wszystko autofocus w EOS RP ostrzył przy -3 może -4 EV bez wiekszych problemów. Najmilszym zaskoczeniem był dla mnie fakt realizacji zdjęć gwiazd przy silnym oświetleniu kadru przez światła miasteczka. Jest to mocno zaawansowany rodzaj fotografii a techniki, które przy tym stosuję, wymagają od aparatu naprawdę wiele. W studio mój uśmiech na twarzy nie schodził przez kilka minut, gdy usiadłem do postprodukcji. Przy nocnych zdjęciach „kulała” trochę jakość obrotowego wyświetlacza, jednak dla osoby, które wie co fotografuje, nie jest to aż takim problemem. Jest to solidny sprzęt do fotografii podróżniczej. Krajobraz i architektura to jego dom.

    Podsumowując: Santorini mnie wymęczyło, jeśli chodzi o zdjęcia. Od zmierzchu do północy realizowałem materiał. Następnie wstawałem o trzeciej i wracałem ok. siódmej, odsypiając do późnego śniadania o dziesiątej. O godzinie szesnastej znów szykowałem się do zdjęć, bo na każdy spot fotograficzny trzeba było przyjść ok 1,5 – 2 h wcześniej, by zająć swoje miejsce. Z mojego punktu widzenia bajeczna wyspa zamieniła się w niezłą przeprawę. Myślę jednak, że dla wielu ludzi będzie to świetny kierunek wypoczynku. Jeśli ktoś lubi poleżeć sobie we własnych, prywatnych mini – basenach  i nie przeszkadza im tłum ludzi krążących im nad głową z aparatami – jest to kierunek dla nich. Natomiast jeśli ktoś lubi fotografować architekturę i krajobraz, będzie miał wszystkie minusy w nosie, bo widoki są naprawdę świetne.

    Droga Mleczna nad Oia / EOS 5D Mark III.

    NADCHODZĄCE FOTO-WYPRAWY

    Peru i Boliwia – fotograficzna wyprawa marzeń

    Subskrybuj po więcej!

    Continue Reading

    Włochy
    14 kwietnia 2019 In Blog 167 komentarzy

    Włochy – słona bryza, zimny lód.

    Widok z Vilnoß na masyw Odle.

    Tekst do pierwszej części wyjazdu fotograficznego do Słowenii i Włoch znajduje się TUTAJ.

    Jeśli jeszcze nie śledzicie mojego Instagrama, zapraszam gorąco do moich wyróżnionych relacji ze Słowenii i Włoch.

    DOJAZD NOCLEG I CENY

    Jak wiemy z pierwszej części wpisu za kółkiem spędziłem niezliczoną na dziś ilość godzin. Przejechałem 4100km przez Polskę, Czechy, Austrię, Słowenię, Włochy i Niemcy. Rozstawiałem statywy na kilkunastu miejscówkach fotograficznych, nie narzekając ani jeden dzień na pogodę. Czułem bryzę wodospadów, wiatr od morza, oraz deptałem po skrzypiącym śniegu pod ścianami Dolomitów. Jednego dnia marzłem w puchówce, a kolejnego opalałem twarz będąc w krótkim rękawku. Do tego jadłem smacznie, ale… niedomagałem pod względem snu. Na to wszystko miałem niecałe dziesięć dni. Marzec to świetny okres na taki wyjazd. Daje nam możliwość zarejestrowania ośnieżonych szczytów, ale i jednocześnie wiosenny krajobraz nad Wybrzeżem Liguryjskim. Zaczynamy.

    Niełatwo było opuszczać Słowenię, to piękny kraj, a do tego nie jest to bardzo popularny kierunek wybierany przez Polaków. Planując wyjazd starałem się, by cały trip obfitował w  zróżnicowane lokacje – takie jak góry, jeziora, wodospady, morze i miasteczka. Czas więc było zmienić totalnie klimat – kolejny drogowy odcinek podróży wiedzie nas z Alp Julijskich do włoskich miasteczek Cinque Terre. Na bazę noclegową wybrałem miasteczko La Spezia, które jest zdecydowanie tańsze od Cinque Terre, większe, ale także całkiem sympatyczne – nocleg zarezerwowałem w apartamentach Atmosfere Guest House (145€/3 noce) w sercu miasta. Z dworca kolejowego w La Spezia możemy dojechać do miasteczek Cinque Terre odpowiednio w czasie od 8 do 30 min.

    Natomiast nocleg w południowym Tyrolu ulokowany był w Vilnoss w Apartamencie Fallerhoff  (84,2€/2 noce) praktycznie pod nosem moich spotów fotograficznych.

    Nocleg w La Spezia
    Nocleg w Vilnoss

    Jeśli interesuje Was, w co spakowałem swój sprzęt i resztę dobytku odwiedźcie część pierwszą tekstu TUTAJ.

    Przykładowe ceny we Włoszech:

    • Makaron 0,5kg – 0,78€
    • Pesto 190g – 2€
    • Ragou 190 – 2,5€
    • Ser Grana Padano 1kg – 11€
    • Prosciutto 1kg -17€
    • Babany 1kg – 1,40€
    • Aperitif Crodino 10 butelek – 4,5€

    Samo Cinque Terre jest dużo droższe. Cena np. kawałka focaccii kosztuke ok.5 €

    Cena 1l ON – 1,53€

    Spoty fotograficzne

    We Włoszech odwiedziłem dwa totalnie różne regiony, o których w dalszej części tekstu. Poniżej możecie wspomóc się mapkami przedstawiającymi moje spoty fotograficzne wraz z miejscami noclegowymi, stacjami kolejowymi i punktami na zatrzymanie auta.


    CINQUE TERRE

    Fragmentem Riwiery Liguryjskiej ciągnie się pięć przeuroczych miasteczkek: Monterosso, Vernazza, Corniglia, Manarola i Riomaggiore, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO z powodu walorów kulturowych i krajobrazowych. Miasteczka te przyciągają tysiące turystów o każdej porze roku i leżą na kolejowym ciągu komunikacyjnym, ciągnącym się wzdłuż wybrzeża Riwiery Liguryjskiej. Zdecydowanie polecam ten środek transportu, jeżeli planujecie zwiedzić te miejscowości, są one niewielkie i wydają się mniejsze w rzeczywistości niż widać na zdjęciach. Spora liczba odwiedzających powoduje nie tylko gwarną, wesołą atmosferę, ale i spore wyzwanie dla fotografa. Zarówno w kwestii utrzymania estetyki kadru jak i pilnowania, by nikt nie potrącił statywu.

    Przez miasteczka przewijają się pociągi znikające i wyłaniające się z górskich tuneli. Także te, które nie zatrzymują się na wspomnianych lokacjach, lecz pędzące z zawrotną prędkością przy zatłoczonym peronie. Jest to dość istotna kwestia, gdyż można się zdziwić i nieświadomie znaleźć się w dość niebezpiecznej sytuacji – na szczęście o większości nadjeżdzających pociągów dowiemy się z wyprzedzeniem z wrzeszczącego po włosku głosu wydobywającego się z megafonu. Zasada jest prosta – im bardziej tam krzyczą, tym szybciej przejedzie pociąg.

    Tranitalia
    Tranitalia
    Jeden z wielu tuneli kolejowych

    Stacja w Manaroli
    Stacja w Manaroli
    Stacja w Manaroli

    Przewoźnikiem na interesującej nas trasie jest Trenitalia, bilety można nabyć okresowe lub jednorazowe. Ja ze względu na pogodę, a właściwie jej nieprzewidywalność, wybrałem drugą opcję. Bilety kupujemy w biletomacie, wybierając stację, z której ruszamy oraz docelową. Możemy spokojnie zapłacić za podróż kartą płatniczą, Revolutem czy gotówką. Jedynym przypadkiem, gdzie nie mogłem zapłacić Revolutem jest jedna z sieci stacji benzynowych (widok na zdjęciu). Co ważne, po wydrukowaniu biletu, a jeszcze przed wejściem do pociągu, koniecznie musimy go skasować. Nieopodal biletomatów lub na samych peronach ulokowane sa kasowniki. Nie wystarczy wsadzić biletu odpowiednią stroną bilet kasownik, dodatkowo, po wsadzeniu biletu trzeba jeszcze wykonać nim ruch w lewo i dopiero wtedy usłyszymy charakterystyczny dźwięk drukarki.

    Ceny biletów:

    • La Spezia Centrale – Riomaggiore, 2,20€
    • La Spezia Centrale – Vernazza, 2,50€
    • La Spezia Centrale – Manarola, 2,20€
    • Riomaggiore – Manarola, 1,90€
    • Manarola – Vernazza, 2,20€

    Warto też wspomnieć o  drodze pieszej tzw. „Drodze Miłości” łączącej wszystkie pięć miasteczek. Jednak z tego co widziałem jest ona aktualnie w remoncie – przynajmniej na wybranych odcinkach, z powodu osuwisk i spadających z klifów kamieni.

    Tu nie zapłacisz Revolutem
    Biletomat i kasownik
    Focaccia w Manaroli przy porcie

    Lody w Manaroli przy porcie
    Zamknięta Droga Miłości

    O pełny żołądek na planie fotograficznym także nie musimy się martwić. W miasteczkach aż roi się od kawiarenek i pizzerii, gdzie można posilić się przed lub po zdjęciach, czy kupić coś na wynos.

    Zaplanowałem sobię wizyty w  trzech z pięciu miasteczek. Interesowały mnie Vernazza, Manarola i Riomaggiore. Dlaczego?  Nic nie brakuje w urodzie pozostałym, natomiast –  albo nie mieszczą się bezpośrednio nad wodą albo są zbyt rozlane, by akurat moje oko znalazło w nich interesujący kadr.

    Skoro już wiemy jak dojechać, znajdźmy te spoty fotograficzne.

    Vernazza

    Najbardziej oddalonym z tych trzech od miejscowości La Spezia jest miasteczko Vernazza. Dotknięte najintensywniej kataklizmem z 2011 roku, gdy w paździerrniku na miasteczka zeszła lawina błotna, pochłaniając ludzi i ich dobytki. Dziś znów prezentuje się wspaniale i zachwyca od samego momentu wyjścia ze stacji kolejowej. By dostać się na mój spot fotograficzny ruszamy z prądem tłumu w kierunku portu. Bez obaw, wszystkie te trzy miasteczka mają małe porty i one są sednem wycieczek. Nie zgubicie się. Natomiast same stacje kolejowe są zgrabnie wkomponowane w miasto, by nie psuły wyglądu ciasnej, kolorowej zabudowy.

    Droga do spotu zaczyna się jakieś 200 m przed portem, kiedy należy skręcić w lewo pomiędzy budynki. Ciasna uliczka pnąca się stromo schodami w górę, a następnie przemykająca pomiędzy domostwami doprowadzi nas do wspomnianej „Drogi Miłości”. Nieopodal skalnej wieżyczki rozpościera się widok w kierunku zachodnim na miasto i port. Za nim mamy piękną linię brzegową wijącą się w dal, z  majaczącym miasteczkiem Monterosso – na tle tego wszystkiego będzie zachodzić słońce. Czyż nie maluje się to wspaniale?

    Zatrzymajmy się więc w tym miejscu na drodze. Dla chętnych – choć nie namawiam, polecam przejść przez barierkę na wydeptane już przez turystów poletko, zawieszone nad urwiskiem. To jest moim zdaniem właśnie najlepsze miejsce to fotografowania Vernazzy. Innym interesującym miejscem jest widok z drogi już bezpośrednio nad portem.  Zdecydowanie warto tu się pojawić dużo przed zachodem słońca, by zaklepać miejscówkę. Jest ona niewielka, bo ma zaledwie jeden metr kwadratowy, a zmiana położenia o jeden czy dwa metry robi dużą różnicę w kadrze. Ja byłem tutaj około dwóch godzin przed zachodem słońca, siedząc nad urwiskiem i zajadając lokalne specjały z pobliskiego sklepu. Ogniskowe, które tu się przydadzą mieszczą się w okolicy 24 mm. Trochę tutaj wieje, więc warto wesprzeć się solidną podstawą. Mój aparat zamontowałem tutaj na statywie Manfrotto x190, adapterze poziomującym oraz na głowicy kulowej X Pro, która w stabilny i precyzyjny sposób utrzymuje aparat w pozycji horyzontalnej i portretowej.

    Port Vernazza
    Vernazza, droga na zdjęcia
    Vernazza, spot fotograficzny
    Zestaw filtrów Haida M10
    Finał

    Manarola

    W Manaroli, podobnie jak w poprzedniej lokalizacji kierujemy się od stacji głównym deptakiem w dół wprost do portu. Odległości od portu we wszystkich tych miejscowościach są naprawdę niewielkie, maksymalnie dzieli ich od stacji kilka minut piechotą. Manarola wyjątkowo do mnie przemawia. Nie tylko jeśli chodzi o fotografię, ale o miejsce czysto wypoczynkowe. Szczególnie mogę polecić przy samym porcie po lewej stronie dwie knajpki – jedna z lodami, druga z pizzą. Proponuję zabrać zakupione tam smakołyki i wybrać się na ścieżkę z prawej strony portu i usiadłszy na skalnych ławeczkach, możecie delektować się zarówno jedzeniem jak i widokiem na port i całe miasteczko. W tym miejscu również znajduje się nasz spot fotograficzny, możecie postawić statyw przy barierkach dzielących skalne urwisko od ścieżki lub – czego nie polecam i tylko dla chętnych i świadomych swojego wyboru, warto przejść przez tę barierkę (o ile nie jest otwarta furteczka) i zejść kilka metrów niżej. Stąd moim zdaniem jest najlepszy widok. Zrównoważony pod względem kadru i zbalansowany, jeśli chodzi o położenie wody i miasta.Najlepiej budować tutaj kadr szeroko. Myślę, że okolice 14-15mm ogniskowej będą najlepsze. Możecie pokusić się o panoramę, o której napiszę przy okazji kolejnego miasta. W tym przypadku jak w żadnym innym warto posilić się głowicą poziomującą gdyż teren jest tu tak nierówny, że ustawianie indywidualnie długości nóg statywu i poziomowanie go zwłaszcza pod panoramy jest wielką udręką. Zasady działania tego wyjątkowo poręcznego elementu opisywałem w poprzednim tekscie w przypadku zdjęć nad wodospadem Kozjak

    W porywisty dzień, gdy fale są duże, nie schodzcie zbyt nisko, bo Was zaleje woda  rozbryzgująca się o skały. Wystawa kadru jest w stronę wschodnią, odwrotnie niż w poprzednim przypadku. Słońce pięknie odbija się w głównych fasadach domków wiszących majestatycznie nad klifem. Wieczorem natomiast świeci setkami światełek z okien,  zwłaszcza w szczycie sezonu. Oczywiście możecie tu przybyć na wschód słońca. Pociągi docierają tu od bardzo wczesnych godzin do późna w nocy. Wschód też jest ciekawy, jednak – tu mała rada – nie możecie wtedy liczyć na zbyt wiele świateł miasta, bo po prostu ludzie będą jeszcze spali. W takich lokalizacjach jak te, warto posilić się filtrami dla wykreowania własnego wyrazu artystycznego i wedle własnego gustu. Ja stosuję najnowszy zestaw Haida M10, o którym możecie przeczytać TUTAJ. O filtrach szerzej napisałem TUTAJ

    Zwródźcie uwagę, jakie to proste. Zapraszam na film.

    Więcej o filtrach Haida mówię TUTAJ.

    Manarola, droga do portu
    Manarola, spot fotograficzny
    Manarola, spot fotograficzny
    Manarola, spot fotograficzny

    Riomaggiore

    Panorama Riomaggiore.

    To ostatnie miasteczko, które chciałbym Wam przyblizyć. Droga od stacji do portu w tym wypadku już jest trochę mniej oczywista. Po wyjściu z peronów kierujemy się w oznaczony tunel, który przeprowadzi nas przez wnętrze skalnego klifu. Następnie schodami w dół (cały czas za oznaczeniami portu) dostajemy się kolejnym tunelem wprost w objęcia portu. Trzymając się lewej strony deptaka, dochodzimy do czegoś w rodzaju tarasu widokowego, odgrodzonego od skalnego urwiska murkiem z czerwonej cegły. W tym miejscu rozpościera się nam widok w kierunku zachodnim na morze, klify i portowe miasteczko. Tutaj są dwa dobre spoty fotograficzne. To na którym stoimy oraz poniżej niego. Znajdują się tam skalne falochrony, na które możemy się dostać z dwóch stron – furtką z poziomu wspomnianego tarasu lub wprost z poziomu deptaka portowego. Obie z tych dróg mogą być zamknięte np. z powodu złej pogody i dużej fali. Ja wybrałem opcję pierwszą. Kompozycji jest tu kilka. Dla mnie najlepszą opcją jest kadrowanie jak najszerzej w granicach 14-15 mm ogniskowej lub pokuszenie się o panoramę. Taras widokowy nie jest szczególnie duży. Zbiera się na nim dużo gapiów. W poprzednich dwóch lokacjach nie uświadczysz tak dużo turystów jak tutaj. Vernazza i mój spot jak i zejście poza barkierkę w Manaroli były oazami spokoju. Tutaj już trzeba pilnować sprzętu, by nikt go nie poruszył czy nie przewrócił. Moja pozycja statuwu ulokowana była w narożniku wspomnianego murka, wysuniętego najbardziej w kierunku morza. Dodatkowo zrobiłem zawczasu zasieki z plecaka i butelki z piciem licząc, że to wystarczy, by zwrócić uwagę turystów na mój statyw. Niestety, pojawił inny problem. Liczna, znana wszystkim, zorganizowana wycieczka z Japonii przejęła kontrolę nad terenem. Co prawda nie zniszczyła moich zasieków, ale widząc, że jestem fotografem, usilnie starała namówić mnie do tego, bym robił im zdjęcia (każdemu z osobna) ich telefonami.

    Panorama to moim zdaniem sposób fotografowania, który pokaże najwięcej w tej lokalizacji. Wróćmy do kwestii panoramowania, którą obiecałem poruszyć w pierwszej części tekstu o Słowenii. Do tej techniki stosuję zaawansowany system Manfrotto – głowicę panoramiczną QTVR

    Jaki jest w ogóle sens i potrzeba stosowanie tego typu rozwiązań? Można przecież panoramować z ręki czy z głowicy kulowej. Niestety, nie obywa się to bez strat dla kadru. Liczne wypaczenia, czy złe poskładanie kadrów przez oprogramowanie – nawet te specjalistyczne do panoram, czyni często takie zdjęcia bezużytecznymi. Zwłaszcza jeśli chodzi o architekturę. Jest to temat złożony i może kiedyś o tym napiszę więcej. Warto jednak wiedzieć o istnieniu czegoś takiego jak punkt nodalny, mieszczący się w środku głównej kolumny statywu czy na jego szczycie. By uniknąć efektu paralaksy, musi on się zbiegać ze środkiem punktu optycznego danego obiektywu tak, by podczas panoramowania zbieżne tych dwóch punktów były zawsze w tym samym miejscu i nie zmieniały położenia. Finalnie uzyskujemy piękną, bezstratną pod każdym względem panoramę. Nie bez znaczenia jest też odpowiednie wypoziomowanie takiej głowicy, Świetnie do tego nada się wspomniany adapter poziomujący by obrót głowicy panoramicznej odbywał się idealnie w płaszczyźnie poziomej. Dodatkowo w głowicy panoramicznej możemy ustawić skok obrotu. Ja najczęściej stosuje skok 15 stopni. Jeśli wszystkie elementy podczas realizacji zdjęcia przebiegną pomyślnie, pracy nad podstawową postprodukcją mamy niewiele. Wiadomo, że budynki zawsze są proste a horyzont niezmiennie jest idealnie poziomy. Oczywiście poza obiektami, które realnie są przekrzywione.

    To tyle w kwestii tego zjawiskowego rejonu Włoch. Czas przenieść się w totalnie inny krajobraz tego kraju.

    Riomaggiore
    Głowica panoramiczna
    elementy regulujące
    Głowica panoramiczna
    Tuż po burzy Tenba Axis

    Południowy Tyrol

    Gdy dojechałem do miejscowości Villnöß (Trydent – Górna Adyga, prowincja Bolzano), zahaczając po drodze o  jeszcze kilka miejscówek w ramach rekonesansu, znów trzeba było wyciągać puchówki. Zabawne, bo dzień czy dwa wcześniej paradowałem po Cinque Terre w krótkim rękawku. Tutaj natomiast przywitał mnie wielki opad śniegu, a wraz z nim największe odśnieżanie auta jakie spotkało mnie tej zimy. Położenie mojego noclegu było idealne – dwie miejscówki, które zaplanowałem, mieściły się w granicach kilometra od tego miejsca. Obcujemy znów z obiektami UNESCO, a mianowicie z przepięknym masywem Odle w Dolomitach. Jest to jedna z najbardziej znanych ścian górskich na świecie, a opodal nich w Villnöß właśnie wychowywał się i uczył się wspinać Reinhold Messner. Cała dolina, w której się znajdujemy jest przepiękna. Cicha i majestatyczna. Zaledwie kilkanaście minut jazdy od autostrady kieującej nas z Włoch do Austrii. To azyl i oaza kontemplacji w okresie marcowym, wyciszyła mnie od samego początku. Gwar wybrzeża liguryjskiego zostawiłem już całkiem za sobą. Jest tylko wiatr i skrzypienie śniegu pod stopami. Pogoda dotychczas dopisywała. Niestety z moim przyjazdem tutaj, zbiegł się fakt pogorszenia pogody. Przyszedł mocny opad śniegu, wiatr i gęsta mgła. Nie licząc na ciekawy poranek, wstałem mimo wszystko na długo przed świtem i udałem się autem na swoją miejscówkę. Plan totalny doliny uzyskamy wjeżdzając serpentynami na stok po przeciwnej stronie masywu Odle (patrz mapa). Auto możemy zaparkować na poboczu. Drogi asfaltowe są tu wąskie, jednopasmowe i prowadzą do prywatnych domostw. Dlatego warto zachowywać ciszę i nie zastawiać autem drogi by inni, którzy zechcą tu fotografować, nie dostali na miejscu bana od lokalsów. Wszystko we mgle. Statywy aż parzą z zimna w ręce podczas rozkładania się ze sprzętem. W tym wypadku wsparłem aparat na prezyzyjnej, trzyosiowej głowicy Manfrotto X Pro 3W, która towarzyszyła mi do końca wszystkich kadrów w tym regionie.

    Nic nie widać. Z doświadczenia wiem, że jak mgła dostanie lekko pierwszego promienia światła nawet jeszcze przed wschodem, lubi lekko zafalować. Liczyłem na ten fakt. Wiedziałem, że będzie to tylko chwila, która może nie doczekać właściwiego wschodu słońca.

    Otworzyła się przede mną nieziemska panorama szczytów. Na kilka minut zafalowały mgły, odsłaniając również Kościół św. Magdaleny w dolinie. Po chwili było po wszystkim. Ogniskowe skuteczne w tym miejscu to ok 30-60 mm.Czas wracać na śniadanie. Rozgaszczając się w pensjonacie pod piecem kaflowym, grzałem nogi i ręce, a zapach lokalnych przysmaków już napawał mnie energią na wieczorne zdjęcia, tym razem przy Kaplicy St. Johann in Ranui. Od tego momentu wszystkie warianty zdjęć w tych dwóch miejscówkach, które realizowałem przez kolejne dwa dni, odbywały się już w sprzyjającej pogodzie.

    Panorama doliny
    Spot przy kapliczce
    Panorama doliny
    Haida M10

    Kaplica St. Johann in Ranui to maluteńki obiekt sakralny niedaleko stoku narciarskiego, a położony na prywatnym terenie. Wiedzie do niego niewielka, specjalnie wydzielona dróżka zabezpieczona traserami. Widok  na kaplicę z górami w tle znajduje się w pewnym oddaleniu. Jak pokazuje mapka, auto zatrzymujemy na parkingu lub  jeśli jest wolne miejsce, parkujemy na żwirowym poboczu. Na skraju polany znajduje się specjalnie postawiony taras widokowy. Kiedyś go nie było, ale od jakiegoś czasu zarządcy wpadli na pomysł i postawili z drewnianych bali platformę widokową. Jak wspominałem teren pomiędzy platformą i kaplicą jest prywatny i warto uszanować ten fakt. Możemy za to szafować różnymi ogniskowymi pomiędzy 50 a 70 milimetrów. To jeden z najbardziej znanych obiektów sakralnych w regionie. Urokliwy, malutki obiekt kontrastujący z potężnymi ścianami Dolomitów.

    To już koniec tej dziesięciodniowej podróży. To był świetny czas spędzony głównie za kierownicą i przy statywie. Góry, jeziora, wodospady i morskie klify pozostawiłem za sobą. Wracając do kraju zajechałem jeszcze na zdjęcia do Monachium i do Zamku Czocha w Polsce. Niebawem kolejne wyjazdy, lokacje i kolejne kadry.

    Jeśli macie jakieś pytania odnośnie wyjazdu, czy spotów fotograficznych, piszcie w komentarzach – postaram się na wszystkie odpowiedzieć.

     

     

    Całkowite koszty wyjazdu do Słowenii i Włoch
    • ubezpieczenia auta – 99zł
    • ubezpieczenie zdrowotne 75zł
    • paliwo: tankowanie za granicą – 209€ + w kraju 459zł (4100km)
    • winiety: Czechy, Austria, Słowenia – 209 zł, w tym opłata pośrednictwa sprzedaży 31,50zł
    • autostrady we Włoszech 77,8€
    • tunele  (Schönberg, Rosenbach) – 9,5€ i 7,40€
    • noclegi 321€/7 nocy, 2os – jeśli chcielibyście otrzymać zwrot 50zł za zrealizowaną rezerwację z Boooking – dokonajcie jej za pomocą [tego linku]

    SPRZĘT

    Na wyjeździe korzystałem z następującego sprzętu.

    Statywy:

    • Manfrotto X190
    • Manfrotto befree advanced

    Głowice:

    • Manfrotto X Pro 3W
    • Manfrotto X Pro
    • Manfrotto Głowica panoramiczna QTVR
    • Manfrotto adapter poziomujący
    • Manfrotto Ramię ”L”

     

    Plecaki i torby:

    • Tenba Axis Tactical 24l
    • Tenba Tools BYOB 10 DSLR BP Insert
    • Tenba Tools Lans Capsule 36×15 cm
    • Tenba Cable Duo 8- Cable Pouch

    Filtry Haida:

    • Uchwyt Haida M10, adapter 82mm plus filtr polaryzacyjny
    • Filtr wsuwany pełny szary ND 3.0 (NDx1000) Haida M10
    • Filtr połówkowy szary Haida Red Diamond ND8 / ND 0.9 Grad Medium (100×150)

    Zestawy Syrp:

    • Genie Głowica do Time-laps
    • 2x Genie Mini
    • Adapter Pan-Tilt do głowic Genie Mini
    • Magic Carpet slider

     

     

    Continue Reading

    Większość moich prac odnajdziecie w sklepie.
    2 kwietnia 2019 In Blog 153 komentarze

    Wszystkie przeżycia, emocje towarzyszące mojej fotografii, ostatecznie znajdują swoje miejsce na kartach mojego sklepu.

    Jakiś czas temu powstał mój sklep. Znajdują się w nim obecnie wybrane przeze mnie prace fotograficzne. Dla mnie to osobiście dopełnienie pewnej przygody i zarazem procesu. Zdjęcie to nie tylko naciśnięcie spustu migawki. Od procesu planowania, poprzez podróż w dane miejsca zaczyna się moment tworzenia. Magiczne „klik” w aparacie świadczy, że wszystkie procesy przed tym momentem poszły pomyślnie. Chwila ekscytacji i skupienia podczas realizacji fotografii przenosi mnie w kolejny proces – w uwielbiany przeze mnie świat postprodukcji. Finalnie niezmiernie cieszę się, gdy dostaję zdjęcia od klientów z moimi pracami, zawieszonymi na ich wybranych miejscach w mieszkaniu, biurze, apartamentach czy hotelach. Czuję wtedy, że cały ten proces dopełnił się, a zdjęcie nabrało swojej ostatecznej formy, czyli zostało wydrukowane.

    Ze względu na indywidualne potrzeby, zdecydowałem się zaproponować Wam trzy różne podłoża o których pokrótce opowiem.

    Zdjęcie na szkle akrylowym o grubości 10mm
    Zdjęcie na szkle akrylowym o grubości 10mm

    Wydruki

    PermaJet FB Royal Gloss 310 to doskonały papier, naturalnie biały, bezkwasowy, z niewielkim dodatkiem wybielacza optycznego, z subtelną fakturą zadziwiająco przypominający tradycyjny papier stosowany do odbitek ciemniowych. Bazę papieru tworzą włókna alfa-celulozy. Ulepszona technologia wielowarstwowa zapewnia najlepszą gamę kolorów, uzyskiwaną dzięki pigmentowi D-MAX, który poprawia zarówno reprodukcje kolorowe oraz czarnobiałe. Słowem to luksusowy papier uwydatniający kolory, tekstury, szczegóły w światłach i cieniach. To dla mnie bardzo ważne, by każdy szczegół nad którym pacuje w postprodukcji znalazł swoje odzwierciedlenie na wydruku. 

    Płótno

    Fotoobraz na płótnie to zdjęcie wydrukowane na grubym bawełnianym płótnie o gramaturze 360g/m2 i naciągnięte na drewniane krosno malarskie o grubości 20mm. Aby płótno było dobrze naciągnięte, stosowane są dębowe kliny, dzięki którym przez długie lata będzie prawidłowo naprężone. Dodatkowo fotoobraz zostaje pokryty satynowym werniksem, który zabezpiecza przed zarysowaniami i umożliwia wycieranie kurzu z fotoobrazu za pomocą zwilżonej ściereczki. Każdy bok oprawionej pracy jest zadrukowany, wówczas możemy eksponować fotoobraz bez oprawy w ramy. W komplecie znajduje się specjalna zawieszka.

    Szkło akrylowe

    Dla szczególnie wymagających klientów proponuję akryl. Wydruk użyty do wykonania fotoakrylu, wykonany jest na błyszczącym papierze fotograficznym, a potem podklejony pod płytę akrylową o grubości 5 mm. To rozwiązanie, nie tylko zabezpiecza zdjęcie na akrylu, ale nadaje mu większego nasycenia barw i lepszą jakość. Wykorzystując specjalną technikę cięcia płyt akrylowych, boki płyty pozostają przeźroczyste, a zdjęcie sprawia wrażenie trójwymiarowego. Dla wzmocnienia efektu można zamówić indywidualnie płytę grubości 10mm. Z tyłu jest przyklejony dystans, dzięki któremu oprawa odstaje od ściany o 5mm, oraz zamocowana zostaje specjalna zawieszka. Całość prezentuje się bardzo elegancko, bez konieczności oprawy w ramy.

    Poniżej proces powstawania produktu.

    Oprawa

    Wydruk na płótnie

    Zapraszam do zapoznania się z moimi pracami klientów indywidualnych, jak i firmy, którym zależy na wzbogaceniu swoich pomieszczeń o interesujący, ozdobny, nie powielany masowo element. Doskonale sprawdzi się w biurach, hotelach, powierzchniach deweloperskich czy restauracjach.

    Dokonywać zakupu można także przez sklep na moim profilu Facebook.

    Więcej o moich produktach opowiadam TUTAJ.

     

     

    Continue Reading

    123456789
    Page 4 of 9
    • Wyszukiwanie

    • Najnowsze wpisy

      • Mira Nuevo Juegos De Historia — dentro de España Join Now
      • Ways To Boost Your Earnings In Web-Based Gaming • Canadian territory Start Spinning
      • Comment Jouer En Toute Sécurité Pendant Que Streaming Poker ◦ Europe Play & Claim
      • Honest Aussie On-Line Casino Overall Neospin 🚀 Kiwi Win Big Today
      • Create Selection Reels For Instant Start · Kiwi 🏆
    • Najnowsze komentarze

      • Lider - Content Builder
      • Lider - 1 Column Classic
      • Lider - Woocommerce Support
      • Lider - Fotografia
      • Lider - Amazing Portfolio Contents
    • Archives

      • grudzień 2025
      • listopad 2025
      • październik 2025
      • listopad 2022
      • lipiec 2022
      • marzec 2021
      • sierpień 2020
      • maj 2020
      • kwiecień 2020
      • marzec 2020
      • styczeń 2020
      • grudzień 2019
      • listopad 2019
      • październik 2019
      • maj 2019
      • kwiecień 2019
      • marzec 2019
      • styczeń 2019
      • grudzień 2018
      • kwiecień 2018
      • marzec 2018
      • listopad 2017
      • wrzesień 2017
      • lipiec 2017
      • czerwiec 2017
      • maj 2017
      • kwiecień 2017
      • marzec 2017
      • styczeń 2017
      • grudzień 2016
      • listopad 2016
      • październik 2016
      • sierpień 2016
      • czerwiec 2016
      • maj 2016
      • kwiecień 2016
      • marzec 2016
      • luty 2016
      • styczeń 2016
      • listopad 2015
      • sierpień 2015
      • lipiec 2015
    • Archiwa

      • grudzień 2025
      • listopad 2025
      • październik 2025
      • listopad 2022
      • lipiec 2022
      • marzec 2021
      • sierpień 2020
      • maj 2020
      • kwiecień 2020
      • marzec 2020
      • styczeń 2020
      • grudzień 2019
      • listopad 2019
      • październik 2019
      • maj 2019
      • kwiecień 2019
      • marzec 2019
      • styczeń 2019
      • grudzień 2018
      • kwiecień 2018
      • marzec 2018
      • listopad 2017
      • wrzesień 2017
      • lipiec 2017
      • czerwiec 2017
      • maj 2017
      • kwiecień 2017
      • marzec 2017
      • styczeń 2017
      • grudzień 2016
      • listopad 2016
      • październik 2016
      • sierpień 2016
      • czerwiec 2016
      • maj 2016
      • kwiecień 2016
      • marzec 2016
      • luty 2016
      • styczeń 2016
      • listopad 2015
      • sierpień 2015
      • lipiec 2015
    • Kategorie

      • Aktualności
      • Blog
      • Dokument
      • Dzięki ultra jestem tu, gdzie jestem – Krzysztof Zaniewski
      • Film
      • Impresje dokumentalne
      • Reklama
    • Meta

      • Zaloguj się
      • Kanał wpisów
      • Kanał komentarzy
      • WordPress.org


    © Copyright PhotoMe Theme Demo - Theme by ThemeGoods