Dla niektórych Santorini to „sen” – dla mnie Santorini to był brak snu.
Malownicze niebiesko-białe domki, romantyczne uliczki, ciche zakątki i niebiańskie zachody słońca – tak określa się często Santorini, a właściwie miejscowość Oia, leżącą na północnym skraju wyspy Thira. No niestety nie wszystko tak wygląda, jak to opisują. Najważniejsze, że to na czym mi zależało, było takie jak sobie wymarzyłem.
Jeśli jeszcze nie śledzicie mojego Instagrama, zapraszam gorąco do moich wyróżnionych relacji z Santorini1, Santorini2
Santorini tworzący wraz z wyspami przynależny do Grecji mały archipelag o tej samej nazwie, a wchodzący w skład archipelagu Cykladów. Wyspa leży ok 175 km na południowy wschód od wybrzeża Grecji. W wyniku silnego wybuchu wulkanu sprzed ponad 1600 lat, wyspa zapadła się, pozostawiając tylko zbocza, które stały się obecnie wyspami i tworzą jedną z największych na ziemi kalder o średnicy ok 10 km. Przed wybuchem wulkanu Thera, na wyspie kwitła kultura minojska. W skład obecnego archipelagu wchodzą wyspy: Thira, Tirasia, Nea Kameni, Palea Kameni, Aspronisi. Dzisiaj w archipelagu kwitnie głównie turystyka, zwłaszcza na wyspie Thira. Skupimy się dzisiaj na tej wyspie, a głównie na miejscowości Oia – najbardziej znanej i obfitującej w najznamienitsze widoki w kontekscie fotografii krajobrazu i architektury.
LOGISTYKA
Droga na Santorini zacząła się z podwarszawskiego lotniska w Modlinie. Przesiadkę w drugi samolot miałem w Atenach, gdzie spędziłem dodatkowe dwa dni fotografując Akropol. Na Santorini spędziłem już cztery noce i pięć dni.
Tym razem zważywszy na większą ilość sprzętu foto spakowałem się w dwa bagaże o łącznej wadze 20kg. Większość sprzętu zmieściłem w super lekki, sprawdzony w niedawnym locie do Wiednia Tenba Solstice 24l. Drugim – mocno wszechstronnym plecakiem był Tenba Messenger DNA 15. Można napisać, że to taki lotniskowy cwaniak. Nie tylko nie wzbudza podejrzeń, ale też świetnie się kompresuje, jeśli chodzi o jego gabaryty. Został poddany lekkiemu tuningowi na tę okazję. W górnej, zwijanej przegrodzie typu roll-top zmieściłem ubrania, natomiast z dolnej części wyjąłem oryginalny fotograficzny kufer, a wstawiłem niezależny case Tenba Tools BYOB 10 DSLR BP , w którym trzymałem resztę sprzętu fotograficznego. W ten sposób uzyskałem łatwość oddzielenia elektroniki nie tylko podczas kontroli bezpieczeństwa na lotnisku, ale także możliwość zostawienia jej w hotelu i posiadania zwykłego turystycznego plecaka na wycieczki.
W Atenach zadekowałem się w The Gallery Apartment , chłodnym mieszkanku na parterze, w którym na wyposażeniu była też gitara. To niepotrzebny element, ale bardzo przeze mnie lubiany gadżet wyposażenia domu. the Gallery Apartment oddalony jest o ok. jeden kilometr od Akropolu. Dystans w sam raz, by piechotą dostać się na zdjęcia lub przespacerować sie do najfajniejszych knajpek czy kawiarni.
W Oia na Santorini udało się znaleźć tani nocleg w samym sercu Oia – czyli tam, gdzie fotografowałem, mianowicie uroczy Marcos Rooms. Nie jest to tani rejon, a średnia cena za noc w maju kształtowała się na poziomie ok. 1000 zł. Dlatego polecam zapoznać się z moim miejscem noclegowym, bo ceny tutaj złapałem na poziomie 200zł/noc/os.
Po wyspie między lotniskiem i poszczególnymi miejscowościami kursują autobusy. Ceny pojedynczego przejazdu to średnio ok 1,80 €. Tu – uwaga bo tną na kasę. Bileter nie chciał mi wydać reszty sugerując, że dałem mu inny banknot niż ten, którym w rzeczywistości zapłaciłem. Przejazd z lotniska do Oia z przesiadką w Firze to czas ok. 1,5 h. Można oczywiście przemieszczać się też taksówką.
FOTOGRAFIA
Oto mapa z moimi spotami fotograficznymi oraz z miejscami noclegowymi
Jak wspominałem Wam jeszcze przed wylotem, na Santorini leciałem głównie po zdjęcia astrofotograficzne. Ze wzgledu na mnogość świetnych kadrów nie mogłem marnować czasu w danej lokacji. Wymagane wręcz było „strzelanie” na dwie puszki. Wspierałem się dwoma aparatami Canona – EOS 5D mark III oraz nowy, pełnoklatkowy bezlusterkowiec EOS RP.
Pierwszy to klasyczna duża puszka z lustrem, sprawdzona w wielu bojach. Jednak nie będę ukrywał, że jej waga robi już swoje, zważywszy, że zabieram zazwyczaj dużo sprzętu, który musi się zmieścic w odpowiedniej wadze plecaka przewidzianej przez przewoźnika. Poza tym, pomijając już dbanie o własne plecy – w wielu miejscach EOS 5D mark III zwraca na siebie uwagę swoją wielkością. Nie zawsze spotyka się to z aprobatą ludzi, przy których domostwach fotografuję. Kusi też nieprzyjazne oczy gdzieś na ulicy, wprowadzając przez to nieraz dość nerwową atmosferę przy pracy i wzmożone pilnowanie sprzętu. Jest to świetny aparat do obcowania z krajobrazem i architekturą, sprawdzony w kurzu i deszczu, ale coraz bardziej widzę jego wspomniane minusy. Kiedyś mi to nie przeszkadzało, jednak inaczej na to się patrzy jak się ma wybór. Zarzuty tyczą się wyłącznie wyjazdów i kwestii logistycznych.
W mojej pracy nie liczy się ani szybkostrzelność, ani niezliczona ilość punktów autofokusa. Liczy się natomiast to, co zarejestruje matryca – dane w światłach i cieniach, jakość detali, faktury i kolory.
Canon EOS RP ma to wszystko, co obecnie uważam za przydatne w mojej pracy. Przede wszystkim nie rzuca się w oczy (poza fotografami, którzy pytają o moje wrażenia), jest lżejszy i dużo mniejszy od EOSa 5D mark III.
- 152 x 116,4 x 76,4 mm / Około 950g dla EOSa 5D Mark III*
- 132,5 × 85 × 70 mm / 485 g dla EOSa RP*
*dane ze strony producenta
Jaką to ma dla mnie realną wartość w fotografii podróżniczej? No, dość znaczącą. Skromnie wyglądający sprzęt gwarantuje anonimowość. Nie zwraca niepotrzebnej uwagi na siebie niemal tak samo jak telefon komórkowy. To bardzo ważne, gdy fotografujemy w miejscach newralgicznych, o podwyższonym poziomie bezpieczeństwa czy zwyczajnie gdy nie chcemy wyglądać jak profesjonaliści. W społeczeństwie podświadomie wyrosła niesłuszna, ale użyteczna obecnie opinia, że im mniejszy aparat posiada dana persona, tym wygląda bardziej jak turysta, tym więcej jej wypada i w wiele miejsc może zapuścić się głębiej.
Jeśli mówimy już o fotografii w podróży, podam prosty przykład. W sierpniu 2018 roku realizowałem dla klienta zdjęcia w Peru. Jednym z elementów było odwiedzenie Machu Picchu. Jest do dość mocno restrykcyjne miejsce jeśli chodzi o fotografię i prawo na tym terenie, pod tym względem, jest sumiennie egzekwowane. Naturalną rzeczą jest fakt, że nie można na teren kompleksu wnosić statywów. Można fotografować tylko z ręki. Mimo wszystko delikwenta, który był w kolejce przede mną zawrócili z Canonem 1DX, a mnie z EOSem 5D wpuścili. Tym bardziej weszlibyście z EOSem RP. Taki schemat często się powtarza. Na szczęście mamy na to odpowiedź w postaci małego niepozornego RP.
Wróćmy na Santorini i do fragmentu widoku na Oia. Mamy dwa surowe strzały z dwóch aparatów na tych samych ustawieniach: ISO 100, f8, 1/160sek przy obiektywie Canona 16-35.
Fragment detalu
Jak widać jakość detali jest mocno porównywalna. Przychyliłbym się nawet na stronę EOSa RP. Faktury elementów zachowane są na podobnym poziomie. Nie inaczej jest w światłach i cieniach. Pod tym kątem dla mnie RP jest w pełni użyteczny i spełnia moje wymagania. Idźmy dalej.
ZWIEDZANIE I WYPOCZYNEK
Nie miałem czasu zwiedzać całej wyspy Thira – niestety. Chętnie wybrałbym się do Akrotiri. Jest to wieś, w której znajduje się starożytne miasto zniszczone przez wybuch wulkanu pod koniec XVII wieku p.n.e. Obecnie jest tam stanowisko archeologiczne udostępnione zwiedzającym.
Oia to bardzo tłoczne miejsce. W godzinach szczytu – czyli od pory obiadowej do zachodu słońca, tłumy są olbrzymie. Ciężko znaleźć tutaj uliczkę, przez którą nie przelewałaby się chmara ludzi, a w szczególności nieprzebrane zastępy Japończyków, chodzących pod prąd i wpadających na nas. Mimo wszystko, warto zrobić sobie wycieczki po rejonie. Jest naprawdę sporo świetnych miejsc nieznanych z pocztówek, a równie atrakcyjnych. Mały Canon RP świetnie się sprawdzał jako turystyczny towarzysz. Poręczny, choć nie do końca miło się go niesie, gdy założymy cięższy obiektyw jak np. nowy 50mm czy 24-105. Wtedy siłą rzeczy nurkuje w dłoni na stronę obiektywu. Jednak nie jest to żaden problem gdy wiesz, że masz podpięte naprawdę mega dobre szkła.
Przejdźcie się po małych, kolorowych straganikach. Jest na nich wszystko i nic, jednak można znaleźć tam naprawde wyjątkowe perełki. Ja uwielbiam bransoletki. Znalazłem genialnego gościa (na IG jako @mikegallus74). Twarz ma ogorzałą od słońca i posmaganą chyba wszystkimi wiatrami występującymi na tej części globu. Jak się okazało jest Niemcem, podróżującym obecnie po Grecji ze swoimi pracami. Mike siedział na murku i dłubał ręcznie przepiękne prace. Cenię sobie rękodzieło i ciekawe osoby, więc się mu przyjrzałem i pogadałem. Zakupiłem jedną bransoletkę w cenie 15 €. Nie jest to duża cena, moim zdaniem, jak na tyle pracy. Dla dziewczyn dodatkową atrakcją będą wszędobylskie słodkie kotki przymilające się do naszych nóg. Zaraz po widokach, były chyba największą fotografowaną atrakcją.
Ceny w knajpach też są odpowiednie do miejsca. Kawę na głównym deptaku możecie zakupić na poziomie 40 zł. Dla mniej wymagających – jak na przykład ja, możecie zrezygnować z super widoków podczas konsumpcji i skręcić w boczne uliczki po coś tańszego. Np. po poczciwego, ale bardzo dobrego kebaba w picie. Nie wszędzie zapłacicie kartą, a prawie każdy bankomat dostępny tutaj zasunie wam przy wypłacie ponad ok.3-4€.
Co warto jeszcze zobaczyć na Santorini?
- Muzeum Prehistorycznej Thery
- Czerwona Plaża
- Fira – stolica Santorini
- Wulkan Nea Kameni
- Wyspa Thirasia
SPOTY FOTOGRAFICZE
W Oia jest kilka rewelacyjnych spotów fotograficznych (patrz mapka). Powinniśmy zacząć od najbardziej znanego miejsca, czyli widoku z zamku i zachodu słońca widzianego z jego szczytu. Zachód słońca na Oia nosi dumną łatkę jednego z najpiękniejszych na świecie. Codziennie w rejonach zamku, zbiera się do kilku tysięcy turystów podziwiających to zjawisko. Ludzie biją brawo, gdy słońce znika za horyzontem. Czy rzeczywiście jest tak ładnie? To oczywiście zależy pod jakim kątem na to spojrzymy. Sądzę, że większość opinii ma podłoże emocjonalne, związane z miłymi przeżyciami na wyspie plus spora dawka marketingu. Ja przebywałem tutaj w okresie, gdy nie było księżyca na niebie lub prawie nie było. Zaplanowanej astrofotografii sprzyjała połowa spędzonego tam czasu. Niebo było bezchmurne, a mimo to, przez pierwsze dwa dni potężnie wiało. W bezchmurne dni zachody słońca jakoś nie robią na mnie wrażenia. Jednak w przedostatni wieczór wybrałem się w rejony zamku, gdy na niebie pojawiła się spora dawka ciekawych chmur, a wraz z nimi wypełzła na nieboskłon dramaturgia. W życiu podczas fotografowania widziałem już bardzo wiele zachodów słońca. Rzeczywiście, trochę po zachodzie, gdy jeszcze zjawisko refrakcji tłoczyło światło po chmurach, pięknie je podświetlając na różowo – przyznam, było bardzo ładnie. Dla mnie zachód słońca tutaj łączy się nierozerwalnie w swojej urodzie ze zboczem białych domków, zapalających się jeden po drugim setkami światełek. Ja proponuję zejść troszkę drogą do portu pod zamkiem i tam się rozstawić. Kadr nie góruje wtedy nad Oia, ale jest lepiej zbalansowany, gdy jesteśmy gdzieś pośrodku w stosunku do zabudowy.
Spoty fotograficzne w Oia są strasznie zatłoczone przez turystów. Jest takie miejsce zwane „niebieskie domki”, z którego widok jest oczywiście na niebieskie domki. Możliwość rozstawienia statywu mamy na powierzchni trzech metrów kwadratowych. Przy popołudniowym świetle naliczyłem w tym niewielkim miejscu kolejkę kilkuset osób. Każdy chce zrobić swoje upragnione seflie. Pomiędzy nimi pląsają instagramerki z własnymi fotografami, a gdzieniegdzie bielą się suknie panien młodych, które przyleciały tu z posłusznymi mężami na swoje sesje. Wieczorem nie było więc szans rozstawić się w tym miejscu na dłużej ze statywami. Byłem na to w pewien sposób przygotowany. Postawiłem EOSa RP na małym statywie na murku. Dobrałem kadr, a resztą ustawień zawiadywałem z poziomu aplikacji w telefonie. W tym przypadku taka opcja była zbawienna. Ludzie tłoczyli się dalej, a ja stojąc nieopodal realizowałem zdjęcia przez apkę Canon Camera Connect. Za jej pomocą miałem dostęp do wszystkich ustawień manualnych w aparacie i podglądu kadru. To nie wszystko. Poprzez aplikację mogłem wykorzystać telefon jako dysk i bespośrednio po zrealizowaniu zdjęcia przesyłać je tworząc backup, gdziekolwiek byłem. Oczywiście takie zdjęcia możemy od razu udostępnić w social media.
Sam aparat posiada jeszcze jedną użyteczną funkcję w podróży – możemy ładować go za pomocą powerbanków poprzez USB -C będąc gdzieś w terenie. Niestety nie wszystkie zabrane przeze mnie urządzenia ładujące były kompatybilne z EOSem RP. To pewnie jakaś kwestia techniczna, której na razie nie rozgryzłem. Jeśli Wy wiecie, o co chodzi, dajcie znać w komentarzu.
Przenieśmy się pod najbardziej znane na Oia kościelne dzwonnice. Idąc do kolejnego spotu trzeba wspomnieć o jednym, mało ciekawym fakcie. Santorini stało się ofiarą własnego sukcesu. Ludzie zapominając się, często dewastują teren prywatny. Już nie tylko wchodzą na prywatne posesje, robiąc sobie zdjęcia, ale łażą po ich dachach. Rzeczywiście kiedyś było kilka miejsc, na które wpuszczało się turystów. Piszę tu o dachach domów, które zazwyczaj na skutek opadania zabudowy po zboczu tworzyły taras. Obecnie możemy spotkać smutne w wymowie komunikaty włodarzy posecji, by nie chodzić po ich domu. Jednym z bardziej mocnych w wymowie jest napis na dachu kościoła, by go oszczędzić. W ten sposób krajobraz „ozdabiają” wszelkiego rodzaju znaki stop malowane na dachach, a alejki kiedyś dostępne dla spacerujących, obecnie zablokowane są łańcuchami z informacją „teren prywatny”. W ten sposób również wiele fajnych spotów fotograficznych zostało odciętych dla fotografów. Wróćmy do kościelnych dzwonnic. Jest to szczególnie dobry spot, gdyż ma mocny temat główny. Stoimy na alejce przebiegającej nad dachem kościoła, a nad nim górują dwie dzwonnice. Ja robiłem tutaj astrofotografię, ale przy dobrej pogodzie pięknie temat główny podkreśli zachód słońca. Kiedy odwrócimy się od kościoła na wschód, to samo miejsce oferuje nam świetny widok na Oia o poranku. Podobnie solidny widok uzyskamy ze wspomnianego na początku zamku w kierunku wschodnim. Poranki to zdecydowanie lepsza pora na zdjęcia, bo nie ma tłumów. Mamy tylko gdzieniegdzie fotografów, instagramerki z własną foto-świtą i pary młode. Mamy więc trochę więcej czasu na eksperymentowanie z optyką. EOS RP posiadający na wyposażeniu adapter pozwalający przejść z nowego systemu mocowania RF na EF ułatwia znacznie sprawę, gdy posiadamy już własne, starsze szkła. Dodatkowo, ograniczam ilość obiektywów, których liczba w innym wypadku znacznie by się zwiększyła.
Podczas pracy przy zdjęciach astrofotograficznych działam w totalnym niedoświetleniu. Do tej pory czasami robiło się tak, że podświetlało się temat zdjęcia własnym dotadkowym oświetleniem, by móc złapać ostrość. Na Oia w nocy nie było, aż tak totalnie ciemno. Mimo wszystko autofocus w EOS RP ostrzył przy -3 może -4 EV bez wiekszych problemów. Najmilszym zaskoczeniem był dla mnie fakt realizacji zdjęć gwiazd przy silnym oświetleniu kadru przez światła miasteczka. Jest to mocno zaawansowany rodzaj fotografii a techniki, które przy tym stosuję, wymagają od aparatu naprawdę wiele. W studio mój uśmiech na twarzy nie schodził przez kilka minut, gdy usiadłem do postprodukcji. Przy nocnych zdjęciach „kulała” trochę jakość obrotowego wyświetlacza, jednak dla osoby, które wie co fotografuje, nie jest to aż takim problemem. Jest to solidny sprzęt do fotografii podróżniczej. Krajobraz i architektura to jego dom.
Podsumowując: Santorini mnie wymęczyło, jeśli chodzi o zdjęcia. Od zmierzchu do północy realizowałem materiał. Następnie wstawałem o trzeciej i wracałem ok. siódmej, odsypiając do późnego śniadania o dziesiątej. O godzinie szesnastej znów szykowałem się do zdjęć, bo na każdy spot fotograficzny trzeba było przyjść ok 1,5 – 2 h wcześniej, by zająć swoje miejsce. Z mojego punktu widzenia bajeczna wyspa zamieniła się w niezłą przeprawę. Myślę jednak, że dla wielu ludzi będzie to świetny kierunek wypoczynku. Jeśli ktoś lubi poleżeć sobie we własnych, prywatnych mini – basenach i nie przeszkadza im tłum ludzi krążących im nad głową z aparatami – jest to kierunek dla nich. Natomiast jeśli ktoś lubi fotografować architekturę i krajobraz, będzie miał wszystkie minusy w nosie, bo widoki są naprawdę świetne.
NADCHODZĄCE FOTO-WYPRAWY
Subskrybuj po więcej!